http://wpolityce.pl/polityka/327310-berlin-holland-pokazuje-pokot-i-opowiada-ze- niektore-rejony-nie-przyjely-sie-do-polski-po-1945-roku-to-troche-ziemia-niczyja
„anarchistyczno-ekologicznie-feministyczny thriller z elementami czarnej komedii” - trochę dużo jak na jeden film... Obawiam się, czy nie będzie to typowy przerost formy nad treścią, ale z ciekawością obejrzę.
A ja właśnie mam ochotę obejrzeć żeby wyrobić sobie własne zdanie, z dala od polityki i tego całego piekiełka, które się otworzyło wraz z premierą.
Oglądając ten film będziesz w samym centrum polityki, dosłownie w jego jądrze, nawet o tym nie wiedząc. Bo oczywiście film wyprodukowany za pieniądze niemieckie opowiadający o strasznych Polakach mordujących zwierzęta w dziewiczych niemieckich lasach, które przez Stalina dostały się w łapy dzikusów ze wschodu jest daleki od polityki. Oj, naiwni ludzie. Poza tym cała literatura Tokarczuk jest przesiąknięta niechęcią do obecności Polaków na tych ziemiach.
Film wpisuje się także jak ulał w lewicowe fobie "proekologiczne" (cudzysłów nieprzypadkowy), za którymi kryje się biznes taki, że handel powietrzem to jest pikuś i drobne na waciki.
Obejrzałam i nie miałam tego wrażenia, przynajmniej takiego jak przeciwnicy reżyserki. Dlaczego? Bo polityka nie jest mi obca, ale umiem się na nią wyłączyć, zwłaszcza na filmie. I potrafię rozróżnić niechęć do pewnych postaw ludzkich, a Polaków w ogóle. Tu jej nie ma, ale to trzeba iść do kina i dać się ponieść tej przesiąkniętej realizmem magicznym opowieści ;)