Pan Bartosz Kowalski podjął próbę zrobienia kolejnego polskiego współczesnego rasowego horroru i chwała mu za to, bo to spore wyzwanie....Czy to próba udana? Gdzieś do połowy filmu, biorąc pod uwagę nasze możliwości budżetowe wydawało się, że nie jest źle. Było mrocznie, nawet bardzo, było poważnie (żeby horror straszył, musi utrzymywać powagę), było straszenie nawet nie dosadnym obrazem jakichś komputerowych wyjących i kłapiących szczękami potworów pożerających wszytkich i wszystko, co się rusza, lecz uruchomieniem i pobudzaniem naszej wyobraźni, aby wywołać w widzu strach głęboki, prawie podświadomy .......czyli jakby dobrze. Świetną rolę zagrało opactwo i klasztor Cystersów w Lubiążu, dość przekonujący Olaf Lubaszenko jako przeor Andrzej. Rola oszczędna, kwestie wypowiadane co prawda dość monotonnie, ale ja bym to akurat zaliczył na plus. Sceneria była taka, iż z powodzeniem mógły to być wiek XIII czy XIV, a nie rok 1987.....No i.....no właśnie, fabuła zaczęła się łamać, zakrzywiać i wyczyniać najróżniejsze dziwne ruchy jakby autor scenariusza i reżyser zaczęli nagle błądzić po omacku w tej ich przecież filmowej opowieści i nie wiedzieli co teraz i jak teraz.....Zaczęli więc probować upychać wszystko..... Cała konstrukcja horroru, który aby być strasznym, musi zachowywać choćby sztucznie utrzymywaną powagę i poważny stosunek do tego, o czym opowiada nagle została obalona groteską i obśmianiem, tego co dość konsekwentnie z horrorystyczną powagą dotąd czyniono i opowiadano....Zaczęło się od pytania przeora zadanego bratu Andrzejowi w tonie sarkazmu i puszczania wyraźnego oka do widza po jakoby nieudanym sprowadzeniu Lucyfera...."Andrzej, cośmy zrobili nie tak...." i dalsze ośmieszające a nawet wyszydzające całą sprawę dialogi w tej kwestii. Horror padł w jednej chwili pod odważnymi i wspólnymi ciosami reżysera i autora scenariusza z wydatną pomocą aktorów, nie pomogła nawet super mroczność wewnątrzklasztornego cmentarza czy komputerowy Szatan, który mógłby przestraszyć chyba tylko ...dzieci czy młodsze nastolatki (w grach są okropniejsze stwory). Padło także bez żadnego pardonu to tworzenie strachu w wyobraźniach widzów, które tak naprawdę daje efekty o niebo/piekło lepsze, niż bezpośrednie i nachalne szafowanie pokazywaniem strasznych stworów......czy okropnych sytuacji jak podrzynanie bezgrzesznej gardła czy kanibalizm....Fabuła padła i stała się zlepkiem poszczególnych scen. Piotr Żurawski jako milicjant Marek starał się, ale wypadł średnio przekonująco. Niby grał swoją rolę, aby jakby mało w nią wszedł, uwaga ta dotyczy wszystkich w zasadzie aktorów, którzy mówią swe kwestie, ale jakby nie wczuli się mocniej w swe role. To może wskazywać na zbyt pospieszne kręcenie filmu, tak aby np, zdążyć z premierą na Dziady , Święto Zmarłych i Zaduszki ...A nadmierny pośpiech wskazany jest tylko przy łapaniu much, których roje też miały nas strasznie wystarszyć.......
Zakończenie jest jakie jest, jednym się spodoba, innym nie. Moim zdaniem nie jest najgorsze. Wyobraźni widza pozostawia się, co mogło stać się dalej, czy Szatan objął świat we władanie, czy jednak po raz kolejny uległ Bogu....Pewne znaki wskazują, że jednak to drugie - ruchy Chrystusa na krzyżu i odwrócenie przez Niego głowy w kierunku Szatana, pękające sklepienie kościoła, które pewnie zaraz zawali się na głowę Złego i jego sekty grzebiąc wszystkich pod gruzami.....oraz zakwitające pod ołtarzem białe lilije...
Suma sumarum, wypadło wszystko nie najgorzej, ale też nie całkiem dobrze. Jakbym miała całości wystawić ocenę szkolną, byłoby to dostateczny czyli 3, no może na tzw.zachętę 3+....