Seans "True Crime" przytrafił mi się krótko po obejrzeniu "The Unforgiven" i "Mystic River" - no i niestety w porównaniu z tymi tytułami kryminał Eastwooda wypada zwyczajnie blado. Prawdziwy dramatyzm udziela się dopiero przy końcówce, wcześniej zbytnio szkodzi naciągana, sztampowa historia i przewidywalny obrót akcji. Wątek obyczajowy (córeczka, była żona) bardziej szkodzi niż pomaga. Zdecydowanie lepiej film wypadłby jako czysty kryminał - zwłaszcza, że czasu na rozwijanie wątku śledztwa nie trzebaby było dzielić z melodramatem.