Ten film jak dla mnie ma zaskakująco wysoką ocenę tutaj, no ale cóż... o gustach ponoć się nie dyskutuje ;) Ja w każdym razie uważam, że jedyną dobrą rzeczą w tej produkcji był pomysł wyjściowy oraz kilka scen ataków pikseli. Mój główny zarzut jest taki, że jak na komedię to ten film nie śmieszy. Lubię różnego rodzaju poczucia humoru, także te głupkowate i absurdalne, no ale według mnie tu to wszystko jest robione na siłę. Może innym to przypadło do gustu, ale mi zdecydowanie nie. Zwłaszcza kumpel Sandlera grający stereotypowego nerda nie jest zabawny, tylko irytujący. I nie chodzi mi o użycie samego stereotypu, ale o jego nieśmieszne wykorzystanie. No chyba, że kogoś śmieszy sam fakt, że ta postać była totalnie żałosna. Jeśli chodzi o zabawne ukazanie nerdów to panowie od tego filmu powinni zobaczyć jak zrobiono to elegancko w teorii wielkiego podrywu i od nich brać przykład ;) Może jednak takie było jego zadanie? Może w porównaniu z tą postacią po prostu lepiej miał wypaść Sandler oraz Kevin James? No ale przy tamtym nerdzie nawet deska sedesowa wypada śmieszniej, więc to żaden wyczyn. Film też nawet nie próbuje stwarzać pozorów jakiejkolwiek logiki. Ot dzieje się to co chcą scenarzyści bez żadnych rób wyjaśnień, a widz ma się po prostu cieszyć kulawą komedią oraz pikselami. Sorry, ale nie dla mnie takie zagrywki.