przecież ten film to arcydzieło a nawet jeżeli ktoś nie sądzi tak jak ja to ocena 6,9 i tak powinna być dla niego śmieszna ten film powinien mieć co naj mniej ocenę 7,5.
bo dla gimbusiarni takie filmy to kicz i lipa. Horrory nie straszą, odrąbanie nogi nie obrzydza. Film oceniam na 10, za sentyment, za efekty, za to że oglądałem kiedyś w kinie.
Dokładnie to samo pomyślałam widząc tą ocenę. Duże zdziwienie, że jest taka niska...
Bo to film pełen głupot i wkurviających dzieciaków. Dinozaury także nie są jakoś specjalnie zachwycające. Po PJ spodziewałem się czegoś odrobine lepszego.
Jak na ironię dinozaury w pierwszej i drugiej części wyglądają znacznie lepiej niż w trzeciej ! Pomimo nakręcenia ostatniej w XXI wieku ! :P
Jasne, efekty w tym filmie były tak świetne że ,,Park jurajski" to przy nim dobra bajeczka dla małych dzieci.
''Jasne, efekty w tym filmie były tak
świetne że ,,Park jurajski" to przy
nim dobra bajeczka dla małych
dzieci.''
To zdanie jest kompletnie bez sensu. Czyli, im lepsze efekty specjalne, tym film jest poważniejszy i mniej dziecinny?
W dzieciństwie uwielbiałem temat dinozaurów i wszystkie filmy z nim związane. Faktycznie Park jurajski jest filmem mojego dzieciństwa, który widziałem kilkanaście razy, ale nie mógłbym dać z czystym sumieniem oceny 8. Może kontynuacje też psują ogólny odbiór filmy, trudno powiedzieć. Dla mnie 7 jest zasłużoną oceną, choć każdy może mieć inne zdanie na ten temat.
powiem tak: gdybym go dziś oglądała, dałabym 7. Wiadomo, widzi się każdy techniczny defect I porównuje krytycznie z dzisiejszą bogatą ofertą komputerowych efektów specjalnych.
Ale film ma 20 lat. Oglądałam go w kinie. Pamiętam do tej bezgraniczny zachwyt, gdy widz pierwszy raz zobaczył potężne brontozaury jedzące z wierzchołków drzew, oraz wbijającą w fotel grozę, gdy T-rex próbował dostać się do dzieci w samochodzie. Wręcz czułam na sobie siekający deszcz, wpadający do oczu I zamazujący obraz, I błoto oblepiające skórę gdy wlewało się do miażdżonego samochodu.
Wyobraźnia pracowała na pełnych obrotach, adrenalina uderzała do głowy, a bardzo pomagały wszystkiemu gardłowe przerażające ryki tyranozaura...
Potem powszechny szał na dinoraury - każdy dzieciak musiał mieć gumową kolekcję figurek I znał na pamięć wszystkie gatunki.
Dlatego film powinien być oceniany przez pryzmat tamtych czasów, być może przez ludzi starszych, którzy oglądali go wtedy - bo powalał.
Teraz nie wiem czy to wina czasów, czy też dzieci mają mniejszą niedorozwiniętą wyobraźnię okaleczoną przez ogłupiające technologie I coraz nowsze zabawki, ale żal mi ich bo są pozbawieni możliwości przeżywania całej gamy autentycznych EMOCJI. Są tylko zblazowani I znudzeni. Albo wynajdują sobiew jakieś emoche zastępcze. Nie wiem.
Na tamte czasy - film 10. Wielki, wielki hit.
Zgadzam się, ocena zdecydowanie zbyt niska. Wydaje mi się, że to dlatego, że ludzie patrzą na ten film przez pryzmat filmów teraźniejszych, a przecież ma on już swoje lata. Ten film jest bardzo dobry, tylko po prostu stary.
Ta ocena to jedna wielka kpina a popatrzcie jeszcze na miejsce w rankingu światowym to dopiero się przykro robi.
TEN FILM NIE ZESTARZEJE SIĘ NIGDY
100% racji. W porównaniu do obecnych filmów efekty specjalne może nie robią już takiego wrażenia, ale uwzględniając rok w którym powstał, trzeba przyznać że Spielberg stworzył kawał znakomitego kina przygodowego.
To jest jakiś skandal .Ocena 6,9 świadczy tylko o poziomie użytkowników filmwebu.
Ja będąc 20 lat temu w kinie na tym arcydziele,długo nie mogłem dojść do siebie.
Taka to była fantastyczna przygoda na tej wyspie dinozaurów.
Podejrzewam,że przyzyna leży w małolatach,którzy dopiero niedawno obejrzeli film i oczekiwali hektolitrów krwi,strzelania,super efektów itp.
Ocena średnia powinna być w ok. 7.7 7.8
Ciekawostka:
Zauważcie iż w tym filmie praktycznie nie padł żaden strzał.
Niesamowite.
"Zauważcie iż w tym filmie praktycznie nie padł żaden strzał". W tej serii w ogóle jest mało scen drastycznych wobec dinozaurów. Mimo iż we wszystkich trzech częściach jest cały kaliber różnych broni to właśnie oszczędza się widzowi tych scen, rodem z Rambo, kiedy ludzie chowają się za swoim sprzętem w starciu z dinozaurami, który wielokrotnie okazał się zawodny. np scena z Jurassic Park III jak Cooper i Nash strzelają do wraków na pustyni - w filmie nawet nie udało im się tej zabawki wypróbować bo obydwaj szybko zostali pożarci przez Spinozaura. W Jurassic Park była tylko scena prologu jak zostaje potraktowany paralizatorami a następnie zastrzelony velociraptor, który zaatakował robotnika. Potem w Zaginionym świecie Rolandowi zostają wyjęte naboje ze strzelby i ryzykuje on starcie z Tyranozaurem używając strzelby na niedźwiedzie i środków usypiających, a w Jurassic Park III raptory zostają podtrute gazem pieprzowym, a Spinozaur poparzony od płomieni, które powstały na skutek flary wystrzlonej przez Granta na unoszącej się na wodzie benzynie ze zniszczonej barki.
Sorry panowie, że też hejtuję, ale ja, mając tylko 19 lat miałem komfort najpierw przeczytania obu książek Crichtona, a dopiero potem obejrzenia filmów i według mnie one są kpiną, niestety.
Wszystkie najważniejsze momenty, te które trzymały w największym napięciu podczas czytania książki zostały w tym filmie przekręcone, przeinaczone albo w ogóle ich nie ma. A największym ciosem jak dla mnie jest zakończenie w którym, co mnie zupełnie zaszokowało, Hammond nie umiera(!), co było puentą, morałem całej powieści.
Rozumiem, że to jest moja subiektywna opinia, bo jestem fanem całej twórczości Crichtona i może nie patrząc przez pryzmat książek mógłbym wystawić wyższą ocenę, ale jak dla mnie to i 6,9 to za dużo, przepraszam.
Aha, co do kolegi Biollante, bez przesady z tym sarkazmem, bez przesady.
To że akurat film a książką to dwa światy nie umniejsza filmowi przełomu w efektach specjalnych jakich dokonał 20 lat temu i że stał się swego rodzaju ikoną kina przygodowego lat 90-tych tak samo jak ikona kina przygodowego 10 lat później stali się Piraci Z Karaibów. "Wszystkie najważniejsze momenty zostały w tym filmie przekręcone, przeinaczone albo w ogóle ich nie ma." Jeżeli mowa o takich smaczkach jak większa ilość postaci w książce czy to że Malcolm ginie a Donald Gennero oraz Muldoon wychodzą z wyspy z życiem to się zgodze że na tym azymucie Twoje pretensje do Spielberga i Koeppa są słuszne, ale jeżeli mówisz nawet o śmierci Hammonda to zastanów się dlaczego dopiero kompsognaty pojawiają się w Zaginionym Świecie w 1997 roku, a nie w pierwszym filmie - raczkujące efekty specjalne. Wiele momentów z książki nie było możliwe do zrealizowania. To dopiero 3 film w historii kina gdzie wykorzystano animacje CGI (dwa poprzednie to Terminator 2 i Ze śmiercią jej do twarzy), a Stan Winston, który robił animatroniczne roboty przyznał, że każdy jego film jest poligonem doświadczalnym dla następnego i tym sposobem Velociraptora w filmie z 1993 roku gra aktor w kostiumie, a w filmie z 2001 roku Raptory już są w pełni animatroniczne bo Stan wiedział jak skonstruować robota wewnątrz tego 4 metrowego dinozaura. To samo się tyczy na przykład scen jak T-rex wsadza głowę pod wodospad, jego pogoni wzdluż rzeki kiedy płynął za pontonem na którym był Grant i dzieciaki albo wątek ptaszarni, która pojawia się dopiero w trzeciej części serii. Weź jeszcze pod uwagę, że książka jest po prostu krwawa i Crichton jedzie po bandzie. Spielberg liczył się z tym że dinozaury to tematyka, która przyciąga przede wszystkim dzieci i nie mógł na ekranie ukazywać takich scen jak wątek z prologu książki, gdy kilka Kompsognatów, które wydostały się z wyspy Nublar na kostarykańskie plaże wskoczyło przez okno do szpitalnego pomieszczenia i zagryzło noworodka. Albo scena w której Sattler i Harding znajdują rozszarpane przez dilofozaura ciało Nedry'ego. Dopiero na ten krok odważył się Steven robiąc Zaginiony Świat, gdzie pada podobna ilość trupów co w książkowym Jurassic Parku. Subiektywnie też sądzę, że uśmiercenie Hammonda akurat przez nabuzowaną lądową piranie nie jest aż taką mocną pointą książki. Prawdziwym potworem rodem z Frankesteina zarówno w książce jak i filmie są Velociaraptory i Tyranozaur, więc bardziej bym wolał, żeby książkowy Hammond padł łupem, któregoś z tych predatorów tak jak to się stało w finale "Zaginionego świata" Crichtona jak Lewis Dodgson zostaje zaniesiony przez Tyranozaura do gniazda i pożarty przez jego młode, co zpapugował Spielberg w pewien sposób bo Peter Lundlow w finale drugiej części Jurassic Parku pada łupem młodego Tyranozaura na statku, który przywiózł dorosłego osobnika do San Diego.
Zgadzam się całkowicie, jeśli chodzi o przełom w efektach i na tym polu trzeba docenić JP. Rozumiem też, że film nie mógł być tak krwawy jak książka, bo był skierowany także do dzieci. I w tym cały problem.
Książka Crichtona to prawdziwy, rasowy thriller i jako taką ją polubiłem. Te "smaczki" jak to nazywasz były dla mnie w jakiś sposób ważne i obchodziło mnie, oglądając film, że konsolę, pod koniec, miał obsłużyć Tim, a nie Lex, ale nie w tym największy problem.
Zmiana stylu, odcienia można powiedzieć sprawia, że zmieniają się też bohaterowie. Niektórzy wolą Hammonda, który się łamie, który przyznaje że jego dzieło jest złem. Ja wolę Hammonda który do końca życia trwa w swoim uporze, który mimo wszystkiego co stało się na wyspie, nadal twierdzi, że to były drobne problemy techniczne, że wszystko jest do naprawienia, że zbudujemy nowy, lepszy park, na innej wyspie, z inną załogą. I jego dzieło go zabija. I właśnie to, że nie rozszarpuje go T-rex czy Raptory, ale właśnie te dinozaurze szczury, "ścierwojady" jak je nazywano jest pięknym w swojej brutalności podsumowaniem.
Można by tak wymieniać i wymieniać. Ja niestety swojego zdania nie zmienię, po prostu nie lubię tego filmu. A jeżeli ktoś przeczytał książkę i nadal woli film, to szanuję jego zdanie, bo ma do niego prawo, tak jak ja do mojego.