PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=646395}

Ona

Her
7,5 172 689
ocen
7,5 10 1 172689
7,5 43
oceny krytyków
Ona
powrót do forum filmu Ona

Dawno mnie tak żaden film nie zniesmaczył w kwestii fabularnej (pomijam nieaspirujący i tani chłam, po którym niczego się nie spodziewam), pewnie chyba tylko "Mr Nobody".
Kolejny film zrobiony, żeby "był ładny" z założenia, a przy tym głupi do potęgi. Banał myśli w nim zawarty okraszony jest quasi-niesztampowym pomysłem, durnym u podstawy i oblanym nieznośnym sosem płytkich, pretensjonalnych truizmów wypływających z odstręczających dyskusji głównego bohatera "zakochującego się" w OS z Samanthą, by potem odkryć tajemnice życia w długoletniej relacji z innym człowiekiem. I to wszystko zakończone naprawdę epicką ostatnią kwestią wypowiedzianą przez komputer - autentycznie, spadły mi buty od tego natężenia górnolotności, farmazonów i badziewia.
No ale widać są tacy, którzy to kupują, którym wystarczy parę hipsta-atrybutów, by uznać tę ładnie nakręconą szmirę za arcydzieło. Naprawdę współczuję zmanierowanego, indie-taniego gustu.

skttrbrain

Dokładnie!!! Banalne kino okraszone filtrem z instagramu. Totalnie nie byłam w stanie uwierzyć w koncepcję ich uczucia...

ocenił(a) film na 7
skttrbrain

Mnie z kolei zastanawia nie tyle sam hejt, co znaczenia użytych w nim określeń typu indie-tani gust, hipsta-atrybuty, czy też natężenie górnolotności.
Radzę się zastanowić raz jeszcze, czy zamierzony przekaz został osiągnięty i czy przede wszystkim pasuje. Nie każdy neologizm brzmi mądrze. Ale tak to nieźle, mało które 'profesjonalne' recenzje są w stanie mnie tak rozbawić. propsy.

ocenił(a) film na 3
skttrbrain

Zgadzam się w 100%. Dialogi rodem ze zmierzchu, już po 20 minutach chciałam ten film wyłączyć. O ile temat jest istotny (samotność i uciekanie do świata wirtualnego) jest ciekawy i istotny, o tyle realizacja jest beznadziejna, i buduje w człowieku frustracje.

Nie byłam w jakiejkolwiek chwili w trakcie filmu "kupić" związku Głównego bohatera z Systemem operacyjnych, te ich rozmowy były miałkie i nie sprawiały by mnie choć przez chwilę obchodziły- a wręcz przeciwnie, miałam szczerą ochotę pominąć te ich bezbarwne rozmówki- tylko problem w tym filmie jest taki, że film się z składa w nm w 90%.
Denerwował mnie też głos Samanthy, i wprost proporcjonalnie do czasu oglądania filmu, ten głos mnie coraz bardziej denerwował.

Ja bym ten "problem" bardzo szybko rozwiązała, gdyby mój komputer zaczął do mnie gadać jakby insynuował, że żywi do mnie jakieś uczucia. To bym go zresetowała, i wywaliła do kosza. Nie chcę mieć emocjonalnego komputera, mój komputer i mój program ma wykorzystywać moje polecenia a nie się ze mną przyjaźnić. Najzabawniejsze jest to, że wystarczyło zmienić głos OS z powrotem na męski by móc oprzytomnieć i zrozumieć, że to jest tylko i wyłącznie program- i najwidoczniej program do którego wdarł się wirus. Bo jakoś nie wydaje mi się by aby informatycy tworzyli programy, które miałyby "samowolę" i kazały właścicielowi robić co im się podoba a nie odwrotnie.

Ten film nie miał żadnej akcji, był okropnie przegadany. Równie dobrze gościu z kamerą mógłby się wedrzeć do mojego pokoju i nagrywać moje rozmowy jakie prowadzę przez skypa i tylko o tym zrobić film- zobacz jak to ludzi będzie obchodzić. Tak samo było tutaj. Żaden problem mnie nie obchodził, ponieważ nie był przedstawiony jako problem ale jako urywki scen z małym monologiem. Ale to do mnie znowu nie przemówiło. Wszystko było nijakie, nienaturalne, sztuczne i budzące we mnie odrazę, bo dla mnie Samantha to naprawdę odrażający program, nigdy w życiu bym czegoś takiego nie chciała.

Jedyne co mi się podobało to ten mały biały wirtualny ludek co obrażał bohatera. On mi się wydawał najbardziej naturalny w tym cały filmie miałkości, nijakości i sztucznych dialogów.

ocenił(a) film na 7
Moai

A ja sobie wyobraziłam, jak ten program zapisuje wszystkie rozmowy i potem wykorzystuje to niecnie przeciw głównemu bohaterowi. Szczerze mówiąc - też nie przekonała mnie wielka miłość do jakiegoś systemu. Czekałam na jakiś pożar, kulminację emocji, ale nic takiego nie miało miejsca. Co mnie jednak tak ujęło? To, że w gruncie rzeczy każdy z nas jest samotny, jak ten główny bohater - już teraz widać, jak oddziałują na nas współczesne zdobycze techniki (co ja w tych internetach w ogóle robię o tej godzinie?...) Widzimy, jak świat się przeobraża, jak wielki wpływ zaczynają na nas mieć media, internet. Przyznać się - ilu z Was wytrzyma, aby nie sprawdzić codziennie poczty, lub nie wejdzie na fb, bądź inne strony? Obawiam się, że znakomita część będzie się zarzekać, że są w stanie dać radę, lecz to raczej złudna nadzieja.
ŚWIAT UZALEŻNIA NAS OD TECHNIKI. Taka niestety smutna prawda i została ona przedstawiona bardzo interesująco w tym filmie. Co do Samanthy - cieszyłam się tylko, że nie zniekształcili jej komputerowo głosu - dzięki temu postać była bardziej autentyczna i namacalna, choć ja nadal uważam, że to idiotyczny pomysł romansu z systemem. Ale któż to wie, czy za paręnaście, czy parędziesiąt lat miłość wirtualna nie będzie nikogo dziwić...

ocenił(a) film na 3
akinomek

Nie wiem- ja nie mam facebooka, nie wchodzę często na pocztę. Nigdy w życiu bym się nie zakochała w produkcie jakim jest system operacyjny. Bo to jest program, tylko i wyłącznie. Dla mnie było chore, że Samantha starała się na siłę być człowiekiem, a scena "seksu" (jakiego kurna seksu? Jak ona o tym wspomniała, to normalnie parsknęłam śmiechem) jak i te niby sceny zazdrości... To było wszystko groteskowe . Inną sprawą jest jak człowiek interesuje się komputerami, ba- studiuje informatykę, wie, że takie wytwory nie dość, że są niedorzeczne, to wie, że nie miałyby racji bytu.

Ten program stwarzałby masę zagrożeń, więc nawet gdyby jakaś cyniczna osoba go stworzyła - to z samego faktu, że tak naprawdę nie ma się żadnej władzy nad programem, i to, że sam w sobie manipuluje informacjami, działa za plecami właściciela bez jego wiedzy jest wystarczającym by to wycofać z produkcji i zakazać.

Ja tam uważam, że prędzej ludzie będą zakochiwać się w robotach niż w niewidzialnych, wirtualnych wytworach. Nie mniej jednak śmiem mieć nadzieję, że ludzie tacy głupi nie są, i potrafią rozróżnić fikcję od rzeczywistości, a zabawki i gadżety od prawdziwego człowieka.

ocenił(a) film na 9
Moai

Samantha była nowo powstałym tworem i przechodziła kolejne fazy rozwoju: poznawała, uczyła, szukała swojej tożsamości. Obdarzono ją ludzkimi emocjami; została stworzona przez ludzi, by służyć ludziom; była w stanie zakochać się w człowieku, zatem naprawdę aż tak absurdalna jest jej początkowa chęć bycia człowiekiem?
Samolot, swojego czasu, też był niedorzecznym wynalazkiem. W rzeczywistości, w której jeden przycisk może zakończyć życie milionów istnień Ty wierzysz, że ludzie nie stworzą czegoś co może stać się zagrażeniem?
Ludzie od dawna zakochują się w wirtualnych wytworach np: Basia wchodzi na czat i rozmawia z 22-letnim Zbyszkiem, poznaje go, angażuje się, ale 22-letni Zbyszek tak naprawdę jest tylko produktem wyobraźni 43-letniego Wojtka.
To moja opinia.

ocenił(a) film na 3
Miyu83

Owszem jest absurdalna jeśli się wie, jak programiści pracują i jakie priorytety sobie stawiają. Kwestia latania nie jest adekwatnym porównaniem, ponieważ ludzie od dawna próbowali to zrealizować i nawet Leonardo da Vinci stworzył prototyp. Kwestia tylko zależała od technologii oraz środków, bo to tak naprawdę jest tylko kwestia fizyki.

Jednym z najbardziej fundamentalnych problemów jest, jak niby komputer może odczuwać? Owszem można zapisać komendy, że jak się powie wulgaryzm to system ciebie pouczy, ale to jest kwestia działania komend. Każdy system działa na zasadzie, że wszczyna działa po otrzymaniu komendy. Nie wyobrażam sobie jak można zapisać skrypt aby zmusić program do odczuwania emocji jak smutek, czy radość, o miłości nie wspominając. Można stworzyć coś w rodzaju gry- symulatora randek, bo takie już są, ale system komputerowy to zupełnie inna para kaloszy.

A co z rozróżnianiem estetyki? Co z wystawianiem opinii, że ktoś jest ładny/ brzydki? Że list jest piękny/ prostacki? To jest takie same science fiction jak Matrix, jeśli chodzi o świat programistów.

Co do rozmów Basi i Zbyszka to nie do końca prawda. Ponieważ Zbyszek był tworem Wojtka- drugiego człowieka i to już bardziej wytwór literacki. I Baśka i Wojtek to są żywe osoby. Ja sama zawarłam wiele znajomości z osobami przez internet, ale to są prawdziwe osoby, z którymi miałam okazję się spotkać i wiem, że są prawdziwe. To jest zupełnie co innego.

ocenił(a) film na 9
Moai

Rzuciłam pierwszy z brzegu przykład, aby pokazać że niemożliwe dziś może być czymś realnym jutro. Kwestia latania może być adekwatnym przykładem, po prostu cofnij się bardziej. Wszyscy programiści pracują w podobny sposób i mają takie same priorytety? Z powątpiewaniem, ale ok. Dlaczego tak kurczowo trzymasz się obecnych ram? Informatyka jest dziedziną raczkującą jeszcze, ale Ty zakładasz, że zawsze będzie podlegała dzisiejszym normom. Spójrz np. na ewolucję medycyny. Porównaj jej początki i obecny stan.
Odnośnie Basi i Zbyszka chodziło mi o pokazanie, że już od dawna ludzie są w stanie zaangażować się w wirtualną znajomość; pokochać wizję kogoś, kogo nigdy nie spotkali w realnym życiu. Miłość, powstała wyłącznie na bazie rozmów. Pewnie, że to nie to samo, przecież gdyby istniał filmowy przykład, to nie byłoby dyskusji

użytkownik usunięty
akinomek

Świat nas nie uzależnia od techniki bo przecież nikt nas nie zmusza żeby wejść na fb. To wszystko przez nudę. Gdy zaczyna się bezczynność to zaraz myśli alarmują i napędzają nas do działania. Dlatego technika tak bardzo uzależnia a im większa jest w tym interakcja tym bardziej wydaje się nam to atrakcyjne. Tak, jestem też trochę uzależniony ale nie chce mi się z tego leczyć:)

ocenił(a) film na 7
skttrbrain

W tym filmie o to chodziło. Wziąć całkowicie sztampową w swej konstrukcji historię miłosną z wszystkimi kliszami tego typu produkcji jak kręcenie się w kółko w wesołym miasteczku, wygłupianie się w domku w górach, wyjazdy ze znajomymi, i wstawić zamiast żywej kobiety sztuczną inteligencje.
A zakończenie rzeczywiście słabe.

ocenił(a) film na 1
skttrbrain

Dokładnie! W 100% się zgadzam. Dno, dawno nie widziałam takiej słabizny. Nudny, a wręcz męczący film. Chorobliwie melancholijny, główny bohater przeżywa depresję i wciąga widza do tego świata. Jedyna warta uwagi scena, to ta, w której następuje podpisanie papierów rozwodowych. Jest ona ciekawa o tyle, że streszcza w całości fabułę filmu, i wystarczyłaby ona jedna, żeby wyrazić całą resztę. No, może z wyjątkiem tej wścibskiej kelnerki (swoją drogą, co to miało być? :D)
To by było na tyle ode mnie, dziękuję za uwagę - nie polecam.

Klaudynna

"Chorobliwie melancholijny, główny bohater przeżywa depresję i wciąga widza do tego świata."

nie chce cie ranić ale to był dramat, jeśli wolisz coś lżejszego to polecam jakąś słodziusią komedie na walentynki ;)

ocenił(a) film na 1
maximus_

Nie ranisz mnie ;) Uwielbiam dramaty. Ten nie wniósł do mojego życia NIC. Jest banalny i prosty, nie wiem czym się zachwycać. Facet powinien się leczyć, bo ma ze sobą poważny problem. Smutne, mało realistyczne, nieciekawe.

Klaudynna

"mało realistyczne"

mało realistyczne bo film dzieje się w niedalekiej przyszłości ...
odważyłem sie przejrzeć twoje filmy i jednak miałem rację fanka pamiętnika i Intruza nie ma czego szukać w tym filmie skarbie :*

ocenił(a) film na 1
maximus_

Czujesz się lepszy, bo nie jesteś fanem tych filmów, i na tej podstawie chcesz mi ubliżać, ale nie zbyt Ci to wychodzi ;) Mam wiele konkretnych argumentów, dla których uważam, że film jest słaby, a Ty nie wykazujesz się zbytnio inteligencją, stwierdzając, że słowa 'mało realistyczny' odnoszą się do czasów, jakie film obrazuje. Mogłabym teraz zacząć wymieniać swoje racje, ale szkoda mi czasu na dyskusję z osobą, która startuje z pozycji wyższego, nie mając żadnych podstaw, aby tę pozycję przybierać ;)

ocenił(a) film na 1
maximus_

Aha, i tak przy okazji - rozumiem, że niektórzy ludzie czują się bardzo samotni (w końcu wypowiadam się na forum filmu, w którym ukazany jest związek faceta z komputerem), ale to nie upoważnia ich do wypisywania czułych słów do obcych ludzi na forum. Serio, znajdź sobie dziewczynę, albo chociaż zaprzyjaźnij się z jakimś programem komputerowym i do niego pisz : " skarbie :* "
;))

Klaudynna

no widzisz, niby nie jestem inteligentny, a ty napisałaś pięć zdań i zero konkretów, tylko wylewasz żale i jakieś zgorzknienie w postach na które sama sobie odpowiadasz, depresja zimowa ? skoki estrogenu, trudne dni ? nawet nie próbuję zrozumieć ;)

ocenił(a) film na 1
maximus_

Nie próbuj, 'skarbie' :D

Klaudynna

dobrze pysiu ;)

Klaudynna

Witam

Jestem tu nowy.
Tak obserwuję sobie Twoją dyskusję z maximusem i w ogóle.

Ty zwyczajnie nie zrozumiałaś przekazu tego filmu.

Jest to UWAGA jeden z najlepszych filmów jakie widziałem w ogóle, a zapewniam Cię, że widziałem ich mnóstwo i nie były to jakieś bzdety.
Jak słusznie zauważył maximus, jest to dramat i dramat przez duże D., a nie żadne łzawe słodkie miauczenie.

Ty chyba nie wiesz co to miłość ?
Otóż w miłości wcale nie chodzi o seks na każdym kroku i bliskość fizyczną (chociaż to pożądane, przyznaję) i mówię to ja, szowinistyczna męska św_nia której chodzi (jak przecież wiadomo) tylko o jedno.

Piszesz cyt:
"Facet powinien się leczyć, bo ma ze sobą poważny problem. Smutne, mało realistyczne, nieciekawe."

Tobie niestety nawet leczenie nie pomoże, bo nie ma lekarstwa na brak wrażliwości.

Współczuję mężczyznom którzy mają z Tobą cokolwiek wspólnego.

Poza tym, takich ludzi jak ten facet są miliony i są to nie tylko faceci i każde szuka miłości, akceptacji, zrozumienia.
Ten film pokazuje, że można się zakochać w samej tylko "duszy" bez powłoki cielesnej i ta miłość, pomimo iż wirtualna, jest jak najbardziej prawdziwa.
Nawet bardziej prawdziwa niż ta do osoby rzeczywistej, prawdziwej i że można kochać kogoś kto nie posiada ciała, czyli ciało (ładne/brzydkie) w żaden sposób nie wpływa na relacje dwojga ludzi, a system operacyjny jest tu tylko przenośnią.
Przecież facet doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że to system (sam go kupił), ale odkrywa, że coś co miało być reklamowaną zabawką okazuje się czymś więcej tak dla niego jak i dla samego systemu.

Właśnie po to (mam nadzieję) powstają filmy, żeby dawać do myślenia, ale przede wszystkim wzruszać.
Ten jest (moim zdaniem) znakomity.

ocenił(a) film na 1
lajosz

Być może, jak mi zarzucasz, nie zrozumiałam przekazu. A być może przekaz był dla mnie jasny od samego początku. Tak jak już napisałam, bohater przeżywa depresję i to widać już po kilku minutach filmu. Męczy go praca, wciąż wraca do szczęśliwszych chwil w życiu, zamyka się w domu, jego jedyna rozrywka to gra w jakąś głupią grę z durnym ludzikiem w tle, którego trzeba nawyzywać, żeby przejść do następnego poziomu (Wytłumacz mi sens i znaczenie tego, geniuszu, bo jakoś nie widzę uzasadnionej potrzeby wtrącania wątku na tak niskim poziomie).
Skoro film był tak znakomity, to proszę, zapoznaj się z moimi argumentami i odpowiedz na nie rzeczowo, bez głupich docinków, typu" nie wiesz co to jest miłość". Rozmawiamy o filmie, nie o mnie ;)
Po pierwsze film jest długi, ciągnie się niemiłosiernie, jak flaki z olejem. Jestem w stanie zaakceptować taki stan rzeczy, jeśli zauważam jakikolwiek sens takiego zabiegu. A tutaj mamy do czynienia z na prawdę tak wieloma wątkami, których mogłoby nie być, a przekaz filmu nie zostałby zachwiany. Zaczynając od gry, o której już wspomniałam, przez kolejną grę o matce, która potem gwałci lodówkę (?!), rozmowę bohatera w łóżku z jakąś 'wirtualną' wspominającą o duszeniu kota podczas seksu (?!), po kelnerkę, która natychmiast zareagowała, w momencie sprzeczki bohatera z żoną. Zapadł mi w pamięć jeszcze taki obrazek, gdzie bohater siedzi na ławce, a za nim na cyfrowym ekranie rozpościera skrzydła wielka sowa, i chwyta go w swoje szpony - było to akurat po kłótni z Samanthą. WTF? Nie uważam, że to jest w jakikolwiek sposób adekwatne ani potrzebne, a było takich scen podczas filmu więcej. Wiem, napiszesz mi teraz, że to było symboliczne i miało obrazować stan psychiczny bohatera, albo jakieś inne brednie. Nie kupuję tego, bo dałoby się przedstawić to wszystko w inny sposób, bez wulgaryzmu, perwersji i dewiacji seksualnych (jego stan nie wymagał żandej z tych form przekazu).
Następna rzecz - pretensjonalna, cierpiętnicza mina bohatera przez połowę filmu. Pod koniec już nie mogłam na niego patrzeć. Ja rozumiem, był strasznie samotny, przybity, nie potrafił się poskładać do kupy, ale bez przesady! Przez ten zabieg, w ogóle nie wzbudza sympatii, a wręcz przeciwnie. Nie potrafię się z nim w żaden sposób utożsamić, nawet przez moment. I nie, nie wynika to z mojej niewrażliwości, raczej z pragmatyzmu. Nie zrozumie tego filmu nikt, kto miał w życiu poważne problemy. Chociaż mówi się, że samotność to choroba cywilizacyjna XXIw. i jestem w stanie się z tym zgodzić, .Dla mnie film przedstawia problem, który de facto nie istnieje. Bo właściwie co widzimy na przedstawionym obrazie? Niedojrzałego faceta, który nie potrafi się zaangażować emocjonalnie w relację z kobietą, bo się boi. Z czym on ma problem? Z czego to wynika? Nie wiadomo. W domyśle, wina zrzucona jest na karb współczesności, technologii. To wygodne, nie brać odpowiedzialności za to, że samemu nie potrafimy się uporać ze swoimi problemami. Świat nam tego nie ułatwia, ale to nie znaczy, że nie możemy z tym walczyć. Więc, nie tędy droga. Nie na skróty, nie kupując system z którym się zaprzyjaźnię .. Dlatego uważam, że jest on słaby, bo o ile temat jest na czasie, to jego prezentacja w filmie 'ONA' jest miałka, niedogłębna, trochę jakby na siłę. Wszystko jest w nim bezbarwne i jeśli miało to oddawać głębię uczuć bohatera, to absolutnie się z tym nie zgadzam. Rozumiem czym jest samotność wśród ludzi i na pewno nie przejawia się ona miałkością. Jest głębią emocji. Tutaj tego nie dostrzegam. I co więcej, rodzi się pytanie - bohater miał depresję czy cierpiał przez swoją samotność z niedojrzałości?
Kolejna rzecz, która w filmie rzuciła mi się mocno w oczy, to absurd. Jest go dosyć sporo, wobec czego trudno jest sobie wyobrazić ten film, jako projekcję niedalekiej przyszłości. Absurd wita nas już na wstępie, kiedy to widzimy, jaką pracę wykonuje bohater. Czy mogło być coś bardziej sugestywnego, a zarazem nierealnego? Tak, wiem - pisze listy za innych ludzi, bo nikt już nie dba o relację z drugim człowiekiem, i dlatego wszyscy są taaacy samotni. Czy to nie czysta hipokryzja? No błagam, kto pozostający przy zdrowych zmysłach oddałby korespondencję z bliskimi w ręce obcego człowieka? To miałam na myśli mówiąc, że film jest nierzeczywisty. Bo nie wyobrażam sobie czegoś takiego w normalnym świecie. Takie coś nie miałoby szans funkcjonować. I rozwój technologiczny nie ma tutaj NIC do rzeczy, bo w dzisiejszych czasach, chociaż tyle już zostało wynalezione i wprowadzone w życie, nadal istnieje pojęcie intymności. Jesteśmy przywiązani do swoich rzeczy, swoich relacji i nie chcemy, żeby ktoś nam w to zaglądał. Czy na prawdę, jest możliwy zanik poczucia prywatności, chęci posiadania (także innych ludzi) i zrzekania się tego wszystkiego na rzecz relacji z komputerem? Przecież to niedorzeczne, śmieszne. Autorzy filmu mają jakiś swój pomysł na przyszłość, z którym się zwyczajnie nie zgadzam. Absurdalne zdają się również rozmowy bohaterów. Są takie jakieś ucięte, jakby wyrwane z kontekstu, każdy mówi bardziej do siebie, niż do drugiej osoby. I znów, zabieg celowy, mający na celu uwidocznić zanik relacji międzyludzkich, ale za to ROZWÓJ tych z programem komputerowym. Nic dodać, nic ująć .
Po czwarte - banalny charakter. Wszystko w tym filmie zdaje się takie głębokie na pierwszy rzut oka, a po rozebraniu na części pierwsze okazuje się, że zostaje kilka scen wartych zapamiętania. Cały seans dotykają nas powtórzenia i truizmy. W kółko mamy serwowane na talerzu to samo, w okraszonej pięknymi ozdobnikami otoczce. A w zasadzie nie dowiadujemy się o życiu niczego nowego, bo to wszystko gdzieś już było. Zostało tylko posklejane nowatorskim sposobem prezentowania i artystyczną otoczką.

Klaudynna

Witam.

Nadal twierdzę, że nie zrozumiałaś nic, a nic z tego filmu.

Piszesz, że cyt:
"bohater przeżywa depresję i to widać już po kilku minutach filmu."

Gdzie Ty tam widzisz depresję ?
Byś może nie jest specjalnie szczęśliwy z powodu rozstania z żoną, ale to jeszcze nie depresja.

Piszesz:
"Męczy go praca"

W żadnym wypadku.
Przecież ta praca sprawia mu przyjemność i co więcej, pozwala niejako odreagować stan w jakim akurat się znalazł i poniekąd właśnie dlatego jest uważany w tej pracy za fachowca. Zwróciłaś w ogóle uwagę na to, czym on się w tej pracy zajmuje ?

Piszasz:
"wciąż wraca do szczęśliwszych chwil w życiu, zamyka się w domu, jego jedyna rozrywka to gra w jakąś głupią grę z durnym ludzikiem w tle, którego trzeba nawyzywać, żeby przejść do następnego poziomu (Wytłumacz mi sens i znaczenie tego, geniuszu"

Rozumiem, że Ty po rozstaniu się z (do niedawną) ukochaną osobą masz ochotę natychmiast "pójść w miasto" i się zabawić.
Poza tym spójrz na kontekst, czyli ogólną alienację społeczeństwa od wszystkiego i wszystkich.
Facet siedzi w domu nie dlatego, że to "wspaniała rozrywka", ale że przezywa rozstanie i na razie nie specjalnie ma ochotę na zabawę lub poznawania nowych ludzi, tym bardziej, że jeszcze ma nadzieję na uratowanie związku i dopiero ta sławetna scena z podpisaniem dokumentów rozwodowych daje mu do zrozumienia, że to koniec.

A ta (jak twierdzisz) głupia gra z ludzikiem, ma zająć go na chwilę (po to są gry), ale przede wszystkim pokazać różnicę pomiędzy właśnie grą, a nowym systemem (Samanta)o którym myślał, że to też pewnego rodzaju gra, a okazało się, że Samanta to jednak nie gra.
Poza tym, pokaż mi dzisiaj chociaż jedną taką "głupią" grę jak z tym ludzikiem, gdzie można wejść z postacią w interakcję na takim poziomie. Bodajże dawno temu była gra (abe's exoddus) którą można od biedy nazwać namiastką tej z ludzikiem (notabene polecam).

Piszesz:
"Po pierwsze film jest długi, ciągnie się niemiłosiernie"

No właśnie zależy, jak go kto odbiera bo dla mnie nie był ani trochę długi.


Piszesz:
"bez głupich docinków, typu" nie wiesz co to jest miłość". Rozmawiamy o filmie, nie o mnie"

Nie wiem dlaczego uznałaś, że to docinek i do tego głupi, ale ten film (jakby nie patrzeć) jest filmem o uczuciu.
Jeśli zatem nie miałaś doświadczeń takich jak bohater filmu, to zwyczajnie pewnych kwestii możesz nie rozumieć.
Dodatkowo napisałaś: "Rozumiem czym jest samotność wśród ludzi i na pewno nie przejawia się ona miałkością. Jest głębią emocji"
No więc zapewniam Cię, że w samotności nie ma żadnej głębi, a tym bardziej emocji.
Po prostu siedzisz w domu sama/sam .......... . .. . i tyle. Żadnych emocji czy głębi w tym nie nie ma.


Piszesz:
"Następna rzecz - pretensjonalna, cierpiętnicza mina bohatera przez połowę filmu. Pod koniec już nie mogłam na niego patrzeć. Ja rozumiem, był strasznie samotny, przybity, nie potrafił się poskładać do kupy, ale bez przesady! Przez ten zabieg, w ogóle nie wzbudza sympatii, a wręcz przeciwnie."

Rozumiem, że Ty, kiedy przezywasz rozstanie z osobą która nie była (i nie jest ) Ci obojętna, jesteś samotna, przybita i nie potrafisz się poskładać, to chodzisz cała happy ze szczerym uśmiechem od ucha do ucha, albo (co gorzej) masz wymalowany na twarzy ten sztuczny american smile, że wszystko OK, Don't Worry be Happy. Można i tak, różne są perwersje.


Piszesz:
"rozmowę bohatera w łóżku z jakąś 'wirtualną' wspominającą o duszeniu kota podczas seksu (?!)"

Akurat ta scena jest bardzo ważna dla całego filmu.
To nie jest żadna rozmowa z "wirtualną" podczas seksu.
Zwróć uwagę, że facet chciał namiastki bliskości i dlatego zdecydował się na rozmowę z wirtualną.
Okazało się, że jej chodziło głównie o seks. On to zaakceptował i w pewnej chwili nawet myślał, że ciekawie się to rozwija, czyli OK, bliskości nie będzie, ale może całkiem ciekawe doświadczenie seksualne.
Okazało się, że ani jedno, ani drugie i zdał sobie sprawę z tego dopiero gdy "na scenę" wszedł kot, czyli pani chciała zaspokoić swoją fantazję seksualną. W monecie gdy zdaje on sobie z tego sprawę, nie przerywa "zabawy" i myśli, OK, ja z tego nic nie ma, to niech chociaż ona skorzysta.
Cała ta scena ma znaczenie w kontekście późniejszego poznania "Samanty" i próby odniesienia, obaw i emocji związanych z poznawaniem (wirtualnego przecież) człowieka.

Piszesz:
"Nie potrafię się z nim w żaden sposób utożsamić, nawet przez moment. I nie, nie wynika to z mojej niewrażliwości, raczej z pragmatyzmu"

Przecież to co napisałaś, to oksymoron.
No i po tej wypowiedzi, można właściwie zamknąć dyskusję bo się nie zrozumiemy.
Ja wolę zawsze być niż mieć. Ty jak widzę odwrotnie.
No ale coś, różni są ludzie.

Pozdrawiam.





ocenił(a) film na 1
lajosz

Nie powiem, że nie masz racji w takim postrzeganiu tego filmu, bo każdy ma prawo do postrzegania go na swój własny sposób. Odnosząc się do poniższego komentarza Zeeleeka, dodam od siebie cytat, że to książka odkrywa czytelnika, a nie na odwrót, więc bardzo możliwe, że to ja nie dojrzałam do tego filmu, a nie, że to on jest niedojrzały. Jednak na dzień dzisiejszy nadal moja ocena się nie zmienia. Myślę, że może wrócę do tego filmu po kilku latach od premiery i wtedy z wielką przyjemnością podzielę się swoimi refleksjami, bo sama jestem ciekawa, czy ulegną one zmianie. ;)
Dziękuję, za wyjaśnienie tej dziwnej sceny z kotem - poniekąd trochę mi to przybliżyło, co autor miał na myśli. W takim świetle, przyznam, że jest ona o wiele bardziej wyrazista i wpasowana w kontekst ;) To nie jest tak, że ja nie rozumiem potrzeby bliskości w tamtym momencie i desperacji, jaka musiała skłonić bohatera do podjęcia tych kroków. Jednak teraz stało się to dla mnie poniekąd bardziej przejrzyste.
Nie zgodzę się z Tobą jednak w tym, że samotność jest pusta. Głębia emocji o której mówię, to odczuwanie na raz smutku i gniewu, to świadomość różnicy między tym, co się miało, ma, a co by chciało się mieć. To trochę taki konflikt wewnętrzny, bo przecież z jednej strony chciałoby się nawiązać z kimś relację, a z drugiej nie czuje się gotowym, cierpi się i ma się wiele obaw z tym związanych. Samotność to stan duszy, emocjonalne zachwianie, samotne myślenie, brak zrozumienia, akceptacji, poczucie straty, żal, ból, zgorzknienie, desperacja, gniew, łzy, bezsenność .. Mogłabym tak długo wymieniać ;)
Jeśli chodzi o mimikę twarzy, bardzo nie lubię postawy cierpiętnika, a szczególnie w sytuacjach, w których jesteśmy w stanie sami sobie pomóc, stąd pewnie moja negatywna ocena, bo właśnie z taką postawą mi się kojarzy.

"Rozumiem, że Ty po rozstaniu się z (do niedawną) ukochaną osobą masz ochotę natychmiast "pójść w miasto" i się zabawić."
W zasadzie tak, jedynie na to w takim momencie mam ochotę. Na pewno wolę to od samotności, alienacji i myślenia w kółko o tym samym. Dlatego też może nie do końca rozumiem ten film, bo nie wyobrażam sobie tak odciąć od ludzi, na własne życzenie wpakować się w samotność, a potem z tego powodu cierpieć. To przecież nasze życie, my o nim decydujemy. Wiem, że jestem w tym momencie mało empatyczna i dość krytyczna, ale tak właśnie uważam. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, trzeba wziąć się w garść i iść dalej, bo życie się na nas nie ogląda, i płynie dalej. Rozgrzebywanie ran w niczym nie pomoże. Rozumiem, przeżyć coś, przemyśleć, dać sobie czas na refleksję, a potem pójść dalej i pozwolić, aby czas zagoił rany, ale nie rozumiem 2 letniego, ciągłego rozgrzebywania ran. Ludzie niejednokrotnie wracają do życia po tragicznej śmierci najbliższych. Tutaj nie było żadnej tragedii, on po prostu nie mógł się pogodzić z rozstaniem. Jeśli tak, to mógł próbować rozmawiać z żoną, dowiedzieć się co było nie tak, próbować to naprawić. Jeśli nie, to trzeba było po prostu przejść nad tym do porządku dziennego. Życie się nie kończy, a on zachowuje się tak, jakby co najmniej wszystko co dobre już minęło i miało nigdy nie wrócić. Nie rozumiem takiego myślenia, nie rozumiem narzekania i jednoczesnego nicnierobienia. Spotkał się z tą dziewczyną, czemu tego nie pociągnął? Nie zaryzykował, nie spróbował? Nie zaiskrzyło, nie chciał? To w takim razie czemu się nie zajął czymś innym konstruktywnym? Czemu zamiast grać w te głupie gierki nie wziął książki do ręki? Czemu nie zaczął rozwijać w sobie jakiejś pasji? Czemu nie zrobił nic ponad codzienne siedzenie w domu? Tak, wiem, pisanie listów sprawiało mu przyjemność. To jego praca, za mało. Jest tyle różnych form aktywności, zarówno fizycznej, jak i umysłowej, które pozwalają na stopniowe uśmierzenie bólu, na nawiązanie kontaktu z innymi ludźmi. Na poznanie różnych osób płci przeciwnej i na otwarcie się na związki na nowo. Właśnie to mnie drażni w tym filmie, jest tylko nudny facet i jego cierpienie. Nic od siebie. To co się dziwić, że ma takie smętne życie. Stąd wniosek, że miał depresję.

ocenił(a) film na 10
lajosz

Myślę, że ten film jest jak lustro. Ludzie w swojej reakcji na niego tak na prawdę mogą zobaczyć obraz samego siebie. Jedni widzą w nim nieskończoną podróż a inni odbijają się jak od drzwi namalowanych na ścianie. Taki komentarz chyba wystarczy, każdy zrozumie go jak chce i pokaże co w nim siedzi :)

ocenił(a) film na 8
skttrbrain

zaznaczaj SPOJLERY do jasnej cholery

clavier

Mnie sie film podobał. W przeciwieństwie do niektórych nie zwróciłem uwagi na "hipstersko-indie" świat. Bardziej obchodziły mnie moje przemyślenia w trakcie oglądania spektaklu.
Tak, ten film to bajka i myślę, że autor mógłby pokazać więcej, jednak większość ludzi to gamonie i wg nich Her to film o kolesiu który masturbuje się do telefonu. Wg mnie ten film, rzeczywiście, nie miał być moralizatorski. Wcale nie miał mówić o tym, że liczy się zarówno nasza fizyczność i psychika, by móc stworzyć związek, czy o tym, że metafizyka jest gdzieś tam nieosiągalna dla człowieka. Sądzę, że Her to po prostu fajna opowiastka przy której można sobie wyobrazić "co było gdyby" i o tym jakie pokłady naszego umysłu nie są jeszcze uwolnione. O tym, że stać nas na wiele, ale jestesmy tylko ludźmi i zawsze będziemy ograniczeni i ułomni. Ot, to prosta historyjka dla marzycieli. Ja nim jestem, ja to kupuję.

8/10

ocenił(a) film na 8
Kozorro

No, i to jest jakiś konkret. Kolesie zawsze mieli ciekawe pomysły, z głową )

ocenił(a) film na 3
clavier

gdzie Ty masz tam spojler?

ocenił(a) film na 8
skttrbrain

mogłam mieć nadzieję, że się np. pobiorą ;)

ocenił(a) film na 8
skttrbrain

6 gwiazdek Felisa z wyborczej, entuzjastyczne recenzje zdecydowanej większości wybitnych krytyków filmowych za oceanem (rotten tomatoes). Więc ci wszyscy ludzie nagle doznali jakiegoś intelektualnego zaćmienia? Myślę że raczej Ty masz problem z gustem i projektujesz własną banalność na ten film.

ocenił(a) film na 8
francislionel

ja z Felisem ZAWSZE rozmijam się co najmniej o gwiazdkę. Facet ma specyficzny gust, preferuje kino niezależne, artystyczne i to jest ok, ale nie znoszę jak ocenia filmy raczej komercyjne. Nie potrafi znaleźć dystansu. Wolę oceny Marka Kuprowskiego. Stoi twardo na ziemi, a Felis buja w obłokach intelektualnych uniesień, jak ich nie ma - irytuje się.

ocenił(a) film na 8
clavier

u wielu ten film wywołuje bujanie w obłokach intelektualnych a u niektórych zwłaszcza tych z bardziej polite albo raczej mono techniczną umysłowością przywołuje skojarzenia z Coelho (jednym z nielicznych autorów jakich znają)

ocenił(a) film na 8
francislionel

myślisz, że oni czytają Coehlo? Wątpię. Zresztą to chyba film nie dla nich.
Ona jest raczej dla humanistów, romantyków oraz hipsterów. Takie mam wrażenie.

ocenił(a) film na 3
francislionel

może tak, a może nie :) Ten film to oszustwo, na które widać Felis dał się złapać. Ot wydmuszka udająca coś, czym nie jest.

ocenił(a) film na 1
skttrbrain

Zgadzam się z autorem w pełni. Nieznośnie pretensjonalny film z otoczką "kina niezależnego", która tylko pogarsza sprawę.

ocenił(a) film na 3
skttrbrain

Jak dla mnie to film, który chce być kinem alternatywnym, nietypowym - niestety jak dla mnie wyszła sztampowa historia o tym co złego czeka nas w przyszłości. Początek filmu zapowiadał fajny klimat - niestety zakończenie można było przewidzieć już po kilku minutach. Tylko skąd nominacja do Oskara??

użytkownik usunięty
gieniu3000

"Tylko skąd nominacja do Oskara?"

Bo wszystkim podoba się to, co już znają? Wiesz "człowiek w świecie nowych technologii, samotność w sieci, seks wirtualny, nowa technologiczna alienacja". Każdy takie teksty słyszał i wielu myśli, że to jest trendy. To co się będą wyłamywać.

Ten fiml to tylko gorsza wariacja pomysłu, który widzieliśmy już w brytyjskim Black mirror ;)

ocenił(a) film na 8
skttrbrain

Mnie najbardziej przerażało w filmie, jak i na tym forum, że ludzie uważają taką relację za całkowicie naturalną i normalną, a Samanthę za kogoś "na równi" z człowiekiem, z jedną NIEWIELKĄ różnicą w postaci braku ciała.

dla mnie to dewiacja. Nawet nie seksualna, raczej psychiczna.
a film potwornie mnie nudził.

użytkownik usunięty
Aisha_

Przecież już ustalono, że nie ma żadnych dewiacji. Tylko ta pedofilia jeszcze została, chociaż też nie bardzo wiadomo dlaczego. No ale jak wchodzą w grę dorośli ludzie, to już nie ma żadnych szans na dewiację. Jest tylko orientacja :-)

ocenił(a) film na 8

Musiało mi umknąć :)

ocenił(a) film na 6
Aisha_

@Aisha_: Bo widocznie masz niewielkie pojęcie o całej teorii sztucznej inteligencji. Problem, czy sztuczna inteligencja jest "czymś", a może "kimś" "na równi" z człowiekiem, czy nie, wcale nie jest takim banalnym problemem, i ludzie zajmujący sie teorią SI borykają sie z nimod lat, na razie bez rezultatów. Bo dobrze byłoby, kiedy powstanie prawdziwa SI, taka jak w tym filmie (a prędzej czy później w końcu powstanie) wiedzieć, jak mamy do niej podchodzić i ją traktować. I czy np. zniszczenie komputera, w którym działa tak SI, albo wykasowanie całej jego zawartości, jest równoznaczne ze... smiercią żywej istoty?
To jest poważny i wciąz nierozwiązany problem natury etyczno-moralnej, a ty go kwitujesz jednym krótkim słowem "dewiacja", co dowodzi tylko twojego braku wyobraźni.

ocenił(a) film na 8
raj001

Nie mam wielkiego pojęcia o sztucznej inteligencji, masz rację, ale mam wyrobione zdanie, co do tego, kim jest człowiek. I nie mówię tu o żywej istocie. Taki np. koń też jest żywą istotą, a czy uważasz, że związek z nim, nie byłby dewiacją?

ocenił(a) film na 6
Aisha_

A czy koń jest istotą *rozumną*?
A uważasz że związek z Marsjaninem (gdyby taki istniał) byłby dewiacją, czy nie?
Cała literatura fantastyczna jest pełna opisów związków ludzi z istotami z innych planet. Ze sztucznymi inteligencjami również, choć tego jest trochę mniej. W cyklu Przybyłka o gamedecu żywi ludzie sa w związkach z samymi mózgami, wypreparowanymi i przechowywanymi w specjalnej aparaturze odżywiającej je i łaczącej ze światem, jak również z "zapisami" ludzkich osobowości przeniesionymi do komputera, w najrózniejszych konfiguracjach. Jeżeli się zaakceptuje fakt, że umysł, intuicja i "dusza" niekoniecznie muszą się skrywac tylko w ludzkiej powłoce, to gdzie tu widzisz problem?

ocenił(a) film na 8
raj001

Nie, koń nie jest istotą rozumną.
Rozumiem też, że cała literatura FANTASTYCZNA pełna jest różnych związków czegokolwiek z kimkolwiek, naprawdę, i wydaje mi się, iż moja wyobraźnia nie jest aż tak ograniczona. Niemniej nie uważam, że jeśli coś jest powszechne, to od razu normalne.
Umysł, intuicja mogą skrywać się nie tylko w ludzkiej powłoce, to mogę zaakceptować. Ale dusza? Nie, zdecydowanie.
Pozdrawiam.

użytkownik usunięty
Aisha_

"Ale dusza?"

A co to takiego i po czym poznać, że ktoś/coś ma duszę?

użytkownik usunięty
raj001

"i ludzie zajmujący sie teorią SI borykają sie z nimod lat, na razie bez rezultatów"

Z niczym się nie borykają, bo na razie nikt żadnej sztucznej inteligencji nie widział i nie zanosi się na to, żeby zobaczył. Równie dobrze można borykać się z problemem, czy krasnoludki podpadają pod prawa człowieka (bo to w końcu takie małe ludki), czy też nie.

To też jest poważny problem etyczny?

ocenił(a) film na 6

Krasnoludków nie ma i nie będzie, a SI prędzej czy później powstanie. I dobrze byłoby żebyśmy byli na ten moment przygotowani i wiedzieli jak - jako społeczeństwo - mamy takie twory traktować.

użytkownik usunięty
raj001

"SI prędzej czy później powstanie'

Dlatego, że ktoś się uprze i tupnie nóżką? Setki ludzkich fantazji nie powstało, więc i SI może nie powstać.

W każdym razie dziś jest to fantazja dokładnie taka sama jak krasnoludki. Poza tym na jakiej podstawie twierdzisz, że krasnoludków nie będzie? A może rozwój genetyki sprawi, że uda się wyhodować krasnoludka? Uszyć mu potem czerwoną czapeczkę to już pestka. :-)

użytkownik usunięty
skttrbrain

Witam, z ciekawości chciałem się zapytać co to jest "indie"? To znowu jakaś nowa subkultura coś jak emo?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones