sylwester, znany bardziej z duetow ze speedym i tweetym, tutaj niespodziewanie zostal towarzyszem podrozy porky'ego. z poczatku wydaje sie to troche dziwna mieszanka, ale rozwoj wydarzen bardzo szybko zaczyna przypominac inne filmy z udzialem pechowego kota. z ta roznica, ze tym razem zamiast obmyslac plan zlapania odwiecznego wroga, musi uchronic swego pana przed duchami zyjacymi w domu, w ktorym postanowili zatrzymac sie na noc. a dokladniej porky postanowil, gdyz w przeciwienstwie do niego, kot nie jest ta perspektywa zachwycony. na tym zbudowany jest caly komizm obrazu, przypomina to nieco zmagania wilego kojota ze strusiem pedziwiatrem, te same chwyty sa podawane na rozne sposoby. ale zanim zorientujemy sie, ze staje sie to nudne, sylwester bierze sprawy w swoje rece :) i przy akompaniamencie smiechu widza konczy historie. po prostu 7 minut przedniej zabawy :)