Nie wiem czemu wszyscy mówią o jakichś paradoksach itd.
A więc: Jane rodzi się jako hermafrodyta. Z przyszłości przybywa do niej ona sama, ale w męskiej postaci. Razem płodzą dziecko. To dziecko ma również na imię Jane, ale dla lepszego wyjaśnienia nazwijmy je inaczej, np. Ania. Ania i Jane nie są tą samą osobą. W rzeczywistym świecie dziecko jest miksem genetycznym rodziców (w uproszczeniu), ale w tym, wypadku rodzice to ta sama osoba więc mają ten sam genotym. Zatem Ania ma identyczne geny jak Jane i wygląda tak samo, lecz nie jest ona swoją matką więc nie można powiedzieć, że Jane urodziła sama siebie. Nie ma paradoksu.
Idąc dalej... Jane zmienia twarz i zostaje bombiarzem. W tym samym czasie Ania powiela życie Jane bo w sensie biologicznym jest taka sama, i gdy spotyka Jane – bombiarza, to mamy tu do czynienia ze spotkaniem rodzica i dziecka. Ania zabija Jane – swojego rodzica, a nie samą siebie jak większość twierdzi. Ania staje się bombiarzem. Oczywiście wcześniej również spłodziła dziecko sama ze sobą, nazwijmy je Ewa. Gdy Ania jest już bomiarzem zostaje zabita przez Ewę – swoje dziecko. Ania, Ewa i Jane to różne osoby. Każdy z tych osób wygląda tak samo, ma ten sam genotyp, ale każda z nich rodzi się i ginie. Zadna z nich nie przechodzi żadnej pętli czasowej!
W pewnym sensie można powiedzieć że Jane jest swoim rodzicem ale tylko w pewnym sensie. Gdy wypowiadzasz zdanie „mój kolega ma ten sam telefon co ja” to przecież nie masz na myśli, że dokładnie ten sam, bo ten sam telefon nie może być w 2-óch miejscach jednocześnie. Masz na myśli że taki sam – identyczny. Dlatego w słowach z filmu, że Jane i jej dziecko są tą samą osobą zawiera się sens taki, że są TAKĄ SAMĄ osobą. W rzeczywistości to dwa sobne byty.
Nie ma pętli czasowych, nie ma paradoksów, film jest prosty jak budowa cepa.
aleś ty mondry ...! Szacun to takie skomplikofane, ale dla Ciebie takie banalnie proste. Taki geniusz niedkryty. Ale ja go dostrzegam...
he he he bezcenne były miny znajomych kiedy mówiłem "musisz to obejrzeć gość sam siebie ze sobą zrobił " he he
Dobra próba wytłumaczenia. Wszystko się zgadza... poza jednym - cała historia nie ma początku. Gdyby nie było bombera, nie byłoby całej historii. Nikt by się w czasie nie cofnął, bo i po co. A jednak bomber był. To skąd się wziął bomber?
W samym filmie pada pytanie - "co było pierwsze, jajko czy kura?", sugerując że tu mamy ten sam problem. A mamy? Według mnie nie bardzo. Cała historia jest totalnie bez sensu.
Tłumaczenia z nieliniowością czasu i paradoksem dziadka (poruszane w innym wątku) też są bez sensu. Bo skoro cofając się w czasie tworzysz wymiary równoległe to jak niby masz się poruszać między tymi utworzonymi wymiarami ?
Bomber to była sprawka Robertsona i całej tej agencji. Nie ma wyjaśnione w filmie skąd się wziął pierwszy bomber ale mógł nawet zostać wymyślony przez Robertsona. Zamachy bombowe natomiast również były przez niego (prawdopodobnie) zainicjowane. Przecież na końcu filmu bomber opowiada swojemu synowi/córce że jego zamachy uratowały wiele ludzi. Stąd też Robertson upiekł dwa pieczenie na jednym ogniu. Stworzył bombera, który w imieniu agencji robi zamachy i jednocześnie ma swojego agencika, który myśląc że ma tym zamachom zapobiec, wykonuje misje poboczne. Barman zabijając bombera sam się nim staje wiedząc, że zamachy są konieczne, ale jak na ironię jeszcze będąc niczego nieświadomym młodzikiem mówi sam sobie w barze że zamachy bombera być może robią więcej dobrego dla miasta niż złego. Natomiast Twoje pytanie "skąd się wziął bomber" ma wiele odpowiedzi i każda będzie dobra. Ale nie to jest istotą filmu więc po co sobie tworzyć dodatkowy scenariusz. Dla nas jako widzów znaczenie ma to, co działo się gdy bomberem stał się barman. Stąd też przewijające się pytanie o kurze i jajku
Super! "To dziecko ma również na imię Jane, ale dla lepszego wyjaśnienia nazwijmy je inaczej, np. Ania". No nic to, że autor filmu chyba w jakimś celu dał jej na imię Jane, my ją nazwijmy Ania, bo Ania będzie lepiej pasowała do naszej teorii.
A może w ogóle, żeby lepiej zrozumieć, niech to nie będzie dziewczynka, tylko chłopiec?
Żeby się jeszcze lepiej odróżniał załóżmy, że Jane jest czarnoskóry? Mały Murzynek imieniem Adam. Co ty na to?
Nazwałem te trzy postaci inaczej żebyś mógł je odróżnić w mojej wypowiedzi. Gdybym cały czas pisał Jane to, Jane tamto to wkońcu nie wiedziałbyś o którą Jane mi chodzi. A z kolei uciążliwe by było pisanie Jane w męskiej postaci, Jane w damskiej postaci itd.
Powiem tak. Jeśli nie zrozumiałeś filmu, albo wyjaśnień i rozwiązania przedstawionego przez jego twórców, to nie komplikuj rzeczy jeszcze bardziej, wmawiając (głównie) sobie, że jesteś mądrzejszy niż byś chciał. Jeśli ktoś oglądał film uważnie, to wyjaśnienia podane są jak na dłoni i wynika z nich jednoznacznie, że wszystkie te postacie były jedną osobą. A to, że próbujesz nawet zmieniać imiona bohaterów, żeby łatwiej było dopasować wszystko do twojej "teorii", jest wręcz śmieszne -_-
Niby dlaczego dziecko swoich rodziców miałoby być jednym z nich. I kto tu komplikuje. Wszystkie paradoksy tworzą się dopiero wtedy gdy pomyslimy że to ta sama osoba
wszystko źle kolego/koleżanko, bo założyłeś, że czas ma naturę liniową. Teraz zrezygnuj z tego założenia i zrozumiesz :)
czas ma zawsze naturę liniową, nawet jak go zapętlisz to zrobisz tylko anomalie czasową, wehikuł to jest anomalia, zabawka, gadżet, który może być a nie musi albo musi a nie może.... zmieni tylko liniowość czasu np. w pętle jednak nie jego naturę....
i oczywiście co do dziecka autor tego postu ma racje i to bez zmieniania imion, dziecko Jane jakby je nie nazywać nie jest samą Jane, nie ma takiej opcji gdyż dwa ciała bez ingerencji w czas były ze sobą w tym samym czasie i miejscu razem, to jest jak z klonem, twój klon do godziny 0.00 "swego urodzenia" jest dokładnie tobą ale już w pierwszej sekundzie "swego życia" jest już inną osobą.
np.
ty gdy się urodziłeś popatrzałeś na sufit i wiesz że mamy coś takiego dużego białego nad głowami, twój klon niestety popatrzał w dół i nie wie jeszcze że nad głową mamy cokolwiek ale wie że na dole jest taka duża powierzchnia koloru brązowego, ty zaś w pierwszej swej sekundzie nie miałeś bladego pojęcia co się znajduje na dole....
po za tym by ta cała sytuacja się odbyła nie potrzeba wehikułu czasu...
młoda Jane gdy dojrzała złożyła swe jajeczka w banku, potem po operacji pobrała te jajeczka i będąc mężczyzną zapłodniła je, surogatka donosiła zapłodnione jajeczka i matka Jane ze swą córką Jane żyli długo i szczęśliwie.....
"jajeczka i matka Jane ze swą córką Jane żyli długo i szczęśliwie....."
przepraszam ojciec Jane i jego córeczka Jane żyli długo i szczęśliwie"
ale jeszcze jeden fiks,
ojciec Jane zdecydował że jednak na powrót chce być kobietą, więc znów przeszedł operację i teraz:
i matka Jane ze swą córką Jane żyli długo i szczęśliwie....."
"czas ma zawsze naturę liniową, nawet jak go zapętlisz to zrobisz tylko anomalie czasową"
bezsensowny potok myśli skoro od początku masz złe założenie :)
Już Einstein mówił o względności czasu...
to pomyśl o pewnym szczególe, który jest zawsze pomijany by stworzyć dzikie teorie czasu,
ten mały szczegół nazywa się "punkt odniesienia"
pomyśl o tym w skali układu, galaktyki i nieskończonego wszechświata,,,,
dlatego czas jako cas będzie miał zawsze naturę liniową.....
jak nie jesteś w stanie tego pojąć to nie pouczaj :)
po za tym, ty tylko zaciemniasz, w stylu, nic nie rozumiesz a ja jestem obyty, jednak żadnej teorii nie przedłożyłeś...
innymi słowy mówisz tak:
-jesteście niekumaci
-dlaczego?
-bo tak!
ja ci udowodniłem że mała Jane nie jest dużą Jane - bo to nie możliwe, a na pewno niemożliwe przy zastosowaniu tylko wehikułu czasu.
NIEWIARYGODNA REWELACJA!!!!!!!!! Samouk z Polski odkrywa naturę czasu. Opublikuj dowody na liniową strukturę czasu i masz wszystkie noble świata w kieszeni.
w czterech literach mam wszystkie noble a nie w kieszeni...
nie wysilaj się tak bo ci żyłka pęknie i będzie po zawodach.....
jak nie masz nic konkretnego do napisania to sobie daruj, po co się męczysz jeszcze instalacja ci pierdo...nie i będziesz miał kłopot z kojarzeniem, jak wejść na Fw i trolować swą głupotą
nara.
Nie ma znaczenia czy czas ma naturę liniową. Znaczenie ma to, jaką ma naturę w tym filmie. A wtym filmie ma właśnie liniową
Myślę, że za bardzo kombinujecie. Podczas interpretacji filmu nigdy nie powinieneś się kłócić z reżyserem. Jeśli on mówi, że to jest ta sama osoba to tak jest. Nawet jeśli jest to w realnym świecie kompletnie niemożliwe, zawsze należy przyjąć założenia reżysera.
Zresztą rozwiązanie jest podane na samym początku. Co było pierwsze, jajko czy kura? Kogut. Kto jest kogutem? Agencja z Robertsonem na czele. Zresztą wielokrotnie mówią, że mogą przeciwdziałać skutkom przenoszenia się w czasie jeśli o tym wiedzą.
W jaki sposób to zapoczątkowali? To nie jest już istotne. Mają ku temu środki. Można na szybko wymyślić jakąś teorię.
Np. że Robertson "ukradł" jakieś dziecko i przyniósł je do sierocińca o godzinie 8mej.
Następnie się rozwijała, została poddana operacji zmiany płci, cofnęła się w czasie, zapłodnił(a) samą siebie i urodziła dziecko. "Starsza" Jane porywa je i o godzinie 7:58 zanosi je pod sierociniec. Robertson widząc to z daleka (bo miał zanieść dziecko o 8mej) wycofuje się. I w tym momencie zaczyna się pętla czasowa.
To jedno z możliwych wytłumaczeń. Możliwe, że zanim doszło do "zamknięcia" się pętli czasowej było tych iteracji więcej. Być może Robertsona przed "podłożeniem" dziecka w drugiej iteracji powstrzymuje inny agent. A może sam zaniechuje tego pomysłu po spotkaniu (w drugiej iteracji) Jane którą sam miał plan podłożyć.
To nie ma znaczenia jak doszło do pętli czasowej. Widz kiedy rozpoczyna seans nie widzi początku historii. On jest już w tej pętli. Za pierwszym razem mogło to wyglądać zupełnie inaczej. Zupełnie nie o to w tym chodzi.
I teraz zostaje jeszcze jedno pytanie. Czy jeśli bomber zostaje zabity, a jednocześnie żyje dalej to czy dojdzie do zamachu czy nie?
Tutaj widzę dwie możliwości.
a) nie, ponieważ jest to pętla w której żyje tak naprawdę tylko Jane, a dla wszystkich innych kończy się ona wraz z zabiciem bombera. Czas jakby płynie dalej bez zamachu.
b) tak. Ale ten zamach faktycznie przeszkodzi w spełnieniu się czegoś o wiele gorszego. Czegoś o czym nie wiemy. Dlatego Robertson mówi, że czasem trzeba działać poza prawem i jest im potrzebny właśnie taki człowiek.
Pętla z Jane to jedno i jak najbardziej pasuje mi Twoje myślenie tutaj. Wiadomo, że można wymyślić różne scenariusze, choć ten z Roberstonem jest całkiem w porządku (sam nawet rozważałem takowy).
Powiedziałbym, że dla mnie bardziej intrygująca jest kwestia zamachowca. Przyjmując podejście, aby nie kłócić się z reżyserem, bomberem jest Hawkie. Z treści wynika, że rozpoczęto podróże w czasie, aby zapobiec zamachom owego bombera. A skoro tak, to tu również trzeba by przyjąć wersję, że pierwotnie mógł być kto inny zamachowcem - tym bardziej, że starali się zapobiec wydarzeniu z '75 roku, zaczynając cofać się w czasie dopiero 10 lat po tym fakcie. W przeciwnym razie wyszłoby na to, że sami doprowadzili do tych zdarzeń, którym potem starali się zapobiec, ale to z kolei byłoby wbrew temu, co wynika ze scenariusza, że motorem napędowym do cofania nie było naprawianie własnych błędów (sami niejako wykreowali zamachowca), ale zapobieganie zastałym.
Nie jestem pewien bo dawno już go oglądałem, ale o ile pamiętam przeciwdziałanie tym zamachom nie było głównym celem jego podróży w czasie. On miał "różne" misje. Te z bomberem były po prostu jednymi z nich. Ale faktycznie tworzy to pewien paradoks - jeśli te zamachy faktycznie przeciwdziałały czemuś o wiele gorszemu to czemu agencja próbowała je powstrzymać?
Ale reżyser nie mówi że to ta sama osoba. W filmie jest jasno pokazane że barman płodzi sam ze sobą dziecko a potem je porywa i umieszcza w sierocińcu. Dziecko dorasta i robi to samo
Dzień Dobry
Czytam i własnym oczom nie wierzę. Gmatwacie strasznie fabułę tak prostą i przyjemną dla oka. Wszystko opiera się na jednej teorii podróży czasowej, bez tworzenia wymiarów równoległych. W prosty sposób opowiedziany mit o Narcyzie, zamkniętym we własnym piekle, które przeżywa cały czas na nowo, i choć chce się z tego wyrwać kończy się to tak samo i wszystko zaczyna się odnowa. Z którego punktu czasowego byśmy nie zaczęli zamknięty krąg i tak powróci to tego samego punktu. Impas bez wyjścia.
Totalnie błędne założenie, Jane jest ta samą osobą zajmuje te same miejsce w czasoprzestrzeni i jej byt jest zapętlony. Problem bardziej złożony niż kura i jajko(tutaj można określić szczegóły definicji i zagłębić się w temat) a takiego bytu nie dało by się stworzyć. To Jane podkłada dziecko ponieważ cofnęła się w czasie a nie przeszła do innego wymiaru (nie przekształcajmy filmu).
To nie do końca tak, to film o człowieku, który istnieje by istnieć. On nie jest nawet człowiekiem, bo nie ma początku ani końca, jest jakby odmiennym bytem - feniksem. Nie jest zainteresowany innymi ludźmi jeśli nie są nim. Istnieje by walczyć sam ze sobą , by kochać siebie, by istnieć jako ten sam człowiek w różnych miejscach i czasie, szukając sam siebie i uciekając sam przed sobą. To najsmutniejszy film o samotności jaki widziałam. Dlatego nie pisz, że jest prosty skoro tego nawet nie widzisz. :)
No wreszcie ktoś powiedział coś z sensem :DD "feniks" to prawdopodobnie główne przesłanie filmu, na co wskazuje również tytuł noweli "all you zombies" - od razu widać stosunek bohatera - Jane do innych ludzi . Podróże w czasie są tu jedynie warunkiem, który umożliwia jeszcze ciekawsze przedstawienie postaci upajającego się sobą i nie zważającego na inne byty "feniksa". I właśnie z tego powodu, że podróże w czasie są tu jedynie narzędziem, a nie przesłaniem, nie potrzebne jest analizowanie ich pod względem logicznym. Na płaszczyźnie logiki paradoks jest nieunikniony. Pętla musiała istnieć "zawsze"z prostego powodu - nie możliwe było sztuczne zainicjowanie jej przez Robertsona, bo w losach Jane zbyt wiele czynników musiało zagrać i do siebie pasować, jak choćby Jane i John musieli się w sobie zakochać, żeby spłodzić dziecko, a tego nie dało się zaplanować, Jane musiała być hermafrodytą, aby móc sama siebie spłodzić i wyglądać jak ona, paradoksem na płaszczyźnie logiki pozostanie więc dziecko - jak mogło się urodzić skoro było ono swoim dzieckiem? I może nie trzeba tego wyjaśniać? może lepiej przyznać, że nie jesteśmy w stanie ogarnąć wszystkiego swoim umysłem i że niektóre rzeczy wykraczają poza nasze pojmowanie.
Ale p......isz głupoty. Jest pętla czasowa i jest paradoks. Jane i John i agent i niemowlak to ta sama osoba.
Nie jest możliwe żeby rózne osoby powielały w takich szczegółach całe życie, znajdowały sie w tym samym miejscu w tym samym czasie i spotykały z tymi samymi osobami, a poza tym nie jestes żadnym autorytetem w dziedzinei fizyki ani sztuki filmowej więc skończ ze swooim wyniosłym tonem.
Sam jesteś cep.
Jaka fizyka? Fizyka jakiej podlegają bohaterowie tego filmu nie jest fizyką realnego świata. To nie jest film naukowy tylko czysta rozrywka. Skoro różnice Ci się zacierają to nie jest dobrze. Wskaż jakis fragment filmu gdzie jest powiedziane że barman i jego dziecko to ta sama osoba. Barman starzeje się, staje się bombiarzem, którego zabija własne dziecko. To dziecko ma już swoje dziecko które też je zabije. Ta historia się powiela, ale nie ma mowy o reinkarnacji. Dlaczego niby dziecko Jane i Jene-mężczyzny miałoby być nim? To jakaś nadinterpretacja. Czy moje dziecko jest mną? Raczej nie
Ravmu, to co napisałeś byłoby sensownym układem, tylko przy tworzeniu tego umknęła Ci jedna zasadnicza rzecz, zmienność genetyczna, nawet jeśli osobniki o identycznym materiale genetycznym by się rozmnożyły, to gamety mają zmieniony materiał genetyczny, dzieje się tak że ludzie posiadają 2 wersje swojego DNA, chromosomy homologiczne itp... i podczas tworzenia gamet następuje losowe przetasowanie genów pomiędzy tymi dwoma wersjami, co powoduje że dwa osobniki o identycznym DNA nigdy nie dadzą potomstwa o identycznym DNA jak one same. Rodzice musieliby mieć takie same kopie swojego DNA np AA i drugi rodzić też musiałby być AA wtedy potomstwo byłoby klonem rodziców, ale to działa tylko na papierze, w praktyce jest to niemożliwe. Więc cała Twoja konstrukcja wygląda fajnie tylko tym razem biologia to uniemożliwia.
Trochę czasu minęło od kiedy rozpoczął się ten wątek, ale co mi tam...
Widzę, że Ravmu jest nieźle mieszany/a z błotem. Ja tez po obejrzeniu filmu pomyślałem sobie, że to wszystko jest jedna osoba. Ale Ravmu ma rację.
John przenosi sie w czasie i zapładnia samą siebie (Jane). Jakim cudem powstały w ten sposób płód miałby być nim?! Żadna podróż w czasie tego nie wytłumaczy. Można spotkać samego siebie podróżując w czasie, spoko. Ale przecież Jane nie podróżuje w czasie, tylko daje się zapłodnić. Jakim cudem w wyniku stosunku płód, który powstaje w jej macicy miałby być nią?
No i jeszcze jedno. Dziecko nie musi mieć DNA takiego jak rodzic(e) mimo że oni mają identyczne, bo gamety mają losowo przydzielony po jednym z alleli, np. Jane/John mają materiał Aa Bb Cc, powstają przeróżne gamety np. ABC, abc, AbC itp. Ale jak spotka się plemnik ABC z kom. jajową ABC, to dziecko ma genotyp AA BB CC - to już nie jest to samo. Może np. inaczej wyglądać, mieć inny kolor oczu czy włosów, inną budowę ciała.
"John przenosi sie w czasie i zapładnia samą siebie (Jane). Jakim cudem powstały w ten sposób płód miałby być nim?!"
Nie płód jest nim tylko on jest tym płodem.