Klimat fajny. Reżyseria jak na horror nienajgorsza. Film wyprodukowany bardzo dobrze. Scenografia, kostiumy, oświetlenie i efekty specjalne - na międzynarodowym poziomie. Po finale filmu widać, że się w Stranger Things zakochali. To co jest gówniane w Ostatniej Wieczerzy i co automatycznie anuluje wszelkie jej zalety, to scenariusz. Nie wiem ile jeszcze gniotów muszą spłodzić Bartosz Kowalski i Mirella Zaradkiewicz, by zrozumieli, że klawiaturę powinni omijać szerokim łukiem.
To nie jest Tarantino i umyślny pastisz, czy żonglerka międzygatunkowa. To nieudolność, która sprawia wrażenie jakoby autorzy sami nie wiedzieli, czy robią horror, czy komedię. Kwadratowe dialogi, których nie wygładzi najlepsza gra aktorska. Brak spójności postaci i logiki w ich zachowaniu. Epatowanie symboliką pewnych zdarzeń i gestów, które nie prowadzą do niczego. Coś się dzieje na ekranie, bo jest to "fajny efekt filmowy", ale nie dlatego, że ma to sens i znaczenie dla rozwoju zdarzeń.
Niech ktoś trzeci chociaż im poprawia te scenariusze, to może kiedyś publiczność nie potraktuje ich wyrobów, jako film-mem i wzbiją się powyżej oceny 6.0 na filmwebie. Trzeba jednak przyznać, że jest progres od 'W lesie dziś nie zaśnie nikt'. Szkoda tylko, że taką dużą produkcję i taką jakość marnuje się miernym scenariuszem.
Dałem 7, bo szkoda mi sztabu ludzi pracujących nad audio-wizualną stroną filmu, która jest na wysokim poziomie. Niemniej film jako całość nie jest godny nawet 6/10 i średnia na filmweb jest myślę sprawiedliwa.