Scena z finału jest porażająca: bohaterowie w tanecznym korowodzie zdają się zmierzać ku lepszej przyszłości, a pełne ledwo skrywanej goryczy spojrzenia emigrantów zdają się dyskredytować to szczęście. Jakby mówili: "To tylko sen... Piękny, ale sen....". Sala wstaje i wychodzi, a ja myśle o ostatnim obrazie "Popiołów": ekstatyczne okrzyki "Niech żyje cesarz!" na pokrytej lodem i trupami równinie. "Pan Tadeusz" nie jest tak jednoznaczny, ale równie poruszający. Brawo, Panie Wajda!