Film pełen barw, niczym święto holly, nakręcony w pięknych kadrach Sydney. Przystojny On i śliczna Ona. Film nieźle pokręcony i to nie melodramat!!! Oj nie. On jest graficiarzem z bogatego domu, niech będzie, próżniakiem, ale z filozofią miłosną, która jest motywem przewodnim całego filmu. Ona jest jeszcze w kolegu i niestety ( według mnie, bo para jest z dużym ładunkiem przekory) musi przyjąć w praktyce nauki filozofii przystojnego amanta. Nie wyjaśnie na czym polega cały sens filmu- owa miłosna filozofia i co za tym idzie fabuła tej romantycznej komedii. Jest na tyle zawiła, że zrozumienie jej trwa przez cały czas trwania "Orange". Polecam tym, którzy kochają estetykę w filmie ( piękni aktory, plenery, interesujące kostiumy), ubustwiają temat miłość do granic możliwości, chcą spędzić baaaardzo romantyczny czas z filmem i dowiedzieć się czy kochać to można tylko prawdziwie i na całe życie? Czy coś się wyklucza? A może miłość traci blask bez drobnych kłamstewek? Film z ogromną dawką słowa "miłość".