Witajcie.. na początku film zapowiadał się dość ciekawie (ta przeszczepiona twarz na początku) myślałem że to będzie coś zbliżonego do jakiegoś horroru.. (nie patrzałem wcześniej na gatunek)
Ale już motyw z chłopem który jest babą zrobił się nie ciekawy, co prawda ta jego czy jej.. historia zaczynała wciągać ale do momentu aż się pogubiłem..
Cały film opiera się na paradoksie, że jeżeli cofniemy się w czasie zabijemy swojego dziadka to on nie spłodzi swojego syna czyli naszego taty czyli nasz tata nie spłodzi nas czyli nas nie będzie czyli nie będziemy mogli cofnąć się w czasie żeby zabić dziadka bo nigdy nas nie było..
Dziwne? to mało powiedziane.. na końcu wydawało mi się że ta dziewczyna, i ta druga wersja "męska" i ten gościu z baru to jedna i ta sama osoba i tak chyba właśnie było tyle że oni byli w różnych wcieleniach.. ciężko to pojąć za pierwszym razem.. bo oni się cofali i widzieli własnych siebie, i ten czas tak był dziwnie zrobiony że ich mogło być tam nieskończoność..
ale jak dobrze wiemy z (BTTF) wtedy kontinuum czasoprzestrzenne zostało by zakłócone i wszystko by szlak trafił i wszechświat by zniknął.. :D
Nie wiem co tutaj napisałeś, chyba pod wpływem alkoholu ?...
Ten film nie jest o żadnym paradoksie dziadka, jest realizacją najstarszego pytania "Co było pierwsze kura czy jajko?".
Nikt go nie zrozumie za pierwszym razem? Jakoś zrozumiałem o co w nim chodzi i jak się skończy po jakiś 3/4 seansu więc nie rozumiem Twoich słabych aluzji...