widzialem juz jedna ekranizacje powiesci caina i byl to film rafelsona z 81 roku. gdybym mial porownywac, rywalizacje wygrywa visconti. nie chodzi tylko o to ze film rafelsona mnie najzwyczajniej rozczarowal swym melodramatyzmem, a raczej o to ze visconti przez niemalze 2,5 h trzyma widza nie tyle w napieciu, co w zywym zainteresowaniu (mimo ze historia juz znana) losami bohaterow, a robi to w malo widowiskowy, acz efektywny sposob. nie ma tu niemalze wcale scen 'lozkowych' a bohaterowie pelni sa prawdziwych namietnosci, ale i watpliwosci targajacych nimi w najbardziej krytycznych momentach.
dobrze sie oglada, ale chcialem zaznaczyc jeszcze ze jest to kryminal, ale podszyty wyraznym watkiem dramatycznym.