Zasiadając do tego filmu, kompletnie nie miałem pojęcia czego się spodziewać. Nigdy wcześniej o nim nie słyszałem, a występ Guya Pearca nie gwarantował udanego obrazu. Gdybym wiedział, że za scenariusz odpowiedzialni są panowie od rewelacyjnych "Ludzkich dzieci" pewnie bym się uspokoił. Nie wiedziałem, tym bardziej miłą więc miałem niespodziankę, bo film okazał się naprawdę ciekawy.
Zaczyna się dość interesująco i tajemniczo - Jimmy czekając na naprawę samochodu wstępuje do mężczyzny przepowiadającego przyszłość. Ten w czasie wróżenia widzi coś przerażającego w przyszłości bohatera i niespodziewanie przerywa seans. Sceptyczny na początku Jimmy, biorąc zachowanie wróżki za część show, zaczyna wkrótce jednak powątpiewać, gdy część informacji które usłyszał sprawdza się. Od tej chwili zaczyna szukać prawdy, ale jednocześnie chce uniknąć przeznaczenia...
Takich filmów było już wiele, ale o dziwo to nie przeszkadza w oglądaniu "Pierwszego śniegu". Jest to obraz bardzo spokojny, niespieszny, ale jednocześnie trzymający w napięciu pomimo iż fabuła nie jest aż tak bardzo skomplikowana i nie obfituje w zaskakujące zwroty akcji. „First snow” mówi o konsekwencjach decyzji z przeszłości, które nadejdą prędzej czy później. O wierze we wróżby, przewrotności losu i walce z nieuchronnie nadciągającą przyszłością, której nie da się zmienić cokolwiek byśmy nie zrobili. A także zastanawia się nad tym, czy przypadkiem właśnie nasza wiara w to co ma nadejść, to że znamy przyszłość nie powoduje spełnienia przepowiedni...
Zaskoczył mnie bardzo Guy Pearce bo zagrał naprawdę dobrze i przekonująco. Wyróżnia się też J.K. Simmons. Kolejne plusy to całkiem dobrze napisany scenariusz z naturalnymi dialogami, ładne zdjęcia i przyjemna dla ucha muzyka Cliffa Martineza - każdy jego następy soundtrack (ten także) brzmi jak kopia z „Solarisa”, ale ponieważ melodie te urzekły mnie przy tamtym filmie, to i teraz miło mi się ich słucha.
Szkoda jedynie, że film pod koniec bardzo zwalnia i traci tempo, przez co zakończenie zdaje się być nijakie i mało ciekawe.
7/10
Ja również rozpoczynając oglądanie tego filmu nie wiedziałam czego się spodziewać. Zgadzam się z Tobą, że początek filmu jest interesujący i tajemniczy i podzielam Twoje zdanie co do Guy'a Pearce'a oraz 'niewymuszonych' dialogów.
Na tym kończy się zbieżność opinii... Uważam, że taki obiecujący pomysł można było zrealizować o niebo lepiej. Mnie nie trzymał w napięciu, raczej w oczekiwaniu na coś konkretnego. Film mi się dłużył i do samego końca czekałam na jakieś przełomowe wydarzenie. Nic się jednak nie działo czego bym się nie spodziewała. Zawiodła mnie szczególnie końcówka filmu. Daję 5/10.