ah, jakże ja lubię tego typu futurystyczne klimaty. a jeszcze tym bardziej w wydaniu australiskim. w końcu wiadomo, Australia to "Mad Max". tutaj daje się nawet odczuć pobrzmiewające echa tamtego obrazu. co prawda fabuła jest tu dosyć mocno naciągana i mało prawdopodobna, ale w końcu to kino klasy B, więc na tego typu mankamenty można przymknąć oko. bo tak poza tym jest to kawałek dobrego, satysfakcjonującego kina akcji. w tle pobrzmiewają fajne kawałki, nie można narzekać na nudę. brakowało mi w tym wszystkim jedynie większej ilości przemocy, zważywszy choćby na to że za kamerą stał pan który nakręcił wczesniej bardzo dobre i dosyć krwawe "Turkey Shooting". film ten zresztą leci już pierwszego w kinie w którym zostają uwięzieni bohaterowie (podobnie jak pierwszy film Trencharda-Smitha "Man from Hong-kong" czyli australijskie kino kung-fu z Bondem Lazenbym oraz horror "Snapshot"). dobra rzecz na wieczorny seans relaksacyjny. 7/10