Strata cennego czasu. Zwłaszcza, że film rozwleczony jest do granic. Znudził mnie śmiertelnie i zirytował swoją nachalną hollywoodzkością, przewidywalnością i patetycznością. Skupia się w nim wszystko co najgorsze w tego typu superprodukcjach, od nieodzownej obecności pięknych kobiet (w tym przypadku jednej) portretowanych w malowniczych ujęciach (ach, to rozkoszne wygięcie ciała i rozpuszczone włosy, to ramiączko zalotnie opuszczone po kąpieli w strumieniu itd.) przez obowiązkowe dojrzewanie bohatera do przyjęcia innej perspektywy patrzenia na świat aż po dopracowane w najmniejszym szczególe walki, w których jednak dramaturgii za grosz nie uświadczysz, tak są perfekcyjne i dopieszczone. Do tego kiczowata wręcz podniosłość niektórych scen, w zamiarze reżyserskim mających zapewne wzruszać. Ech, szkoda słów. Ten film ogląda się ziewając, a emocjonalne napięcie towarzyszy jedynie niecierpliwemu wyczekiwaniu napisów końcowych.
Autor tematu ma racje i jestem tego samego zdania.
Uznanie nalezy sie za fachowa wypowiedź w przeciwności do
"dzieci" - oponentów zapatrzonych w kino akcji.
Gdyby Ostatni Samuraj nie mial wiekszych aspiracji niz zwykle kino akcji to w sumie moznaby go przelknac. Tyle ze film byl reklamowany jako dramat historyczny, a to juz przesada.
Zgadzam się, film strasznie rozdmuchany, miałam wrażenie, że na siłę "starano się nas wzruszyć". Fakt, nie lubię kina akcji, ale jeżeli niesie ze sobą jakieś mądre przesłanie to jestem w stanie oglądnąć. Niestety ten film w moim przekonaniu miała za zadanie podnieść chore męskie ego. ;/