...Z tym filmem jest jak z przepowiedniami filmowej Cristal Delgiorno, które dają obietnicę
tego, że będzie tylko lepiej...,niektórzy uwierzą i wbrew temu, co widzą dadzą szansę-w tym
wypadku Allenowi, albo z chłodnym dystansem podejdą do kolejnego dzieła i nie dadzą się
uwieść obietnicom...
...Film ogląda się nieźle,ale bez szczególnego zaciekawienia na poziomie reakcji
bohaterów...Jak to u Allena-bardzo naturalnie wypadają ludzkie frustracje, werbalizowane
potrzeby,'zrządzenia losu',próby mierzenia się z codziennością ,ale może dlatego film ten
momentami męczy - czy to my już więcej wiemy o życiu, czy coraz mniej
wszechogarniających emocji potrafi nas zaskoczyć?Pewnie tak...i mam wrażenie, że ten
syndrom dopadł Allena, który właściwie nie ma już wątpliwości, nie stawia pytań, nie szuka
karkołomnych, przeintelektualizowanych odpowiedzi...tylko 'odtwarza' świat,z którym
obcował, obcuje, który 'przepracowuje' od lat, w którym różne rzeczy się dzieją i dziać się
będą niezależnie od naszego miejsca w tym wszechogarniającym chaosie...
Miłego oglądania :)