Mam z tym filmem spory problem...Dostajemy dosyć długi seans, dobrze zagrane role (choć Ogrodnik przerysował postać), dokumentujące fragment życia pewnej rodziny. Gdyby nie fakt, że rozchodzi się o biografie znanych ludzi, film by był kompletnie nieinteresujący. Ot, popijanie coli do łapczywie spożywanych posiłków, proza opieki nad staruszkami, suicydalny syn i ojciec artysta malarz. Wokół tego wszystkiego matka - znosząca trudy życia z pokorą. Ja rozumiem, że życie ludzi, nawet artystów, wypełnione jest prozą, zwykłą watą, ale czy o to rozchodziło się reżyserowi? Gdybyśmy nie znali rodziny Beksińskich, film by nas absolutnie zmęczył. W sytuacji, gdy ją znamy, film pozostawia niedosyt - w złego tego słowa znaczeniu. Daję jednak solidne 6, w polskim kinie na tle ostatnich premier, nie jest to z pewnością szary koniec.