nie rozumiem, skoro film jest na podstawie książki przetłumaczonej na język polski pod tytułem "Coś pożyczonego", to dlaczego tłumaczenie tytuły filmu brzmi "Pożyczony narzeczony"? Dystrybutor jak zwykle musiał dodać coś od siebie
Jak to zazwyczaj bywa musieli "ulepszyc" tytuł. Az ciekawa jestem jak przetłumaczą kolejną częsc jeśli dojdzie do ekranizacji.... Bedzie tak samo jak z "Kac Vegas z Bangkoku"....
również nie rozumiem dlaczego tak został przetłumaczony tytuł , przecież ma już swój tytuł książkowy , dlaczego więc tak nie mogło zostać ?
moze dlatego, że powiedzenie "sth borrowed, sth blue, sth old and sth new" - przetłumaczone czy nie - nie funkcjonuje w polskiej kulturze, podobnie jest z dubbingiem, to nigdy nie jest dosłowne tłumaczenie, tylko nawiazania do kultury ( i popkultury) oraz realiów danego kraju i nikt się nie czepia:)
Powiedzenia może nie ma, ale u nas też jest przesąd, że panna młoda w trakcie ślubu powinna mieć coś pożyczonego, coś niebieskiego, coś starego i coś nowego - więc ludzie chybaby zrozumieli ;) a poza tym przy tłumaczeniu książki jakoś tłumacz się nie martwił, że ludzie nie zrozumieją ;)
Mnie to wkurza...po prostu debile tłumaczenie. Nic dziwnego że nie znalazłam informacji, że film niedługo będzie w kinach skoro nazwa to " pożyczony narzeczony" WTF????!!!! że niby taki tytuł jest lepszy niż " Coś pożyczonego?"
Ja już dawno przestałam szukać logicznych uzasadnień tłumaczeń polskich tytułów... One po prostu nie istnieją ;)
Też tego nie ogarniam. Widziałam plakat tego filmu przez jakieś 2 tygodnie, przynajmniej 2 razy dziennie na przystanku i osz ty... uwielbiam te książki. Jestem oburzona tym, że tak skrzywdzili tytuł, ale to jest Polska i podobnie było... z wieloma.
Już nawet nie mówię o blond Darcy ...;/
Bo Polacy to prosty naród i by się nie domyślili, że "coś pożyczonego" to narzeczony... serio, pewnie by się nie domyślili. Eh.
Zapewne chodziło o posunięcie marketingowe, w tym przypadku IMO, nawiązanie do filmów takich jak choćby 'Narzeczony mimo woli'.
Choć moim zdaniem oryginalnie przetłumaczony tytuł brzmiałby o wiele ciekawiej. 'Pożyczony narzeczony' brzmi co najmniej tandetnie. Też minęłam ten plakat, nawet przyciągnął moją uwagę, pamiętam, że pomyślałam wtedy: "oho, kolejna komedyjka romantyczna z Kate Hudson, spoko, kiedyś może obejrzę". W życiu nie pomyślałabym wtedy, że to ekranizacja książki, którą niedawno z przyjemnością przeczytałam.
ja także nie dowiedziałabym się, że jest to ekranizacja książki, która bardzo mi się podobała, gdybym przypadkiem nie przeczytała o tym gdzieś na forum....