Rowniez sie nie zgadzam, chyba nikt tu nie wejdzie przed ogladaniem filmu ale i tak nie bede spoilerowal, spodziewalem sie innego zakonczenia ale bylem milo zaskoczony
mi też się bardzo podobała końcówka, tak polubiłem głównego bohatera, zaslugiwał na happy end.
Zgadzam się. Jeśli on tego nie zrobił to gdy wrócił do hotelu ona powinna być po samobójstwie. Zakończenie zepsuło film.
może nie po samobójstwie, mogła po prostu odejść i zostawić go samego z gorącą czekoladą, ciasteczkami w kształcie serduszek i zrzedłą miną.
Pomyślałem w pierwszej chwili tak jak Ty, ale po przemyśleniu...
Te 7 minut więcej to taki gratis, dwa zakończenia:)
A własnie czy aby na pewno? Zakonczenie w duzym stopniu zalezy od odbiorcy widza, tutaj podany jest watek alternatywny. Jedeno zkonczenie to afekt, drugie refleksja, jak to w zyciu, zawsze stajemy przed mozliwoscia wyboru. Osobiscie bardzo mi odpowiada taki pseudo otwarty finisz... troche to takie co by bylo gdyby, sugestia do tego ze, zaawsze istnieje mozliwosc wyboru, lepszego, gorszego, innego, (tutaj podsuniete sa watki do zakonczenia w pelni otwartego)... jak sie film konczy zalezy tylko i wylacznie od nas.
Zatem inni mawiają że wszystkim kieruje przeznaczenie, wszystko zalezy od poglądów, ale jeśli ktoś uważa że film powinień sie zakończyć niepoprawnie, sam zapewne jest niepoprawny.
Nie, to niesie mądrość, że TO MY SAMI, decydujemy o tym jak się skończy nasze życie. By nie marnować szans. Widziałeś ten napis na banerze? "Share your life, share your decisions". To taka dobra rada. By pokazać, że ZAWSZE jest alternatywa, że nie musi się skończyć źle. Możemy wybrać.
Nie bez powodu napisałem "inni mawiają" . Masz sporo racji, ale niestety nie w każdym przypadku można mówić że, to my decydujemy jak sie zakonczy nasze życie, Bo przykładowo kiedy matka zdesperowana usuwa ciążę, nie można mówić że dziecko samo zadecydowało o swoim życiu, bardziej pasuje tutaj stwierdzenie że jego przeznaczeniem było się nie narodzić. Czyli jak zwykle wszystko zależy od przypadku i raczej nie do końca jest nam nadane decydowanie nad własnym istnieniem, bo czasami może ono zależyć od kogos innego. Prawdopodobność alternatywnej możliwości istnije, tylko nie zawsze jest nam przeznaczone z nich skorzystać.
Tak, wiem, że czasem po prostu się nie da na coś wpłynąć. Ale jednak tylko czasami. Tylko, że ludzie generalnie zapominają o tym jaką mają moc. Wmawiane jest nam, że mamy się dostosować do tego i tamtego. Nie, właśnie nie. Ludzie wierzą, że tylko w małych sprawach mogą decydować. Tak naprawdę to właśnie w zdecydowanej większości, oprócz rzeczy typu przykład, który wymieniłeś, zapadnięcia na chorobę czy to, że np. ktoś nas nie kocha i koniec, nic się nie zrobi. Ale generalnie ludzie powinni trochę czasem zacząć się rozglądać za innymi drogami zamiast ślepo iść przed siebie. Nienawidzisz miasta i swojej pracy w biurze? Pier.dol to i przeprowadź się na wieś, zatrudnij u jakiegoś rolnika. Może po miesiącu będziesz mieć dość i wrócisz do miasta, w ten sposób zaczniesz je doceniać. Albo się spodoba i zostaniesz tam jako ciekawy człowiek. Tak czy inaczej się skorzysta. To taki przykład. Ale jest wiele takich rzeczy. Trzeba próbować, życie jest tylko jedno. I to nie tylko chodzi o takie wielkie zmiany jak w przykładzie, ale głupoty jak odważniejszy styl ubierania się czy zerwanie kontaktów z paroma toksycznymi znajomymi.
Wiesz, co jest taki film, w sumie sam w sobie nie jest dobry, ale przesłanie.... jest genialne w swej prostocie. "Jestem na tak" mówi o tym jak życie z nudnego, beznadziejnego i monotonnego może zmienić się na ciekawe przez mówienie "tak" na wszelkie propozycje. To jest akurat skrajność, ale odkąd zaczęłam sobie kazać przełamać w większości sytuacji lenistwo i mówić "tak" ludziom, sytuacjom życiu.
Rozpisałam się, przepraszam, mam dzisiaj jakiś słowotok
zakonczenie bardzo romantyczne.. mogloby sie obyc bez dopowiedzenia wszystkiego do konca ale to i tak mialo swoj urok (moze tylko troche nie wierze w tak szybka przemiane glownego bohatera no ale film przeciez musial sie kiedys skonczyc:P)
nie sądze, aby bohater ulegał jakiejś przemianie. To nerwus - zakompleksiony i zawsze nieśmiały chłopak, który nie robił złych rzeczy, a w wiezieniu siedział przez swoją głupotę. Jego początkowa agresja wobec dziewczyny to raczej tarcza obronna a nie prawdziwa natura. Natura, która sie przy dziewczynie powoli ujawnia a na końcu zwycięża :)
jednak bez tych 7 minut film byłby przewidywalny. Bardziej dramatyczny, nie oznacza zawsze lepszy (choć z reguły tak jest). Ostateczne zakończenie (wersja do wyboru dla widza?) zaskoczyło, pomimo , że był happy end...