Generalnie całość robi niezłe wrażenie, szybka akcja, tytułowy przekładaniec przeniesiony dosłownie w sferę realizatorską, niezła obsada (i to nie Craig stoi na jej czele - to według mnie dość "drewniany" aktor, szczególnie jeśli chodzi o odgrywanie emocji), milutka laseczka, generalnie "pozytywny" wydźwięk (poza sceną końcową, ale na dobrą sprawę nie jest ona całkowicie nie uzasadniona - jak bawisz się ogniem w końcu wcześniej czy później się poparzysz - jak by na to nie patrzyć to Craig gra jednak przestępcę żeby nie powiedzieć bandziora) - ale....
Ale wiele naiwności wymaga od widza ten film, żeby bezkrytycznie przyjmować obrót spraw w nim przedstawiony i pewne sytuacje, nie pociągające za sobą żadnych lub znikome konsekwencje w kontekście rysowanych "realiów" :D I za tę nieuzasadnioną wiare w to, że widz nie zauważy, wybaczy albo przyjmie na wiarę tylko 6/10.
Fajna bajka, dobrze się ogląda, ale tylko bajka!
A, jeszcze jedno. Nie do końca są dla mnie jasne motywy działania tego fiutka w ostatniej scenie. Zabił za dziewczynę czy może dlatego, ze jakimś przedziwnym cudem odkrył prawdę o całym tym przekręcie? No i taka niefrasobliwość ze strony nowego "króla" podziemia? Testosteron mu udeżył do głowy? No cóż w końcu sam już napisałem o mnustwie naiwności. A najwyraźniej producentom zabrakło już cierpliwości lub funduszy żeby nieco tę historię pogłębić, uwiarygodnić, nieco odschematyzować (w sensie rozwinąć nie tylko mignąć przed oczami).
Jeśli chcesz oglądać rzeczywistość, wystarczy odsłonić firanki i wyjrzeć przez okno... moim zdaniem film ma być rodzajem eskapizmu. Rozumiem, że coś może się komuś podobać lub nie, ale jeśli chodzi o kino, uważam, że argumenty na niekorzyść filmu typu: "Fajna bajka, dobrze się ogląda, ale tylko bajka!" nie są mądre... Film akcji to jednak w dużym stopniu oderwanie od rzeczywistości a nie dokument.
Co do "fiutka" (rozumiem, że chodzi Ci o Sidney'a), to ja zakończenie filmu interpretuję w następujący sposób. Temple (Michael Gambon) opowiedział XXXX (Daniel Craig) historię: "Któregoś dnia to Ty zasiądziesz na moim miejscu i będziesz prawił morały. (...) Rodzimy się, dostajemy po tyłku, staramy się coś osiągnąć, obrywamy bardziej, wspinamy się wyżej, obrywamy mniej. Aż któregoś dnia docieramy tak wysoko, ze zapominamy o bolącym tyłku - witamy w "przekładańcu" synku." Zawsze, prędzej czy później, ktoś kto jest "na górze przekładańca" popełni jakiś błąd i znajdzie się ktoś, kto to wykorzysta. XXXX ostatecznie dochodzi na szczyt wykorzystując błędy Temple'a. Miał doskonały plan, żeby to osiągnąć, ale sam popełnił błąd: ukradł czyjąś dziewczynę i nie przewidział, jakie mogą być tego konsekwencje. Zlekceważenie Sidneya się na nim zemściło a cykl "przekładańca" zamyka się i zaczyna od nowa... "Umarł król! Niech żyje król!"
p.s. poprawnie pisze się "mnóstwo"
Drobne spojlerowanie:
Właśnie przed chwilą zjechałem Lucky Number Slevin za to, że jest nierealistyczny i podałem Layer Cake jako przykład filmu gdzie wszystko dzieje się tak jak powinno. Tak więc proszę podaj mi kilka przykładów co to za niby konsekwencje, które powinny wyniknąć z tych obrotów spraw, a których to nie ma(ja się dopatrzyłem tylko jednej i to dyskusyjnej). Odnośnie "fiutka" to o ile pamiętam miał co najmniej jeden motyw na zrobienie tego, czego zrobił(w zasadzie to nawet dwa jeśli tylko miał dobre uszy). Czy mam rozumieć, że problemem dla ciebie jest to, że nie było to wyjaśnione? W takim razie nie polecam ci oglądania Magii Przypadku bo się zapłaczesz. "Niefrasobliwość nowego króla"? "Testosteron uderzył mu do głowy"? O jaką niefrasobliwość ci chodzi? O to, że tak nieeeesssaaaamowicie ryzykował podrywając dziewczynę niedzielnego gangstera, która chyba nawet nie była jego dziewczyną? Nieuzasadniona końcówka, a co to w ogóle u ciebie znaczy "uzasadniona"? Jeżeli to jest to o czym myślę to jest w pełni uzasadniona, bo jest prawdziwa i życiowa, nie tylko w tej bajce.
A tak na marginesie, zanim ciulu zaczniesz zdradzać elementy fabuły to pisz na początku "SPOJLER".