jakże niedocenianą, pomijaną milczeniem, jest rola Pana Roberta Rogalskiego jako Malinowskiego ("za włosy i o gościniec, za włosy i o gościniec"). To chyba rola życia... Dużego zdrowia i pozostaję z należnym szacunkiem!
Traumatyczne. Przyznanie, że zrobili to Polacy to konieczność uznania swojej winy, zgodzenia się z całym światem, że to obciąża nas. Bo to przecież przyznanie było. I prośba o zrozumienie, bo nie o wybaczenie. W całym filmie tylko ukrzyżowanie Stuhra Młodszego było jakby wzięte z innej estetyki. To jedno wywołało zgrzyt. Reszta złożyło się na jeden z najlepszych polskich filmów ostatnich lat. Na pewno świetne role Czopa i Stuhra (osobiście występ Czopa uważam za lepszy).
Cieszę się, że ktoś zauważył rolę Czopa. Też bardzo pozytywnie go odebrałam. Podobnie poruszyła mnie rola rola Rogalskiego. Zagrał tak doskonale, że miałam wrażenie, że to ktoś kto rzeczywiście w tym uczestniczył a nie aktor.
Nie podobała mi się scena śmierci proboszcza (zbyt melodramatyczne i nie wiem coby miała oznaczać) i ukrzyżowanie Józka - za zbytnią dosłowność. Nie pasują mi te dwie sceny.
Pełna zgoda. To Czop "niesie dramaturgię" filmu i chyba jego kreację moźna ocenić odrobinę wyżej. Chociaż obie na szóstkę z plusem. Czapki z głów.
Robert Rogalski, choć nie jest długo na scenie - jak powiedział Maklakiewicz - trzyma widownię - o tak - za pysk. Mnie do tej pory.
Scena z ukrzyżowaniem chyba świadomie jest trochę z innej estetyki - tylko czy wystarczy jako odkupienie?