Jestem bardzo ciekawa czy rzeczywiście jest zupełnie inny niż książka. To moje prywatne przemyślenia na temat książki jak ktoś jest ciekawy...
Według mnie Ruiny Scotta Smitha to coś więcej niż tylko fantastyczny horror, ale także wzruszająca powieść o cierpieniu, strachu i miłości.... Pod koniec cztytania zwyczajnie się popłakałam... nie wiem czy ktoś też tak zareagował na scene śmierci Erica i Stacy, nie wiem... może tylko ja jestem na tyle nienormalna żeby ryczec czytając horror... Zresztą nie tylko śmierć tych dwojga tak mną wstrząsneła. Strasznie szkoda mi było też Jeffa (choć trochę mnie denerwował)-chćby nie wiem jaki był to za wszelką cenę chciał przecież uratować swoich przyjaciół, oraz Mathiasa, którego chyba najbardziej polubiłam, zginął bardzo niesprawiedliwie, ale czy wydarzyło się na tym wzgórzu coś sprawiedliwego? Nie. Śmierć Amy także była tragiczna, chodzi mi tu także o Jeffa, ponieważ mógł jej pomóc... ale nie winiłam go za jej śmierć. Skąd mógł wiedzieć? Jedyne co mnie bardzo denerwowało w książce to postawa Majów... ich niewzruszenie na ludzkie cierpienie. Co prawda na poczatku był fragment gdzie jeden z Majów płakał gdy bohaterowie po raz pierwszy wchodzili na wzgórze, wiedział co ich spotka. Ale jak dla mnie to o wiele za mało, nie usprawiedliwia jego przyzwolenia na horror jaki przeżywali wszyscy ludzi wchodzący na wzgórze. Na pewno mnieli swoje powody, przemyślenia na ten temat, ale na pewno mogli temu jakoś zapobiec, gdyby chcieli. To właśnie ich bierność przerażała mnie bardziej niż cokolwiek innego w tej powieści, że istnieją ludzie mogący spokojnie oglądać tak przerażające sceny ludzkiego cierpienia. Pozatym jużogółem mówiąc, ta książka wydała mi się bardzo prawdziwa, Smith wspaniale odzwireciedlił uczucia naszych nieszczęśników... Zupełnie wczuwałam się w ich tragiczną sytuację... ich rozpacz... Cudeńko... Polecam wszystkim przeczytać tę wspaniałą książkę:-)
P.S Piszcie co myślici o filmie i książce... jestem bardzo ciekawa...
Czytałam książkę i bardzo mnie wciągnęła. Co prawda nie popłakałam się, ale uważam ją za jedną z lepszych. Brakuje w filmie dużo scen i wątków, które lepiej pokazałyby, co się dzieje z umysłami bohaterów, którzy znaleźli się w śmiertelnej pułapce i są świadomi tego, że najprawdopodobniej nie wyjdą już z tego cało.
Książka naprawdę zadziwiająco dobra. Szczerze mówiąc kupiłam ją bo na okładce było nazwisko Stephena Kinga i jego recenzja. A jak on wyraził się pochlebnie o książce to musi być dobra <3 Świetnie się czyta, bardzo dobrze zarysowani bohaterowie, opis ich przemyśleń i rozterek mistrzowski. Wszystko czego można oczekiwać od horroru na papierze jest na swoim miejscu. Ale film się nie udał. Bardzo. Nie wiem czemu nie można było zrobić ekranizacji, która wiernie oddawałaby treść książki. Film bardzo traci na każdej zmianie w stosunku do oryginału. Książka ma klimat, a na roślinę patrzymy w niej jak na coś inteligentnego i wyrafinowanie okrutnego, jak na istotę. W filmie to tylko kupa pełzających liści.
Czytałam dużo komentarzy o filmie i wszyscy, którzy czytali książkę twierdzą, że ekranizacja jest nie udana... Szkoda bo to naprawdę świetna książka, a w filmie można było pokazać tak wiele wspaniałych scen... :-( Zresztą myślę, że nie ma takiej ekranizacji, która całkowicie oddała by to co się dzieje w książce i myślę, że się ze mną zgodzicie... :-P Oczywiście zdarzają się dobre ekranizacje, ale bardzo sporadycznie. Problem zaczyna się kiedy w takiej ekranizacji zmieniają co tylko się da... Nie wiem jaki jest problem w trzymaniu się tego co jest w książce? Niestety to mnie bardzo drażni i na wstąpie zniechęca do filmu. Pod koniec już nie jestem pewna co oglądam... xD Co wy myślicie? :-)
Będzie trochę SPOILERÓW.
Tak, książka jest świetna. Wszyscy bohaterowie z krwi i kości (i winorośli) ;P Brak papierowych postaci. Autor sprawił, że my- Czytelnicy czuliśmy się tak jakbyśmy uczestniczyli w tym dramacie, koszmarze Jeffa, Amy i spółki.
Film... byłby naprawdę świetny, ale zupełnie bez sensu pozmieniali różne motywy książkowe.
- w filmie Amy całuje się z Grekiem, w książce Stacy;
- w filmie Mathias spada w dół, w książce Pablo;
- w filmie Stacy obija sobie kolano, w książce Eric
i wiele innych. Na co komu te zmiany? Że nie wspomnę o niezgodności z fabułą przy wieeeelu wątkach. Nie mówię, żeby kręcąc film opierać się w 100% na książce, ale bez przesady.