Wszystko pięknie, ładnie, trupów dostatek, ale zastanawia mnie tylko zakończenie utworu, gdy Jeff w brawurowy sposób ratuje Amy, marząc ją krwią, a potem każe jej uciec do miasta.
Ciekawe tylko, co musieli sobie pomyśleć mieszkańcy tej mieściny, gdy tamta przyjeżdża tam nieswoim samochodem i cała umazana krwią mówi, że jej trzech kolegów zjadła ludożercza roślina (?!).
Swoją drogą zawsze w tego typu filmach przeżywa najgłupsza postać heroicznie uratowana przez bohatera poświęcającego swoje życie.