Przede wszystkim ma świetne dialogi, z których biła naturalność (poza kolacją u rodziców dziewczyny, która pomimo dobrego tekstu była na siłę). Ogólnie pozytywnie mnie zaskoczył. Nie spodziewałem się tak dobrego filmu klasy B (czy też dawniej nazywało się to "telewizyjnego"). Historia braci, którzy pomimo przeciwności losu odnajdują w Bogu inspirację i motywację, aby spełniać swoje plany związane głównie ze sportem i opuszczeniem wyludniającego się miasteczka (co potwierdza wiele ujęć zdewastowanych budynków i okolic). Jak to stwierdził jeden z braci: "Nie chcę uciekać, ale chcę za czymś gonić".
Aktorstwo przyzwoite jak na nieznane twarze (poza Polahą, Fisher, czy Mario Van Peeblesem, który gra pastora). Od strony technicznej dobrze zrealizowany. Dialogi świetne. Fabuła wzruszająca. Może ktoś stwierdzić, że naciągana, ale w sumie niektóre elementy fabuły wydarzyły się u mnie w rodzinie, czy kolegi, więc dla mnie nie było w niej przesady. Ponadto film ma świetny soundtrack. Kilka utworów znałem, kilka nieznanych wpadło w ucho. Dla mnie pozytywne zaskoczenie. Bardziej jest to film na poziomie świetnego "Woodlawn" niż "Biegnij i zwyciężaj".