PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=735683}
7,6 130 571
ocen
7,6 10 1 130571
8,3 50
ocen krytyków
Ostatnia rodzina
powrót do forum filmu Ostatnia rodzina

Dla mnie ten film to coś więcej niż tylko film. Zakochałem się w portrecie rodzinnych relacji przedstawionym przez (starszego ode mnie ledwo o rok) Jana Matuszyńskiego. W portrecie jedności w samotności i samotności w jedności. W tym, jak pokazano, jak blisko można być ze sobą (i mieszkać niemal dosłownie rzut beretem od siebie), jednocześnie będąc tak bardzo >>obok<< siebie. Ale ten film zauroczył mnie także wizualnie - wnętrza mieszkalne Beksińskich są tu odwzorowane jeden do jednego (te oldskulowe, peerelowskie meble, segmenty, kredensy, tapczany, meblościanki, półki zastawione taśmami szpulowymi, płytami winylowymi, kompaktami, kasetami wideo, wszechobecne obrazy Zdzisława na ścianach, “zwierzątka domowe” Zosi, wystrój kuchni, boazerie w przedpokojach itp.!). Patrzy się na to wszystko z ogromnym sentymentem - że przecież u nas i u naszych rodzin to wszystko wyglądało tak podobnie - przypomina się nawet, jak te mieszkania pachniały… I to podskórne, piękno-smutne uczucie, że to już nie wróci, że te miejsca już się zmieniły, że nie ma już w nich choćby naszych babć i dziadków… Do tego film jest skręcony w chłodnej tonacji kolorystycznej (dominują zimne błękity, beże, zielenie, brązy, szarość, półcienie), co jeszcze wzmaga poczucie przeminięcia.
Co do relacji rodzinnych - u mnie było jakby tak samo... ale inaczej. No właśnie. Oglądam ten film i za każdym razem wyłapuję jakieś analogie - niekiedy nowe, innym razem te same, ale znowu jakby odkryte na nowo. Ja też chyba nie przepadam za przytulaniem (rodzina Beksińskich podobno w ogóle się nie przytulała). Nie umiałem powiedzieć rodzicom wprost, że ich kocham - może dlatego, że bałem się, że zabrzmi to banalnie (pamiętam kilka momentów, w których te słowa z moich ust padły, chociaż duuużo częściej słyszałem - i słyszę - je z ust Mamy)... W ogóle nie umiałem chyba z rodzicami rozmawiać. “Jak było w szkole? - Dobrze”. “Jak było na zajęciach? - Dobrze”. “Jak poszedł egzamin? - Nienajgorzej”. “Czujesz coś do tej dziewczyny? - No, czuję”. Tego typu rozmowy i szlus. Bez żadnego uzewnętrzniania się, mimo że w domu była dwójka psychiatrów i pretekst do głębokich rozmów wobec tego był (z czego czasem drwili moi znajomi - “ty to, Kuba, musisz mieć przesrane”). A Beksińscy ze sobą rozmawiali. Tomek gadał ze swoim “starym” prawie jak z kumplem. Ja kumplowski stosunek do ojca zawsze traktowałem albo jako postawę cokolwiek nie na miejscu, albo jak lekki przypał. Chociaż mieliśmy chyba podobne poczucie humoru i ja do dzisiaj łapię się na tym, że czasem mówię coś albo żartuję jakby w stylu mojego Taty. Aha, jedna różnica - Zdzisławowi zdarzało się palnąć grubszym słowem, tymczasem ja >>ani raz<< w życiu nie usłyszałem, żeby mój Tata powiedział: “k***a”. Ani razu.
Dużo podobieństw widzę za to w relacji syn-matka. Mama zawsze była i jest dla mnie, bez względu na okoliczności. Bezwarunkowa, matczyna miłość, trochę nadopiekuńcza, ale jedyna w swoim rodzaju. Zupełnie jak u Tomka i Zosi (czy może raczej - pani Zofii…?). Dlatego najmocniejszym emocjonalnie momentem “Ostatniej rodziny” jest pogrążony w rozpaczy Tomek, trzymający w objęciach niedawno zmarłą mamę. “Co my teraz zrobimy…?”. No właśnie. Dla mnie nie ma w tym filmie mocniejszej sceny. Rodzina wygasła wraz z odejściem Zosi.
Z samym Tomkiem też widzę sporo podobieństw. On też studiował anglistykę (której również nie ukończył), kochał muzykę (żeby wymienić choćby te najbardziej oczywiste wspólne fascynacje: Black Sabbath, The Cure, Depeche Mode, King Crimson, Marillion [ale tylko z Fishem!], Pink Floyd, Porcupine Tree, Type O Negative, Yes, ale i “Siostrzyczki Miłosierdzia” - The Sisters Of Mercy, których odkryłem poniekąd dzięki mojemu zainteresowaniu jego osobą), obsesyjnie wręcz kolekcjonował płyty i filmy, był nocnym markiem, nie tolerował spóźnialstwa i palenia papierosów… Oczywiście, biorę mega-poprawkę na to, w jaki sposób Tomka przedstawił grający go Dawid Ogrodnik (który jest wszakże doskonałym aktorem), chcąc wyeksponować jego wierunek w oczach widza dla celów czysto praktycznych. Tu nie chodzi o to, czy Tomek demolował kuchnie, wyrzucał telewizory czy używał pejcza i lateksowych masek w grach łóżkowych, a na tych elementach najłatwiej jest skupić krytykę. Chodzi o przedstawienie tego, co działo się u Tomka w głowie - i moim zdaniem, Ogrodnikowi to się udało.
I właśnie dlatego dla mnie ten film to coś więcej niż tylko film.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones