W tym filmie było tak wiele idiotycznych absurdów, które z boksem zawodowym nic
wspólnego nie mają:
-Bokser, który chyba z nikim poważnym nie wygrał, nikt o nim nie słyszał dostaje szansę
walki o pas mistrza świata wagi ciężkiej, w I walce kładąc go pierwszym celnym ciosem
na deski i nieznacznie przegrywając, a w rewanżu nokautując go mimo 15 rund lania...
-Anonim z Filadelfii, mięso armatnie cały czas idzie naprzód z opuszczonymi rękami bez
jakiejkolwiek gardy i bez respektu na Mistrza Świata, przyjmując setki ciosów na twarz
podczas walki, wygrywając w 15 rundzie (w walce z Apollo i Drago),
-W walce z Drago leżał kilkanaście razy na deskach i za każdym razem wstawał a jak on
raz położył Rosjanina to ten już nie wstał..
-Rocky chyba we wszystkich częściach był cały zakrwawiony, porozbijany, na skraju
nokautu i sędzia nie przerwał walki mimo że nie widać było mu pół twarzy,
-60 letni Rocky wraca po 20 latach na ring, wytrzymuje 10 rund i przegrywa
niejednogłośnie.
Mimo tych absurdów, które w prawdziwym boksie nie mają prawa mieć mejsca, film ma
coś w sobie, co człowiek oglądając pierwszy, drugi i trzeci raz tego nie zauważa tylko
skupia się wyłącznie na pięknie tych walk i heroicznej postawie Rocky'ego.
Wszystko w filmie zostało dokładnie wyjaśnione dlaczego Balboa otrzymał walkę o mistrzostwo świata.
Poza tym z filmu wynika że:
- Rocky przewalczył swojej karierze około 60 walk, więc żółtodziobem nie był
- Rocky był utalentowanym boksem ale się nie przykładał i nie mógł się wybić na szersze wody ponieważ nikt nie chciał z nim walczyć
- Rocky był leworęczny czyli bardzo niewygodny dla Apolla
- Apollo zlekceważył Rocky'ego, gdy ten ciężko przygotowywał się do walki Apollo zajmował się sprawami biznesowymi
- Należy pamiętać że film jest inspirowany walką bokserską w której to nikomu nie znany bokser Chuck Wepner o mały włos nie pokonał Muhammada Al'ego
Oczywiście to wszystko tyczy się pierwszej części bo wiadomo że kolejne to kicz.
Myślę, że jeszcze do połowy III części miał sens. W II części ustrzelił Apollo pod koniec pojedynku i znokautował, a takie rzeczy się zdarzają. Widać, że Rocky nie podpasował Apollo i był takim Marquezem na Pacquiao. W III części obronił 10 razy pas bo trener załatwiał mu kelnerów, ale w rzeczywistości nie powinien pozbierać się po ciężkim nokaucie od Clubbera Langa, od momentu rewanżu z Langiem ta seria straciła sens..
Sens straciły tylko twoje wypowiedzi. :P
To nie jest film typu "Ali", gdzie mamy bardo realistycznie przedstawioną biografię boksera. "Rocky" to był głównie dramat o biednie żyjących ludziach, w których znalazł się jeden z szansą by coś osiągnąć. Natomiast sequele to już typowe kino rozrywkowe, w którym nie liczy się logika, realność, itp. tylko zmagania bohatera z coraz to silniejszymi przeciwnikami, który mimo wszelkich utrudnień zwycięża. Części 2-6 to filmy ku pokrzepieniu serc, więc nie ma co doszukiwać się w nich absurdów (a w pierwszej można, ale takowych nie znajdziesz).
Części ku pokrzepieniu serc to 1,2 i 6, które miały największy nacisk na emocje. 3, 4 i 5 to raczej takie części akcji i rozrywkowe bardziej.
jeżeli już miałbym się czepiać to jedynie tego że Apollo wszedł na ring bez rękawic tylko w samych bandażach.
Taa, dzięki twojemu spojlerowi (-60 letni Rocky wraca po 20 latach na ring, wytrzymuje 10 rund i przegrywa
niejednogłośnie.) wiedziałem, jak skończy się część VI.
Wszedłem w tą dyskusję w nadziei, że będą odniesienia TYLKO do części PIERWSZEJ (no bo tak by wskazywało miejsce dyskusji), a nie spojlery na temat każdej z części. Fajnie by było, gdyby ludzie myśleli nie tylko o sobie, ale też o tych, którzy może jednak nie obejrzeli całej sagi a chcą poczytać opinie o wcześniejszych częściach... A tu bach: SPOJLER... Dzięki..
akurat w ostatniej czesci wynik walki nie ma wielkiego znaczenia bo nie o niego w tym filmie chodzilo wiec mozesz bez napinki obejrzec
Weźmy pod uwagę, że Stallone NIE JEST zawodowym bokserem, tylko aktorem zainteresowanym boksem. Boks uprawiał na poziomie amatorskim. A film nie jest biografią bokserską, tylko dramatem z wątkiem bokserskim. W wywiadach Sly mówił, że tak naprawdę chodziło mu o pokazanie własnych frustracji scenopisarsko-aktorskich, ale uznał, że opowieść o sfrustrowanym bokserze będzie ciekawsza, niż opowieść o chałturzącym scenarzyście.