Jeżeli ktoś nie czytał książki Ceceli Ahern, film ma szansę się spodobać.
Ale..........
Jeżeli ktoś przeczytał książkę, na pewno się ze mną zgodzi, że film jest kiepski!
Ponieważ pomija istotne (wg mnie) fakty zawarte w książce (na podstawie której nakręcono film), a te, które są przedstawione są mocno przekręcone.
Uważam, że film mógłby być całkiem niezły, gdyby nie nazywał się ekranizacją.
Niestety, muszę się zgodzić, pomija rzeczywiście niektóre rzeczy, ale nadal uważam że oddzielając książkę od filmu, ten drugi wypada całkiem nieźle (jako niezależna treść).
Jasne, że film sam w sobie bez porównań z książką jest niezły :)
Ale ja czytając książkę i oglądając jej ekranizację niestety nie potrafię wyzbyć się porównywania.
Książkę czytałam kilka razy i jeszcze nie raz pewnie do nie wrócę. Filmem byłam bardzo rozczarowana, zwłaszcza, że zmieniono w nim "nadawcę listów". Książkowa wersja dużo bardziej mi się podobała. Film mnie rozczarował. Jednak jak już powiedziała inuin film sam w sobie jest niezły, ale jeśli porównać go do książki- porażka.
Zazwyczaj jest tak, że film zdecydowanie przegrywa z książką... Nie pozostaje Nam nic innego, jak tylko zaprzestanie czytania książek. :) Wtedy ekranizacje przestają tracić na wartości.
Lub też poprzestanie na przeczytaniu książki i zaprzestanie oglądania bezwartościowych ekranizacji :-)
Czytałam książke i uwazam, ze film jest lepszy. Dobrze, ze nie odwzorowali wszystkiego z ksiazki, film bylby mniej ciekawy, nie zawierałby np. sceny poznania sie Holy z Gerrym, albo tej sceny w pubie i paru innych. Wycieczka do Islandii zamiast Hiszpanii tez byla trafiona. Ale ksiazka i tak mi sie b. podobała. Tylko troche za mało opisów w niej było.
Ty chyba nie rozumiesz o co chodziło z Irlandią(! Gdzie Irlandia a Islandia) i Hiszpanią.
W filmie Holly była Amerykanką a Gerry Irlandczykiem. W książce oboje są Irlandczykami. Po co miałby ją wysyłać na wycieczke po Irlandii, skoro tam mieszkają?
Film jako ekranizacja ksiązki jest koszmarna. Jako film, zwykły dramat jest bardzo dobry. Książki jednak nie pobije.
Co racja to racja :) ale i tak zawsze będzie nas interesowało jak reżyser zekranizował książkę..
czesto jest tak, ze film znacznie odbiega od tego, co mozna przeczytac w ksiazce. niby watek ten sami, ale wiele rzeczy sie nie zgadza. nie ma juz tej "magii", ekscytacji a i obraz odbiega od tego, co mielismy w glowie czytajac. i tak jaj piszesz - ciesze sie, ze akurat tej nie czytalam, bo wiele razy zawiodlam sie ogladajac film, ktory byl kiepski w porownaniu ze swietna ksiazka. czytajac mamy zwykle zupelnie inne wyobrazenie o tym, co pokazane pozniej zostaje na ekranie. a jak wiadomo wobraznia to rzecz swietna, wiec nie radzilabym az tak bardzo przejmowac sie tymi roznicami. choc twojemu rozczarowaniu sie nie dziwie.
..dlatego czasami nie warto ogladac ekranizacji swoich ulubionych ksiazek. :)
powiem tak... bardzo podobał mi się film, książka też. No cóż, jeszcze nigdy nie spotkałam się żeby film doskonale odwzorowywał książkę. Mnie bardzo brakowało scen w filmie, które były w książce m.inn gdy Gerry był chory. Gdy pisał ostatni list... czytając te fragmenty prawie zalałam łzami książkę...
masz rację w 100%. Czytalam ksiazke i uwielbiam ją (jedna z moich ulubionych), film niestety w porownaniu do ksziaki wypada bardzo slabo. Pewnie gdybym ksiazki nie czytala to moze byloby inaczej..
Jestem chyba jedyną osobą, której książka nie poruszyła. Czytając ją byłam wzruszona, ale oglądając film.. Naprawdę płakałam prawie co scenę. Nie obchodziło mnie za bardzo, że jest w nim zmienione i dodane wiele wątków. Ba, dzięki nim czułam ten smaczek, którego nie było w książce. Chociażby sam motyw poznania się Holly i Gerry'ego. Zdecydowanie bardziej czułam ten filmowy. Nie popierałam jednak tego romansu głównej bohaterki. Może i miało to przełamać jej strach przed mężczyznami, ale mnie to osobiście w pewnym stopniu zniesmaczyło.
W trakcie czytania książki obudziła się we mnie refleksja, że chciałabym żeby ktoś chociaż przez chwilę mnie kochał tak jak Gerry, Holly. Film mnie zawiódł jako ekranizacja, ale jako obraz sam w sobie nie. Chociaż bardzo mi brakowało w nim Irlandii, której zdecydowanie było zbyt mało. Zgadzam się w stu procentach, że ta scena, w której Holly idzie z innym facetem do łóżka jest kompletnie nie potrzebna wręcz Hollywoodzko spłycona. Ponadto można odnieść wrażenie, że dzięki niej z wyjątkowej historii zrobiono z niej trochę typową komedię romantyczną, a nie tego oczekiwałam po ekranizacji takiej wyjątkowej książki, z bardzo dobrą obsadą.