Nie rozumiem, będąc niewinnym, można odłączyć swoją żonę od respiratora, by ulżyć jej
cierpieniu, będąc natomiast winnym usiłowania zabójstwa gdy odłączamy ten respirator
dokonujemy morderstwa?! przecież to niedorzeczne!
Pierwsza sprawa była o usiłowanie zabójstwa swojej żony ( bo ona jeszcze żyła ) a druga rozprawa o zabicie jej, w sensie cały ten nieudany zamach i odłączenie ją od respiratora.
1. nawet jeśli udowodnią że mięli taką samą broń to musisz dowieść że to Hopkins a nie policjant który zresztą wyglądał jak świr i się postrzelił. Hopkins miał alibi że żonę kochał.
2. warzywo pod respiratorem ma stan jako stabilny, a reanimacja to próba podtrzymania przy życiu do czasu dostarczenia klientki do szpitala. Także miała status żyjącej osoby.
3. Odłączenie od respiratora to nie jest spontaniczna decyzja kogoś bliskiego. Taki czyn musi mieć poparcie lekarzy i orzeczenie komisji. Także punkt zaczepu mógłby być czy sama ta decyzja była słuszna.
4. Jako że Hopkins wygrał, i proces został zamknięty, jego karta obywatela była znowu czysta, mimo że miał sprawę, konstytucja go chroniła że już drugi raz ten proces go nie będzie nękał. Był mężem, kochającym z alibi więc mógł podpisać papier o odłączeniu z gniazdka.
5. Amerykanie niestety muszą mieć zawsze słodkie zakończenie stąd mimo że film ma bardzo otwarty koniec to widz zostaje w poczuciu że to dobro raczej wygra.
>tych komentarzy jest tutaj tyle że traciłem pewność czy będzie mi się chciało wszystkie przeczytać
>>według mnie film świetny, przede z wszystkim z samego faktu że bardzo zmusza do myślenia.. Taki trochę Ch. Nolan
Sprawa jest bardzo prosta. Facet strzela żonie w głowę, ale ta żyje, więc proces jest o usiłowanie zabójstwa. Tak sobie to zaplanował, że zostaje uniewinniony bo zaprzecza przyznaniu się do winy, brak zeznań poszkodowanej i przede wszystkim brakuje narzędzia zbrodni. Po czym zgodnie z prawem odłącza żonę od respiratora przekonany o własnym geniuszu i lekceważąc matołka prokuratora i policję. A fakt zastrzelenia się kochanka żony interpretuje jako dodatkowy plus. Jednak prokurator domyśla się w końcu co się stało i jak zniknęła broń.
I tu mamy trochę po łepkach załatwioną sprawę i niedopowiedzenia w filmie. Oczywiście prokurator miał podsłuch i wyciągnął przyznanie się do winy sprawcy co w systemie amerykańskim jest najważniejsze. Nawet całkowicie niewinna osoba jeśli się przyzna w śledztwie to bardzo trudno to potem odkręcić w USA (w przeciwieństwie do Polski). Dlatego tak dużo filmów kryminalnych amerykańskich kończy się po przyznaniu się sprawcy i nie pokazują co się dzieje dalej, bo wiadomo, że zostanie skazany. Tak więc Gosling wyjawia jak to było, a Hopkins przyznaje że owszem, po czym suprise dowiadujemy się co sprawca przeoczył i jakie są tego konsekwencje. Czyli w głowie żony znajdują pocisk który da się dopasować do broni policjanta, a wiadomo, że nie on ją zabił. Cała machinacja z bronią i ta kula jest na tyle poważną sprawą, że facet zostaje ponownie aresztowany. Tym razem pod zarzutem zabójstwa żony (bo ta już nie żyje), a proces jest już tak poważny, że sprawca ma kilku adwokatów na procesie. Wiadomo, że zostanie skazany, dlatego film kończy się na rozpoczęciu procesu nr 2.
Film jest bardzo fajny, ale chyba brakuje tam w procesie nr 1 wyjaśnienia oskarżonego kto strzelał skoro odwołał swoje przyznanie się. Zakończenie nie wynika ze słodkiego zakończenia tylko założenia, że genialny i sprytny w swym mniemaniu sprawca morderstwa doskonałego jednak coś przeoczył lub nie przewidział. Fakt, że mąż podmienił broń jest bezsporny w świetle tego, że był w hotelu i że żona została postrzelona przed przybyciem policjanta. Tak to jest potraktowane w filmie. Natomiast można sobie wyobrazić kontynuację w której mąż oskarża kochanka o zabicie jego żony, a następnie zrzuca winę na niby zazdrosnego męża (lipne przyznanie się do winy). Dlatego powinno być w filmie jasno powiedziane, że końcowe przyznanie się do winy jest nagrywane. Nie rozumiem czemu to nie było pokazane w filmie, wystarczyło jedno zdanie lub pokazanie podsłuchu.
Dzięki za wytłumaczenie, ale ciągle zastanawia mnie jedna teoretyczna kwestia: załóżmy że mamy sytuację pobicia Johna przez Sama - John zapada w śpiączkę, Sam idzie do więzienia na 5 lat. Po pięciu latach wychodzi na wolność , a miesiąc po jego wyjściu rodzina Johna odłącza go od maszyny i John trafia na cmentarz. Czy wtedy mogą ponownie aresztować Sama i skazać go na (na przykład) karę śmierci za zabójstwo?
A, i znalazłem coś takiego: https://www.micvillamayor.com/legal-opinion-fracture-2007/ - wydaje mi się dość rzetelnym opracowaniem
"Oczywiście prokurator miał podsłuch i wyciągnął przyznanie się do winy sprawcy co w systemie amerykańskim jest najważniejsze. Nawet całkowicie niewinna osoba jeśli się przyzna w śledztwie to bardzo trudno to potem odkręcić w USA (w przeciwieństwie do Polski)." I po co opowiadasz takie bzdury? Nic co powiedział Hopkins w tej rozmowie nie mogło być użyte jako dowód. Nic. Jakakolwiek rozmowa z podsłuchu nie może być dowodem w sprawie. Tak samo jak do unieważnienia pisemnego przyznania się do winy wystarczyła obecność policjanta-kochanka, w pokoju przesłuchań.
Poniewaz podmiot odlaczajacy osobe od respiratora spowodowal to, ze musiala byc do niego podlaczona. Zabierajac jej ostateczne szanse wybudzenia doprowadzil do konca jej zycia i zfinalizowania zbrodni, transformujac probe zabojstwa w zabojstwo. Wiem, ze chodzi Ci o kwestie moralne zwiazane z odlaczeniem kogos od respiratora jednak to nie ten przypadek. Pomyliles sie.
Spojler
Mi się wydaje że drugi proces był za zabójstwo bo jego żona zmarła. I nie chodzi o to że on ja odlaczyl tylko o to że w ogóle zmarła.
Pierwszy proces był o usiłowanie zabójstwa gdyż kobieta jeszcze żyła. A skoro zmarła można było wytoczyć ponowny proces z nowym zarzutem- mordersta. (nie morderstwa przez odłączenie ale morderstwa przez postrzał)
Dlaczego niedorzeczne? Został oskarżony o postrzelenie żony, czym spowodował "trwałe kalectwo" (nie jestem prawnikiem), lecz został uniewinniony, bo nie znaleziono dowodów, że to on. Skoro później jednak zmarła (bo dokonano eutanazji, bez znaczenia kto), został oskarżony o zaboójstwo (zupełnie inny paragraf, więc uniknięto "double jeopardy"), które tym razem można mu udowodnić, dzięki kuli wyjętej z ciała. Myślę, że ma to zupełny sens, jeśli w amerykańskim prawie eutanazja jedynie przyspiesza śmierć w wyniku tego "trwałego kalectwa".
Ja tu nie widzę niedorzeczności. Jeśli prawo pozwala na odłączenie od aparatury podtrzymującej życie, to osobę niewinną można uznać za osobę, która po prostu nie chce przedłużać wegetacji tej osoby. Natomiast osobę, która strzeliła ofierze w głowę (czyli chciała ją zabić) można bez problemu uznać za osobę, która po prostu kończy swoje dzieło. Nie wiadomo czy żona nie wybudziłaby się za np. 10 lat.
Zasadniczo masz rację, przynajmniej na gruncie polskiego prawa. Po pierwsze samo postawienie zarzutu zabójstwa jest wątpliwe. Możliwe jest to tylko przy założeniu, że skutek w postaci śmierci nastąpił z powodu śmiertelnego postrzału, a nie w wyniku odłączenia aparatury. Jeśli chodzi o samo zaś postawienie zarzutu zabójstwa, to na w polskim prawie nie byłoby to możliwe, ponieważ nie sądzi się dwa razy za ten sam czyn, a nie jak twierdzą tu niektórzy za to samo przestępstwo. Jeśli ktoś kogoś postrzeli, lecz ofiara przeżyje, sprawca jest sądzony za usiłowanie zabójstwa. Ewentualna śmierć ofiary nie powoduje wszczęcia nowego procesu o zabójstwo. Zmiana kwalifikacji jest możliwa jedynie przed zapadnięciem wyroku. Sprawca zawsze odpowiada za czyn, a rolą prokuratora i sądu jest określenie jego kwalifikacji prawnej. Inaczej to być może wygląda w amerykańskim systemie prawnym.