Muszę przyznać, że ten film mnie bardzo pozytywnie zaskoczył, gdyż spodziewałem się jakiegoś przeciętniaka, czy nawet gniota patrząc na dosyć niską ocenę na filmwebie. No ale zdecydowałem się go jednak obejrzeć wczoraj na dwójce i jestem miło zaskoczony, bo film prezentuje wysoki poziom i jest wciągający, a historia w nim przedstawiona jest ciekawa i co ważne oryginalna. Polecam i nie sugerujcie się niską oceną. Pozdrawiam.
Film może ma i swoje dobre strony, jak zdjęcia, scenografia itd., ale oglądając to coś wczorajszego wieczoru doznałem niemałej dawki obrzydzenia. Reżyser/Scenarzysta zdaje się być człowiekiem z dziwnym fetyszem, polegającym na ciągocie do widoku krwi i rozcinanych, tudzież odcinanych i patelnią przypalanych, kończyn. Pachnie to produkcjami typu Saw, w których znudzeni życiem Amerykanie znajdują ubaw, rozkoszując się widokiem rozbabranych mózgów i flaków. Jeśli ta produkcja reprezentuje jakikolwiek poziom artystyczny, to jest on tak niski, że z wysokości oczu przeciętnego kinomana trudno go dostrzec. Całość ratuje trochę znośna gra aktorska i wartka akcja, ale przecież w horrorze ( bo to chyba horror, prawda? ) chodzi o to, żeby poczuć się nieswojo, a czasami poddać się dreszczowi strachu na plecach. Ja miast tego, czuję tylko niesmak. Ale to moja opinia, jak ktoś jest ciekawy jak wygląda blondynka grzebiąca sobie nożem w udzie, proszę bardzo, have fun!
Zgadzam się, mnie też trochę męczy rzekome straszenie widzów pokazywaniem flaków, krwi itp. To nijak nie wywołuje strachu, lecz jest po prostu głupie. Dla mnie osobiście debilne filmu gore nigdy nie będą horrorami jakkolwiek nowe definicje terminu "horror" by głosiły.
A sam film-horror całkiem niezły akurat na piąteczkę. Choć był za statyczny i brakowało mi momentów w samych ruinach.
Przeczytajcie książkę, jest minimum ze 100 razy lepsza. Tutaj brak desperacji, walki z uciekającym czasem, paranoi i powolnego uświadamiania sobie znalezienia się w sytuacji bez wyjścia. Dodatkowo postacie pozamieniane rolami i charakterami, zmienione zakończenie... Nie mogę uwierzyć, że jej autor Scott Smith, biorąc udział przy tworzeniu scenariusza do tego filmu mógł swoje niemal genialne dzieło przekształcić w takiego gniota. Tzn, żeby mnie źle nie zrozumieć, filmowi jako osobnemu dziełu daję 6, oglądało się to dość przyjemnie, natomiast jako ekranizacji wystawiam zasłużoną pałę z wykrzyknikiem i uwagą do dziennika :)
Myślę, że po prostu jesteś zły bo zmienili w filmie pewne elementy. Zresztą skoro scenarzystą był autor ksiązki to nie mozesz sie czepiac. Mogl np zmienic cos co mu sie nie podobalo w ksiazce, albo wprowadzic cos nowego. Co do braku desperacji, paranoi itp to się nie zgodzę bo akurat zostało to zrobione dobrze. Tylko, że film trochę przymulał, jak już mówiłem był zbyt statyczny.
Co do tej desperacji, to wiesz, w książce bohaterowie byli niemal zmuszeni do tego by pic własne za przeproszeniem szczyny aby przeżyć. Do ucieczki oprócz wrogiego środowiska motywowały ich kurczące się w błyskawicznym tempie zapasy żywności i wody. Survival pełną gębą, czytając to nabierałeś z każdą stroną pewności, że happy endu nie będzie. Co nam z tego zostało w filmie? Jedna scena z wydzielaniem racji żywnościowych, co nijak oddaje ducha powieści. Jak każdy typowy horror: "Tej, to coś chce nas zabić! - Tak?! O ku*wa, to spie*dalamy!" ;P