Lecz wszystko ma swój koniec wiec Boga nie ma. Dziekuje za uwage.
Z twoich głupot które wypisaleś to z pewnością nie tylko mi pysk rozerwało.Za duzo star treka kolego.
Akurat trafiłeś w 10 z tym Star Trek.
Na dolę mi ten pseudointeligent wymienił swoje źródło: Lawrence Krauss, autor wiele ciekawych książek, między innymi... "The Physics of Star Trek":)
To są teoretyczne przykłady ośle, w teorii prosta tez nie ma poczatku ani końca ale w rzeczywistosci w ktorej zyjesz taka nie istnieje. Paniał czy wytłumaczyć łopatą?
Nieskończoność kosmosu jest barrrdzo praktyczna, ale jak ci to nie odpowiada to trudno, przecież argumentacją cię nie przekonam. A co powiesz na osobliwość czarnych dziur? W końcu nie musimy tu mówić o ∞ długościach.
tego nikt niewie ale to nielogiczne jak cos moze nie miec konca a jesli wrzechswiat ma koniec to co jest za tym koncem nic to nielogiczne
On zna... ale Ty nie znasz, a przynajmniej nie rozumiesz znaczenia matematyki.
Pewnie myślisz, że skoro można w nieskończoność liczyć to i musi istnieć nieskończoność :D
Liczby to tylko znaki, moha droga. Tak samo jak litery albo słowa. Weź sobie słownik i znajdź słowo "elf". Myślisz, że przez to, że znalałzaś słowo "elf" w słowniku elfy nparawdę istnieją?
Najpierw myśleć... potem pisać.
Dokładnie - myśl - w matematyce istnieje nieskończos=ność:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Symbol_niesko%C5%84czono%C5%9Bci
A co ja właśnie pisalem?
Oczywiście, że w matemacye nieskończoność istnieje! Ale to jeszcze nie oznacza, że w rzeczywistości istnieje!
MYŚL!
"Matematyka to nauka rzeczywista" - Hahaha! Dobre... Gdzie to wyczytałaś? W katechizmie dla przedszkolaków?
I co tam jeszcze wyczytałaś? Że nieskończoność liczb odpowiada rzeczywistości? Tak rozumiesz "realność" matematyki? Żenada.
Że jak mam dwa jabłuszka i jedno dam koleżance to zostanie mi jedno.
Dobra - widzę, że dla ciebie to wyższa szkoła jazdy - pozdrawiam, więc i wychodzę.
bzdura, to nie jest tak że zostanie ci jedno. zostanie ci jabłko a dopiero matematyka (która jest nauką abstrakcyjną) POSTANAWIA, że zostało ci jedno jabłko. Można by stworzyć system w którym dwa plus dwa równałoby się 79.
Nieskonczonosc jest pojeciem teoretycznym buraku POwski, nie udowodniono i nie znaleziono przykładu istnienia niekończonosci w praktyce. Do szkoły nieuku
Znaleziono, dwa najlepsze czają się w kosmosie, ale ty, zamiast zdobyć się na dyskusje, umiesz tylko dodawać zera do komentarzy i wyzywać. O czym to świadczy? Bo na pewno nie twojej racji.
Hola hola geniuszu, Ty się również nie popisałeś dogłębną wiedzą.
Nie odróżniasz modelu od rzeczywistości i bezpodstawnie uważasz płaskość kosmosu za pewnik. Przebrabialiśmy to już... a Ty dalej swoje.
Urocze:)
Chuck Norris doliczył do nieskończoności dwa razy.
A tak swoją drogą, to chyba można założyć, że skoro do czegoś nie możemy dotrzeć/zmierzyć/sprawdzić/łotewer, to nie mamy prawa twierdzić, że to jest takie a nie inne. Czyli, jeśli nie znamy granic wszechświata, to możemy zarówno założyć, że jest nieskończony bądź, że skończony jest. Czyli jest to rozmowa pseudofilozowicznych indywiduów, która nie prowadzi do żadnych konstruktywnych wniosków. Jako taka jest do niczego i tym stwierdzeniem zakończę udzielanie się tutaj.
Btw: jeśli Boga nie ma, to co jest? Czy to, że nie spotkałem Irmina Brzęczykwiszczykiewicza oznacza, że go nie ma? Zresztą "gdyby Bog nie istniał, to należałoby go wymyślić".
Jeden z najmądrzejszych postów, które od dawna na tym forum czytałem. Bardzo filozoficzny... a nie "pseudofilozoficzny".
A skoro mi zależy na opinii mądrych ludzi, pozwól, że Ci coś wyjaśnię odnośnie mojego "zaangażowania" w te pseudofilozoficzne rozmowy:
Śmieszy mnie od dawna pewne zjawisko: ludzie najwięcej gadają o rzeczach, które nie rozumieją i zrozumieć nie mogą. Najczęściej bowiem odnoszą swoje cenne słowa do rzeczy, które z definicji są poza ich zasięgiem. Np. "Bóg": Ktoś powie, że "wierzy". Sensowne zdanie. Ktoś powie, że "nie wierzy". Też sensowne zdanie. Albowiem i jeden i drugi nie mówi o Bogu, tylko o swoim stanie ducha, psychiki, którego doświadcza. Ale jeśli jakiś bezmózgowiec mówi "Boga jest taki i taki..." albo "Bóg nie może istnieć, bo..." to uwielbiam się na takich ludziach znęcać. Wypowiadają się bowiem na temat rzeczy, których doświadczyć nie mogą i nigdy nie będą mogli.
To samo dotyczy kosmosu. Najwięksi naukowcy są bardzo skromni w swoich ocenach. Na końcu mówią, że nie wiedzą jak jest, bo tego wiedzieć nie mogą. A tu proszę: mamy np. takiego geniusza Jesuschrysler, który jest sobie pewien, że kosmos jest "płaski":) Kiedy mu zwróciłem uwagę, że "płaski kosmos" jest tylko MODELEM myślowym (być może słusznym!) a nie odzwierciedleniem rzeczywistości, to biedak zaczął ze mnie robić ignoranta. Nie dociera do niego (jak i do wielu innych pseudofilozofów), że w przypadku wszystkiego, czego empirycznie zbadać nie możemy, operujemy modelami.
Dlatego jest wiele modeli kosmosu: może być plaski, może być elipsoidą, trójwymiarowy torus... wszystko to są modele a nie odzwierciedlenia rzeczywistości. Są co najwyżej możliwymi rzeczywostościami.
Moim zdaniem człowiek powinien się w sposób pewny wypowiadać jedynie na temat tych rzeczy, których może bezpośrednio doswiadczyć. Reszta jest poza naszym zasięgiem. Można o nich dysktuować, ale tylko pod warunkiem, że wszyscy będą zdawać sobie sprawę z tego, że operujemy jedynie modelami myślowymi a nie faktami empirycznymi. Tylko wtedy rozmowy pseudofilozoficzne mogą się przekształcić w rozmowy filozoficzne.
No ale cóż... nikt nie mówił, że filmweb jest zmartwychwstaniem starożytnej polis:)
Pozdrawiam Cię
Pyszczku drogi, płaski kosmos jest cholernie empiryczny, ale nie rozumiem, czemu nie dopuszczasz do siebie źródeł. Otworzyłeś w ogóle te linki?
Ach słońce, blagam, nie ośmieszaj się.
Twoje ciągle rzucanie jakimiś linkami tylko swiadczy o tym, że niczego nie potrafisz przedstawić we własnych słowach. A to z kolei świadczy o tym, że tych rzeczy zwyczajnie nie rozumiesz.
Ja nie potrzebuję żadnych linków, aby Ci wytłymaczyć, że MODEL myślowy nie musi (aczkolwiek może) odpowiadać RZECZYWISTOŚCI. Gdyby były empiryczne dowody na płaskość kosmosu to nikt współcześnie już nie mówił o elipsoidzie lub trójwymiarowym torusie. No ale cóż... kim są wybitni naukowcy w porównaniu z Tobą i tych linków Twoich :D
Problem w tym, że nie odróżniasz empirycznych dowodów od WSKAŹNIKÓW.
A wiesz co jest najgorsze w tym wszystkim: Twoje mniemanie, że nie jesteś zwyczajnym prostakiem. Nie mam nic do ludzi prostych... ale niech nie robią z siebie intelektualistów.
:*
>Twoje ciągle rzucanie jakimiś linkami tylko swiadczy o tym, że niczego nie potrafisz przedstawić we własnych słowach.
Co to znaczy? Mógłbym powiedzieć, że wszechświat jest płaski, ergo bez końca, a big bang uniemożliwia skończoność w trzech fazach. Ale bez poparcia źródłem to byłoby niczym.
>Ja nie potrzebuję żadnych linków, aby Ci wytłymaczyć, że MODEL myślowy nie musi (aczkolwiek może) odpowiadać RZECZYWISTOŚCI.
Może. I odpowiada.
>Gdyby były empiryczne dowody na płaskość kosmosu to nikt współcześnie już nie mówił o elipsoidzie lub trójwymiarowym torusie.
A kto mówi, w odpowiednim kontekście? Kim jest Lawrence Krauss w porównaniu z twoimi wybitnymi, wyimaginowanymi naukowcami...
>Problem w tym, że nie odróżniasz empirycznych dowodów od WSKAŹNIKÓW.
Nabijasz się ze mnie? Jak byś chciał inaczej udowodnić przestrzenną nieskończoność, jak nie pomiarami promieniowania, zależnościami i drogą logicznej eliminacji? A no właśnie, przestrzenną, skoro jesteś zamknięty na fakty, a największy kontrargument stanowi znieważanie oponenta i nazywanie płaskości tylko modelem (sic!), to zostaje osobliwość czarnych dziur. Chyba, że ogólną teorię względności chcesz rozwalić na forum filmowym, to by dopiero była sensacja. Albo powiedzieć, że najpotężniejsza znana dylatacja czasu nie jest wystarczająco empiryczna.
No i znów same niedorzeczności! To naprawdę zaczyna być jakaś szopka.
Czy ja gdzieś pisałem, że pomiary promienowania nie mają sensu? Tak dla Twojej wiedzy: nie ma w swiecie naukowym zgodności co do nieskończoności/nieograniczoności wszechświata. Jedyne co jest raczej pewne, to to, że (zasięg) nie może być MNIEJSZY od 78 miliardów lat świetlnych. To jest wskazówka, że być może jest nieskończony (raczej tak). Ale nie jest to pewne.
Pamiętasz jak na mnie wskoczyłeś, że napisałem nazwisko Schopenhauera? Że ja się niby powołuje na jakiegoś filozofa i że to jest załosne? A Ty co właśnie uczyniłeś? Ale nie będę takim bezmózgowcem i nie będę Cie za to ganił. Pragne jednak dodać, że Lawrence Krauss jest jednym z wielu i że w swiecie naukowym nigdy nie ma stuprocentowej zgody. Inaczej: nawet Krauss nie jest taki pewny swojego jak Ty.
Pisz co chcesz: Nie będę się w kółko powtarzał. I tak nic do Ciebie nie dociera:)
Żegnam
No i znów wykazujesz się z niewiedzą elementarną i niezdolnością do myślenia abstrakcyjnego!
Mylisz NIESKOŃCZONOŚĆ z NIEOGRANICZONOŚCIĄ. Coś może być skończone a jednocześnie nieograniczone. Przykład: powierzchnia kuli. Dla (modelowej!) dwuwymiarowej istoty, kolista powierzchnia jest skończona, ale nie ograniczona, gdyż nie ma dla niej punktu odniesienia w postaci środka. Może krążyć ile chce i nigdy nie dotrze do żadnego brzegu.
Kosmos może być właśnie skończony a mimo wszystko DLA NAS nieograniczony, bo nie pojmujemy jego "brzegów".
Wiem... zaraz znów odpiszesz coś w rodzaju "bullszit" albo wyślesz linka. Ale niestety, znów udowodniłeś, że myśleć nie potrafisz a wiedzę masz również bardzo ograniczoną (Zresztą bez umiejętności myślenia nawet wiedza Ci nie pomoże).
>Mylisz NIESKOŃCZONOŚĆ z NIEOGRANICZONOŚCIĄ
Skąd ten wniosek? Dalej opisujesz typową koncepcje wracania do punktu wyjścia, obaloną przez płaskość.
Możesz mnie wyzywać od najgorszych, ale ja operuje danymi. I przede wszystkim, spokojem. Tego ci brak.
Nie wiedzialem, że przez internet można mierzyć czyjś stan nerwowy. Ale niech Ci będzie:)
Gwarantuję Ci, kochanie Ty moje, że mi spokoju nie brakuję. Bynajmniej!:)
No i ten tekst z "danymi"... Bomba, naprawdę:) Pokaż mi choć jeden Twój post, gdzie przedstawiłeś dane i sam wyciągnałeś jakieś wnioski. Proszę bardzo, pokaż...
Sęk w tym, pseudointelektualisto, że przesyłasz jedynie linki, gdyż nie potrafisz się odnieść do żadnych argumentów. Nieważne czyje to są argumenty, zawsze przed nimi uciekasz.
I powiedz: ile razy mam Ci jeszcze powtórzyć, że obecnie w świecie naukowym "płaskość" kosmosu jest najbardziej PRAWDOPODOBNYM scenariuszem a nie PEWNIKIEM. Jeszcze 2 razy? A może do trzech sztuka?
I ile razy mam Ci tłumaczyć, że to co DLA NAS jest płaskie nie musi być w rzeczywistości "płaskie"?
Ach... kolejny geniusz filmwebowy:)
Błagam, zlituj się nad błądzącymi owieczkami i wytłumacz:
JAK TO JEST Z NIESKOŃCZONOŚCIĄ?
Nie muszę chyba dodowac, że oczekuję racjonalną i wyczerpującą odpowiedź... :D
Twój wniosek jest równie bogaty w przemyślenia co w przymiotniki...
A co to jest nieskończoność dla Ciebie? Jak zdefiniujesz coś czego nie można zmierzyć? Nawet jakby było nieskończenie wiele identycznych obiektów (jakichkolwiek) to nie byłbyś w stanie tego potwierdzić ze względu na ograniczony czas życia, jeśli istnieje nieskończona przestrzeń to rozbijasz się o ten sam problem czyli ograniczenie czasowe które nie pozwala Ci "przemierzyć nieskończoności".
Generalnie wypowiedź jest bez sensu. Ewidentnie nie masz intelektualnych narzędzi żeby właściwie rozumieć pojęcie "nieskończoności". Nieskończoność to model, a jeśli jest prawdziwy to jest niebadany, więc orzekanie o jego nieistnieniu jest raczej ignorancją niż inteligencja.
Zgadzam się ze wszystkim co napisałeś.
Ale warto by chyba dodać, że tak samo bezsensowne jak mówienie, że nieskończoności nie ma jest mówienie, że nieskończoność "na pewno" jest. Nic o tym nie wiemy i wiedzieć nie możemy. Mamy kilka modeli myślowych, na których bazują wspólczesne obliczenia, które nam z kolei pomagają uporządkować rzeczywistość. Ale są to... no właśnie (sam bardzo trafnie piszesz) tylko "modele".
Możemy tylko powiedzieć tyle: nie znamy granic wszechświata. Czy to oznacza, że wszechświat jest nieskończony? Niekoniecznie. Może być dla nas nieograniczony, gdyż jesteśmy ograniczeni do trzech wymiarów (+czas). Ale o nieskończoności powiedzieć nic pewnego nie możemy, bo ją nawet na poziomie teoretycznym nie jesteśmy w stanie pojąć. Nieskończoność po prostu przekracza nasze zdolności epistemologiczne.
Nieskończonośc jest bardzo prawdopodobna, ale nie może być dla człowieka pewnikiem. No chyba, że się jest ignorantem albo jakimś bezmózgowcem.
Pozdrawiam.
Z mojego punktu widzenia logiczniejsze jest założenie że nieskończoność w pewnej formie istnieje. Wspomniany wszechświat jest dobrym przykładem: Wszechświat nie może być nieskończony (mówimy oczywiście o części przestrzeni w której są galaktyki, układy, gwiazdy itd) ze względu na zjawisko sumowania fali (wzdłuż jednej osi których jest nieskończoność występowałoby nieskończenie wiele obiektów świecących których sygnał świetlny sumując się tworzyłby... nieskończenie dużo światła które nie zdołałoby się rozproszyć bez względu na obszar)ALE! Ale to nie oznacza że wszechświat jest zamknięty w jakiś granicach, po prostu gęstości występowania obiektów drastycznie maleje na małym obszarze (coś jak granica atmosfera-wszechświat) więc dalej już nic nie ma tylko przestrzeń. Swoją drogą (chyba) Hawking mówił że Wszechświat to anomalia w przestrzeni.
Więc nieskończoność jak sam wspominałeś występuje w wielu ciągach logicznych tłumacząc niepoznane. Jednak jej istnienie jest jak najbardziej logiczne i wiele modeli matematycznych i fizycznych w swoich równaniach używa jej jako pewnej stałej która skutecznie ułatwia obliczenia. Podobnie jak logiczne jest istnienie Boga (choćby nie wiem jak bardzo się napiąć nie ma sprzeczności logicznej w istnieniu Boga)
Dokładnie... nic dodać ani ująć.
Do mnie najbardziej przemawia zdanie, że wszechswiat jest nieograniczony ale (być może) skończony. Skończoność nie oznaczałoby, że wszechświat ma granicę, lecz że forma wszechświata przekracza nasze możliwości poznania (stąd tyle wykluczających się paradygamtów).
Tak czy inaczej masz rację, że zarówno nieskończoność jak i istnienie Boga byłyby "logiczne". Ale nie wszystko co logiczne musi istnieć:)
Pozdrawiam
O żadnych strunach nie było mowy, dziecko drogie :)
Nie wiem jak Ty to robisz, ale każda Twoja wypowiedź jest kolejną autokompromitacją. Masz jakieś wyjątkowe uzdolnienie pod tym względem. Gratuluję.
Teoria Strun jest jedną z najbardziej abstrakcyjnych z jakimi się spotkałem. Nie rozważam jej, ani nie biorę póki co pod uwagę. Oczywiście tylko krowa nie zmienia poglądów ale póki co nie ma podstaw by wierzyć w struny drgające w n wymiarach (oczywiście mówię o empirycznych dowodach).
Moje opinie opieram jedynie o zdobytą wiedzą i zaobserwowane zjawiska. O teoriach na które nie ma dowodów nie chcę dyskutować ze względów praktycznych: ani ja ani Ty nie mamy podstaw by ją popierać/odrzucać. Więc jest to swoisty pogląd, któremu bliżej do polityki niż do nauki. Matematyka ma tylko sens gdy jest narzędziem fizyki. Gdy natomiast jest swobodnym formalizmem... No niestety ale dla mnie to jest sztuka dla sztuki. Jest duża rzesza umysłów znacznych i naukowców do których moja wiedza w ogóle się nie umywa, którzy wierzą w zasadność tej teorii. Nie mam co się z tym kłócić.
Nie podlizuj się, bo to obrzydliwe. Wystarczająco dałeś mi już okazji, aby się nad Tobą znęcać... więc o co chodzi?
No i kto jak kto, ale Ty jesteś ostatni, który powinien od kogoś oczekiwać "elokwentnego komentarza". Nie dość, że Tobie się jeszcze nie udało napisać ani JEDNEGO (sic!) elokwentnego postu to na dodatek dajesz za każdym razem popis swojej niemożności myślenia.
Wszędzie gdzie widziałem Twoje komentarze tam Cię wyśmiewano i oskarżano o tchórzostwo. Przypadek? Chyba raczej jesteś typem człowieka, który twierdzi, że deszcz pada kiedy się na niego splunię.
Serio... większego f.r.a.j.e.r.a od Ciebie nie ma na całym filmwebie :D
Ale to dobrze... przynajmniej jest się na kim wyżyć.
:*