Ludzie, strasznie się podjaraliście :) Zarówno tego filmu, jak i jego twórcy nie należy traktować zbyt poważnie. Pan Pasikowski, po sromotnej porażce finansowej jego filmu "Reich", milczał przez 11 lat i kombinował, co takiego kontrowersyjnego i mocnego wziąć na warsztat, żeby odbić się od dna i powtórzyć wielki sukces "Psów". No i gdy pojawiły się książki Grossa, to postanowił, że zrobi film o paleniu Żydów przez Polaków, bo wiedział, że o takim filmie na sto procent będzie się mówiło i że znów jego nazwisko pojawi się w mediach. Przeczytałem parę wywiadów z Pasikowskim i doszedłem do wniosku, że nie jest to zbyt mądry jegomość i że nie można go zbyt poważnie traktować. Ma niewątpliwy talent reżyserski i dobrze podpatruje pewne chwyty stosowane w kinie amerykańskim, które z powodzeniem przenosi na polski grunt, ale to zbyt cienki bolek, żeby zrobić mądry, głęboki i ważny film o tak skomplikowanych sprawach jak relacje polsko - żydowskie. Ludzie, gdyby Grochola napisała powieść o powstaniu warszawskim, to też byście się tak podniecali ? Jedyny problem z tym filmem polega na tym, że będą go oglądać widzowie w innych krajach, którzy kompletnie nic nie wiedzą o faktycznej sytuacji wojennej na naszych terenach. W tym sensie film jest na pewno szkodliwy dla wizerunku Polski i Polaków na świecie. Ale polscy widzowie powinni "Pokłosie" zignorować. Ten film jest ważny jedynie dla pana Pasikowskiego i dla pana Stuhra, bo to kolejny krok w ich karierze, a rozgłos karierze zawsze służy.
Ludzie, wydajcie lepiej swoje 20 zł na "Miłość" Haneke, bo to autentyczne arcydzieło, którego nie wolno przegapić.