pomachał nam pan svankmajer rączką czy skrzydełkiem raczej albo chwytną odnogą przednią bądź tylną na pożegnanie pozwalając zajrzeć za kotarę, a co się okazało? że żadnej kotary nie ma i nie było wcale, wszystko jest papierowe, wymyślone, sztuczne i bez umiaru, jeden wielki ciąg niekończących się metamorfoz, schizofrenicznych fantazji, które - wbrew poecie - nie są po to, by od życia uciec, lecz by je dopełnić..