Nie rozumiem paru rzeczy:
Po pierwsze, po co spór o prawdziwość przedstawionych wydarzeń? Mamy do czynienia
przecież z filmem niedokumentalnym. A film taki w jakimkolwiek wybranym przez siebie celu,
mógłby choćby opowiedzieć historię o tym, jak Japończycy kolaborują z Baskami. To, że film
taki jak "Pokłosie", nie jest w stanie żadnym abstraktem zmusić nikogo do żadnego myślenia,
to inna sprawa.
Po drugie, po co jakikolwiek spór o treść i przekaz filmu tak słabego jak "Pokłosie". Wyszedłem
z kina zmęczony, znudzony i zażenowany. Śmiesznością, niekonsekwencją i marnym
budowaniem napięcia. Przez pierwszą połowę naprawdę trzeba się zmuszać do oglądania
opowieści złożonej z takich wyświechtanych kalk, że głowa mała. Spadające butelki?
Młocarnia? Thriller? Błagam. Można się naprawdę odczepić od jakiegokolwiek stanowiska w
jakiejkolwiek sprawie w przypadku filmu tak upośledzonego.
Wyniesienie przez "twórcę" to mógłby być nawet ładny zabieg, ale w innym kontekście.