Jeśli miałbym doszukiwać się na świecie rzeczy, które są pewne niczym śmierć to z pewnością na liście znalazłby się Woody Allen i jego twórczość. Jest on obecnie bowiem najbardziej płodnym reżyserem Hollywood, o czym przekonuje swoich fanów każdego roku.
Gwiazdorska obsada (Watts, Banderas, Hopkins, Brolin), reżyserski geniusz i Londyn. Niby wszystko jest, a jednak nie ma nic. Co prawda „Poznasz przystojnego bruneta” nie jest złym filmem, ale patrząc z perspektywy nazwiska jego twórcy trzeba spojrzeń na to trochę bardziej krytycznie. Reżyser „Annie Hall” przyzwyczaił już do swojej błyskotliwości, inteligentnych dialogów i specyficznego poczucia humoru. Pokazaniu ludzi żyjących wedle swoich zasad i myślących stereotypami. W tym obrazie to wszystko jest, ale brakuje kropki nad „i”, aby można nazwać go filmem w stu procentach udanym. Winę za to ponosi sam Allen, który opowiadając historie bohaterów pozostawił ich w punkcie kulminacyjnym bez wyjaśnień. Zapewne tak miało być, ja jednak tego do końca nie kupiłem.
Zapraszam na mojego bloga ;)