Cały film jest o próbie sprzedania jakichś brązowych kradzionych tabletek- ten nie chce kupić, dla tamtego też za drogo, więc ci co je ukradli nie mają komu sprzedać bo chcą za nie za dużo kasy i tylko się spotykają i w kółko gadają o tym samym ....nuda...nic się nie dzieje, flaki z olejem. Wszystko w towarzystwie jakichś menelowatych ćpunów. Główny bohater nieciekawy, nijaki, apatyczny, przedstawiany jest jako jakiś cwaniak i sprytny chłopak (wyglada na 50 lat) który chce kończyć „karierę” (ta jego kariera polega na byciu chłopcem na posyłki) ale wszystko za co się bierze w tym filmie mu się nie udaje, jest kiwany i przez szefa i przez innych (jakiegoś Serba od tabletek, drugiego szefa), nie tworzy swojej historii tylko biernie reaguje na wydarzenia (jak matoł), a na koniec nie tylko zostaje z niczym (bez kasy za tabletki) ale jeszcze go rozwala jakaś jąkającą się sierota (za to że zabrał mu dziewczynę- Sienne Miller- która występuje tu w 2 scenach i zakochuje się niewiadomo dlaczego od 1 wejrzenia w głównym bohaterze, bo do niej zadzwonił, a ona już ściągnęła majtki). Wogole ta jego cwaniacka gangsterowatość opiera sie na tym, że inni mu mówią co ma robić a on nie lubi broni i nie umie strzelać (jak chciał kogoś załatwić to wynajął zabójcę ale oczywiście nic z planu nie wyszło) a jak napije się whiskey to potem leży pół dnia w łóżku z kołdrą na głowie. W filmie brakuje dobrych scen akcji (cała akcja sprowadza się do bełkotliwej nawalanki jakichś ćpunów lub do kopania jakiegoś leżącego), dialogi są czerstwe i nudne, całkowity brak humoru (nie ma ani jednego żartu), a intryga sprowadza się do poszukiwania kupca tabletek. Nie wiem też dlaczego ten film ma być kryminałem bo żadnej kryminalnej intrygi tu nie ma. Chyba że za zagadkę kryminalną uważamy - „kto w końcu kupi tabletki?’. Pozostali angielscy gangsterzy, którzy zostali tu przedstawieni sprowadzają się do 2 dziadków - dwóch „szefów” z których jeden jest informatorem (i za to ginie) i to on nadaje „fuchę” bohaterowi w postaci skontaktowania się z ćpunami od tabletek i próbie zakupu od nich towaru (a oni nie chcą tanio sprzedać i powstaje pat) a drugi dziadek ma 2 pomocników (sprawnie posługujących sie magnetofonem i dyktafonem) i dzięki temu na końcu on przejmuje tabletki (kiwając głównego bohatera - twierdząc, że życie to przekładaniec bo raz jest tak a raz tak - to główna mądrość filmu). Główny bohater podczas swojego tabletkowego zadania „współpracuje” z 4 innymi gangsterami - dwóch z nich jest „starsza stopniem” (też takie dziadki) i właściwie też mu tylko rozkazują, nic nie robiąc, a pozostałych dwóch -mimo że młodych- (w tym Tom Hardy) robi za tło, występując może w sumie przez 2 minuty na ekranie (ich rola sprowadza się do siedzenia na kanapie z zaspaną miną lub przy stole z kieliszkiem). Nic tu do siebie nie pasuje i nie trzyma się kupy. Cały pomysł na film wogole „nie zagrał”. To niewiarygodne jak apatyczna, bierna i nijaka jest akcja w tym filmie, jak beznadziejnie wykorzystana fabuła i jak temat „bycia gangsterem” czy „ostatniej akcji w karierze” (której nie ma, jest koniec kariery bez kariery) został tu koncertowo spaprany. Po gangsterskich klimatach nie ma tutaj śladu a przecież to film o gangsterach. Nic dziwnego, że nikt o tym filmie nie słyszał, Guy Richie zrezygnowal z reżyserii, a porównywanie go do takich filmów jak Porachunki czy Przekręt jest jak porównanie Legii Warszawa do Dudelange Luksemburg.
może jeszcze warto dodać, ze główny bohater jest takim lepszym"cwaniakiem" (za co się nie zabierze to spie**y), że nawet jak Sienna Miller ściąga na jego widok majtki od pierwszego wejrzenia, to tuż przed konsumpcją przychodzą eksperci od dyktafonu i magnetofonu i go porywają, więc nasz "cwany chłopak" nawet nie po**chał, co wydawało się najprostszą rzeczą na świecie. smuteczek :(