Dzieciak wychowany na fali modnych ostatnio pokemonów i gier komputerowych nie dostrzeże prawdziwego przesłania tego filmu. Ten film namawia do miłości, uszanowania bliźniego. Pokazuje, że tylko w obliczu wielkiego strachu tak naprawdę potrafimy przebaczać sobie nawzajem własne grzechy. Polecam
Bynajmniej nie zostałam wychowana na fali pokemonów czy gier komputerowych.
Bynajmniej żadnego przesłania nie widzę.
Czy mógłbyś mi powiedzieć w którym momencie ten film "namawiał" do uszanowania bliźniego i miłosci? Czy wtedy kiedy Amanda została wrzucona do dłu ze strzykawkami? A może raczej kiedy Murzyn padł martwy z kolczugą w karku? Nie... chwila... chyba raczej kiedy Xavier "pomógł" Addison...
Chyba, że masz na myśli wątek ojciec-syn. Ale jeśli według Ciebie to co przeżywał Eric miałby nas uczyć uszanowania bliźniego itd. No, ale nie przesadzajmy. Ten film to nie prawdziwe życie i nie ma w tym nic dziwnego, że nie mógł dogadać się z synem. Przecież nie mozna żyć zakładając, że zaraz stanie się coś złego, więc lepiej robić wszystko żeby było cacy, bo potem będzie się żałować... To by wyglądało tak:
-Daniel, co jest z Tobą? Dlaczego kradniesz?
-Och, daruj mi tego...
-Czy czujesz się nie kochany? Chcesz zwrócić na siebie uwagę?
-Dlaczego jesteś taki wścipski?!
-To się nazywa ojcostwo, synku.
-Uwierz mi, lepszym jesteś gliną...
-Daniel, tatuś Cię kocha. Wiem, bywam kiepskim ojcem, ale każdy popełnia błędy...
-Myślę, że powinienem wrócić do mamy wcześniej...
-Synku, chciałbym żebyś został... ale jeśli nie czujesz się ze mną szczęśliwy... Zrozumiem.
-Kurde, ojciec! Przestań zachowywać się jak ciota.
Oczywiście to był przykład, kiedy tylko Eric postępował według zasady uszanowania bliźniego:P Daniel jest bardzo zbuntowanym nastoltkiem, więc jeszcze nie mozna od niego tego wymagać he he
No, a co do przebaczania grzechów... To oczywiste, że w momencie kiedy dowiadujsz się bliskiej ci osobie grozi niebezpieczeństwo zapominasz, że jeszcze rano darłeś się na nią, bo znowu zostawiła brudne skarpetki na środku pokoju. Ale jak juz mówiłam: nie można zyć udając, że nie ma problemów, bo takie zawsze są w relacjach między ludźmi, zwłaszcza żyjącymi na co dzień razem.
Według mnie to żadne przesłanie, ale chętnie przeczytam co Ty miałeś na myśli.
Rzeczywiście przesadziłem, że cały film niesie w sobie przesłanie. Całość jest bardzo, lekko mówiąc, brutalna. Powinienem był napisać o pouczającym wykładzie tego psychopaty(nie pamietam jak miał na imię).
Mówił on o rzeczach bardzo oczywistych, ale będących niezwykle na czasie, takich o których wielu ludzi na codzień zapomina.
Uważam, że ten film jest przeznaczony tylko osób bardzo myślących.Pozdro
I muszę Cię po raz drugi poprosić, żebyś sprecyzował co masz na myśli. Pouczający wykład psychopaty? Swoją drogą nieźle to brzmi. Z tego co pamiętam to John przy byle okazji powtarzał jak mantrę "nie szanujecie życia, nie zasługujecie żeby żyć". Bardzo pouczające... Raczej paradoksalne. Facet, który poświęca resztę swojego życia żeby zabijać niewinnych ludzi. Tak zaryzykuję to stwierdzenie, bo jego ofiary często były niewinne. Gus, płacząca-dziewczyna, niedoszły samobójca z pierwszej części (czym on zawinił? tym, że życie go przerastało? musiał cierpieć wielkie psychiczne męki, a John zafundował mu jeszcze niewyobrażalne męki fizyczne), Daniel jak już gdzieś wspominałam też stał się ofiarą Jigsawa, mimo że przeżył.
Według mnie ten film nie ma przesłania. "Misja" Jigsawa jest tylko pretekstem do zabijania w wymyślny sposób, taki by wzbudzać niepokój i szokować widzów. Co mogłoby być ciekawego w filmie o facecie, który zabija bo lubi zabijać. Ten tym psychopaty szedłby na łatwiznę. Po co zagadki? Pieniądze wydane na wymyśle projekty? Jeśli satysfakcję przynosiło by mu po prostu odbieranie życia to mogłby to robić chćby w ciemnym zaułku... Jeśli lubił by zadawać ból to również to mógłby robić gdziekolwiek i czymkolwiek. Ale czy ludzie chcieliby to oglądać?
Jak dla mnie równie dobrze w roli psychpaty mógłby wystąpić koleś, który w dzieciństwie cierpiał okropną biedę. Mama mu zimą zamarzła, rodzeństwo pomarło z głodu... Jedynie on przeżył, trafił do sierocińca, skończył szkołę, znalazł dobrą pracę, trochę się dorobił... Ale nie zapomniał. Za tamte krzywdy obwinia spoleczeństwo i zaczyna się mścić. Tylko, że on w porównaniu do Jigsawa wybiera osoby, które za bardzo cieszą się życiem, są beztroscy, mają pieniądze... Sposób zabijania mógłby przejąć od Johna, ale on nie tłumaczył by tego tym że chce rozbudzić w nich instynkt przetrwania, ale tym że chce zadać ból, wymierzyc kare za ich beztroskość. Za to że nie mają prawa być tacy szczęśliwi, kiedy na świecie są bezdomni.
Kiedy mały Staś umiera w szpitalu na cośtam, bo jego rodzice nie mają pieniędzy na kosztowną operację.
Kiedy w Afryce dzieci umierają z głodu.
Kiedy...
No właśnie. Jeśli psychol ma zabijać to zabija, a powód zawsze się znajdzie. Ja napewno nie mam zamiaru czerpać mądrości życiowych z "pouczającego" wykładu Johna-psychola.
To spróbuj zastanowić się nad tym cytatem:
"-Wiedza o śmierci wszystko zmienia. Gdybym ci powiedział...
dokładną datę i czas twojej śmierci zburzyłoby to twój świat.Wiem coś o tym. Nie masz pojęcia jakie to uczucie gdy ktoś cię usadza i mówi, że umierasz. Ciężar tego. Tykanie twojego zegara. Przez chwilę całkowicie się załamujesz.Inaczej postrzegasz rzeczy, inaczej czujesz rzeczy.
Zwracasz uwagę na picie szklanki wody, czy też spacer w parku.
Zegar tyka John. Większość ma szczęście, że nie wie kiedy zegar stanie.
To sprawia, że nie cieszą się życiem. To sprawia, że piją tę wodę.
Ale czy naprawdę się nią delektują?"
No właśnie. A teraz ja zapytam się Ciebie: Czy cieszysz się swoim życiem? Znam już odpowiedź: Tak. Ale czy wystarczająco? Czy na 5 minut przed śmiercią nie pomyślisz, że coś mogłam zrobić inaczej. Czy jeden mały szczegół nie uczyniłby twojego życia szczęśliwszym. Pomyśl:
-czy nie warto zostać ze swoim pierwszym chłopakiem?
-czy nie warto było dokończyć studiów?
-czy warto było pokłócić się z najlepszą przyjaciółką?
...nie wnikam.
W życiu należy nieustannie myśleć i dzięki temu starać się nie popełniać błędów. Jeden mały szczegół potrafi zaważyć na całości. Tak jak w komórce ludzkiej obecność jednego chromosonu mniej lub więcej decyduje czy urodzisz się z zespolem downa tak samo życie ludzkie składa się właśnie z takich malutich niuańsików.
Zastanowiłaś się już nad cytatem? Ja to zrobiłem. Dał mi dużo do myślenia,np.: do końca będę żałować tego, że kiedyś zdradziłem swoich przyjaciół. Z kolei ciesze się że w paru innych sprawach postąpiłem tak, a nie inaczej. Czy ten cytat nie skłania Cię do refleksji?
Większość ludzi wychodząc z kina podziwia te wszystkie okrucieństwa. Chcąc nie chcąc zachwycają się nad wykonanym z zegarmistrzowską precyzją planem zabijania. Ale tylko niektórzy myślą co tymi wszystkimi okrucieństwami chciał nam przekazać ten psychopata-idiota. I w tym cytacie chyba znalazłem odpowiedź na to pytanie. Jingsaw chce nam uświadomić, żebyśmy w życiu nie popełnili głupich błędów. Prawda, mógł to zrobić całkiem inaczej, ale kto obejrzałby film o staruszku, który namawia ludzi do zmiany swojego postępowania...przecież taki film nie zarobiłby kasy, a oto chodziło producentom.
P.S.
Tobie się chyba wydaje, że ja popieram to w jaki sposób ten psychopata postanowił spędzić resztę życia. NIE UWAŻAM TAK!!! To był kretyn i dobrze, że zginął w drugiej części. Szkoda tylko, że miał uczennicę (Amandę), ale dzięki temu film zarobi już w październiku kolejne miliony.
Jeśli jeszcze nie zrozumiałaś o co mi chodzi to nie wiem jak ci wytłumaczyć. Tytuł tego komentarza powinienem był nazawać 'To jest film dla inteligentych widzów". Pozdro
Ten cytat jest oczywiście bardzo mądry, ale nijak ma się do treści filmu. Dlatego nie zgadzam się, ze to film z przesłaniem. To mógł powiedzieć ktokolwiek w jakimkolwiek filmie, byle by był chory. Według mnie jedna mądra rzecz wypowiedziana przez Johna nie czyni filmu wartościowym. Ta "wartość" powinna być ukazana za pomocą fabuły, a nie jest.
No i nie do końca zgadzam sie z Twoją interpretacją tego cytatu. Jigsaw chce nam uświadomić żebyśmy w życiu nie popełniali głupich błędów? Ja absolutnie się z tym nie zgadzam. Według mnie chodzi raczej o to żeby zwolnić, uświadomić sobie jakie kruche jest życie, zacząć cieszyć się małymi rzeczami... No i jak już mówiłam ten cytat nie jest adekwatny do treści filmu. To słowa chorego człowieka, który został w brutalny sposób uświadomiony, że nie bedzie żył wiecznie.
Czy na 5 minut przed śmiercią nie pomyślę, że coś mogłam zrobić inaczej? Według mnie takie myślenie jest bez sensu. Ludzie uczą się na błędach. Oczywiście bardzo fajnie jeśli popełniamy ich mało, ale też nie widzę sensu skrupulatnie anlizować każdy krok, jaki chcemy postawić na drodze życia, bo może się okazać że to życie przeszło obok. No i trzeba wziąć pod uwagę, że pewne wybory wydają nam się dobre teraz, będą się wydawać dobre za rok, ale za pięć lat możemy uznać, że jednak popełniliśmy błąd. Nie ma sensu niczego żałować, czasu i tak nie cofniemy. Warto za to szukać pozytywnych stron sytuacji. I myślę, że właśnie bliżej takiego rozumowania był John podczas rozmowy z Ericem. Szukać pozytywnych stron, myśleć pozytywnie, przebaczać, nie martować życia na coś takiego jak pracoholizm, który oddala od rodziny, itd.
Oczywiście, jeśli ktoś dzięki temu filmowi stał się lepszym człowiekiem to bardzo się cieszę, Ja jednak dalej utrzymuję, że nie mogę nazwać Piły 2 filmem wartościowym. Mi się on jednak podobał z innych względów niż brutalność, chociaż myślę, że aż tak dużo jej nie było. Na mnie pod względem wrażenie zrobiła tylko maska śmierci, piec (kiedy oglądam film po raz kolejny te wątki omijam) i konwulsje płaczącej-dziewczyny Myślę, że Dom 1000 trupów był o wiele gorszy. W każdym razie takie rzeczy mnie nie bawią. Tym bardziej, że mieszkam sama, jestem introwertyczką, za dużo myślę i mam potem chore jazdy. Ja uwielbiam ten film, bo: jest grupka różnych ludzi postawiona w niezwykłej sytuacji, co zawsze mnie przyciagało; jest relacja ojciec-nastoletni syn, co też mnie zawsze przyciągało; i jest owy nastoletni syn, który jest w tym wypadku zarąbiście przystojny, a to przyciąga mnie do kwadratu:P
Aha, i wcale nie sądziłam, że popierasz postępowanie Johna. Pozdrawiam
Ten Kretyn wcale nie zginął! na filmie ten detektyw (chyba Mathew) zostawia Jigsawa pobitego w aucie, gdy film się kończy widać jeszcze samochód którym przyjechał ten detektyw z tym sadystą. Ten SADYSTA wydaje mi się że uśmiecha się jeszcze jakby był zadowolony, że cała ta grupa (prócz Daniela) ginie. Wydaje mi się że Jigsaw zastanawiał się nad następną chorą gierką, którą zrealizuje ze swoją ,,kochaną" córeczką! Fajny film! Super zakończenie!
Myślę, że przekonałaś mnie do swojej opinii. Jednak nadal uważam, że ten film ma swoją drugą, ukrytą stronę i nie chodzi w nim tylko o zabijanie bezbronnych ludzi.
Może powodem tego, że w ostatnim czasie we wszystkim doszukuję się pozytywnych stron jest to,że się zakochałem. Obrałem trudną drogę w zalezieniu przesłania Piły. Uważam, że je znalazłem i tego się trzymam.
Chyba nie zaprzeczysz, że Piła jest znacznie wartościowszym filmem od na przykład takiej Wojny Światów. Tam jedynym wątkiem paramiłosnym jest rozwód i zachowanie pseudo ojca próbującego ocalić swoje dzieci. W Pile przynajmniej ktoś walczy o życie ofiar psychopaty i są pokazane uczucia.
Porównaj Piłę do innych horrorów. Wszędzie gra się na uczuciach bohaterów, ale tylko tutaj jest powiedziane, że nie szanowałeś życia, musi spotkać cię kara (Może nie koniecznie od razu śmierć, chociaż alkoholikom co katują swoje żony i dzieci należałaby się).
A za co jeszcze lubisz ten film (oprócz tego Daniela, w którym zakochałaś się)? Naprawdę nie dostrzegasz rzadnych plusów tego filmu poza pomysłowością zabawek do zabijania?
Ja nigdy nie twierdziłam, że ten film jest bezmyślną siekaną. Po prostu nie ma przesłania, ale sama historia jest bardzo fajna. Lubie w nim wyrazistość postaci. Część osób narzeka na kiepskie aktorstwo, ale ja uważam, że bohaterownie są genialnie przedstawieni. No i klimat jest super. Kiedy oglądam film urywkami, wracam tylko do konkretnych scen to tego nie doceniam, ale kiedy jade od poczatku do końca to jest jak... trans...
A jeśli chodzi o zabawki do zabijania... za każdym razem kiedy słyszę, nagranie na taśmę dla Michaela wybucham śmiechem: "To jest maska śmierci"...jakie to groteskowe...
Nie wiem co jeszcze mogę na temat zalet tego filmu. Myśle, że to jest po prostu tak, że niektóre filmy "się czuje" i chce się do nich wracać. Po prostu zahaczają one o jakiś takie nasze podświadome ciągoty, upodobania...nie wiem jak to nazwać... Ja już taka moją jedną "ciągotkę" zdemaskowałam i jest to wspomniane postawienie grupy różnych ludzi w nadzwyczajnej sytuacji bez możliwości wycofania się z owej sytuacji. Kiedyś szalałam za serialem Rozbitkowie... Wiesz, grupa ludzi ocalałych z katatrofy samolotu i uwięziona w samym sercu amazońskiej dżungli. Nie mam pojęcia skąd się takie rzeczy w nas biorą... W każdym razie w pierwszej części Piły nie było tego elementu i ,o dziwo, film nie zrobił na mnie wrażenia. Owszem, podobał mi się, ale daleko mu do wywarcia takiego wrażenia jak dwójka. Jakiś milion lat świetlnych.
W każdym razie nie zaliczam się do osób, które uwielbiają ten film z powodu pułapek i tego że "tamtemu facetowi tak fajnie flaki wypłynęły".
Pozdrawiam:)
Co do gry aktorskiej to też uważam, że nie jest ona rewelacyjna, ale w tym przypadku wszystko zależy od scenariusza. Jeśli rola jest beznadziejna to nawet taki Keanu Reeves nie zagra jej dobrze. Akurat w Pile role nie były wg mnie łatwe do zagrania i chwała wszystkim aktorom za to, że zagrali je tak jak zagrali. Zawsze mogło być gorzej.
Nierozumiem dlaczego tak nie lubisz Amandy. Powiem szczerze, że do ostatniej sceny to była moja ulubiona bohaterka. Niezbyt wygadana (jak ja), nawet ładna i mimo, że jest kobietą najłatwiej było mi się z nią identyfikować. Teraz za to, że została kontynuatorką pracy Jingsa straciłem do niej zaufanie, ale jeśli w III części zastrzeli ją jakiś glina to będzie mi jej bardzo szkoda.
Osobiście najbardziej nienawidzę latynosa. Mam nadzieję, że nie należysz do kobiet co zachwycają się facetami w stylu macho. Ten jego odrażający styl styl bycia, chęć rozkazywania wszystkim...coś strasznego.
Mi bardziej podobała się jedynka. Bardzo różniła się od wszystkich kasowych produkcji z Hollywood. Dwójka nie jest już tak wyróżniającym się filmem, chociaż ten wspaniały klimat nadal występuje. Ciekawe jak będzie wyglądać trójka. Według mnie Amanda prześcignie mistrza i będzie jeszcze bardziej bezwzględna, ale pod koniec zostanie złapana i zastrzelona przez...Daniela (który w międzyczasie wyrósł na super glinę). To byłby szok. Lepiej żeby Amanda nie wyszkoliła ucznia i cała seria Piły zakończyła się na III części, bo następne filmy mogą już się zrobić nudne. Pozdro =))
Oho, ale w takim razie akcja trójki musiałby być mocno przesunieta w czasie, bo Daniel by potrzebował dobrych kilku (kilkunastu?) lat żeby zostać super gliną. Nie wiem jak to dokładnie jest w Stanach, ale myślę, że Daniel miał 16-17 lat, ostatnia klasa High Schol chyba, w każdym razie trzeba dodać 2 lata przerwy w życiorysie na leczenie psychiatryczne, później akademia policyjna (wcześniej collage?) zdobycie doświadczenia... Ufff...
W każdym razie nienawidzę Amandy, bo była podłożoną świnią. Sądzę że można ją nazwać zdrajczynią, a jak dla mnie zdrajca jest gorszy od najpodlejszego wroga. No i nie uważam żeby była ładną kobietą, widziałam w niej coś obrzydliwego wręcz: masywna sylwetka, szeroka szczęka, fryzura a la koleś z Rasmusa i te wytrzeszczane gały. Oczywiście dopóki nie wiedziałam, że jest podłożona nie przeszkadzał mi jej wygląd, wogóle nie zwracałam na to uwagi, ale później... uuu... I ta jej pełna satysfakcji mina, kiedy została już sama z Danielem w łazience. Zero współczucia, chciaż najlepiej wiedziała jak to jest być bohaterką gry Johna. Nawet jeśli później była mu wdzięczna, to chyba nie zapomniała jak to jest grzebać w ciepłych wnętrzościach człowieka? Widziałeś w niej kogoś kto podejmuje misję ratowania ludzkości z dobroci serca? Bo chce ich tak naprawde uratować, tak jak uważała że uratował ją John? Bo ja widziałam tylko zimną s***.
A jeśli chodzi o Latynosa, to był chamem. Nienawidzę agresywnych ludzi, którzy wykorzystują siłę fizyczną do rozstawiania innych po kątach. Ale na ekranie mi nie przeszkadzał. Uważam, ze był fajną postacią. Wnosił do filmu dużo napięcia. Oczywiście, broń Boże, się z nim nie identyfikowałam:D No i z pewnością nie zachwycam się facetami w stylu macho. Jakąś tak zawsze mam gdzieś w głowie świadomość jacy to ludzie są malutcy i bezbronni wobec świata. Dla mnie macho to jedno wielkie kłamstwo. Zresztą tacy ludzie zwykle tylko pozują na twardzieli, a tak naprawde są najbardziej zagubieni i w dodatku chodząc zajmują zdecydowanie za dużo chodnika:P Oczywiście bez powodu srających w portki kolesi też nie trawię. No i może przypomnę, że Daniel jest słodki:P A na macho chyba się nie łapie:)
Ja trójeczki nie mogę się doczekać jak żadnego innego filmu w całym życiu:) Myślę, że Eric i Daniel jeszcze jakąś rolę odegrają, nie będą tylko statystować i to w dodatku w cudzych wspomnieniach. Może nawet będą po raz drugi filarem historii, w której tle oczywiście nie zabraknie nowych zagadek i ofiar. Według mnie nie powinni wnikać zbyt głęboko do kolejnej historii, ale przede wszystkim dokończyć wcześniejsze watki tz. co się stało z Gordonem? Jak skończy Eric? Pozdrawiam^_^