PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=3783}

Rącze konie

All the Pretty Horses
2000
6,1 2,4 tys. ocen
6,1 10 1 2397
Rącze konie
powrót do forum filmu Rącze konie

Jak dobrze mieć przyjaciół! Dzięki nim inni płacą za nasze błędy. Taki przynajmniej morał wyłania się z tej nostalgicznej bajeczki o wolnych duchach prerii. Połowa XX w. Wydawać by się mogło, że nowoczesność podbiła już serca wszystkich Amerykanów. Tak jednak nie jest. Jednym z tych, dla których rajem na ziemi jest jazda na koniu i doglądanie stad, jest John Grady Cole. Kiedy nieczuła na jego pragnienia matka sprzedaje ziemię zmarłego ojca, dla Johna kończy się świat. Bierze więc swoje rzeczy, pakuje na konia i wyrusza w dal, do Meksyku. Nie bardzo wiadomo po co. Po prostu, coś go gna, niczym dzikiego mustanga. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, że do swej eskapady wciąga przyjaciela Laceya Rawlinsa. Wkrótce potem, znów wbrew Laceyowi, pozwala dołączyć się do ich grupki młodemu koniokradowi. W dalszej części przygody, znów wbrew słowom rozsądku przyjaciela, wda się w romans z córką ich pracodawcy. A kiedy przyjdzie do zapłaty, jemu się upiecze. Inni będą ginąć, dostawać cięgi, podczas gdy on sam będzie chwalony przez sędziego, jakim to wspaniały jest człowiekiem. I to mnie odpycha. Bo co z tego, że bohater dojrzewa, traci pisklęce opierzenie, kiedy za jego wybryki krzywdę ponosić muszą inne. Twórcy każą nam widzieć w nim bohatera, bo po wszystkim żałuje, ma chwilę refleksji. Mówią nam, że nie jest taki zły, skoro przyjaciel mu wybacza. Bzdura! Ja protestuję. John Grady Cole nie jest dla mnie żadnym bohaterem. Jedynie idiotą, który ani przez chwilę nie myślał o konsekwencjach, jakie jego czyny będą miały dla innych.
Jednak mimo, że nie zgadzam się z wymową historii, "Rącze konie" jest całkiem udanym filmem. Ta łzawa sentymentalność i tęsknota za dawnymi, prostszymi (choć niekoniecznie bezpieczniejszymi) czasami wyraźna jest w każdym elemencie filmu. Od właśnie bohaterów, którym wybacza się wszelkie grzeszki tylko dlatego, że symbolizują dziką, nieugiętą potrzebę wolności. Poprzez panoramy dzikiej przyrody i zbliżenia koni podkreślające jedność człowieka i przyrody. Na muzyce skończywszy z rzewnymi i monumentalnymi melodiami przeplatającymi się w nieustającym tańcu pamięci. Wszystko to jest w sumie dość sztampowe. Jednak przynajmniej zrobione zostało sprawnie i bez większych potknięć technicznych. Dzięki temu, choć kinem wielkim to to nie jest, "Rącze konie" daje się obejrzeć bez większych zgrzytów.