Cudnej klapy oczekiwałam, cudną klapę miałam. A co! Więc w moim przypadku obyło się bez zaskoczenia... Jeżeli kogoś takie filmy uszczęśliwiają, to bardzo mnie to cieszy (i pociesza). Znaczy że jest w tym jeszcze jakiś cień sensu (?). Żal talentu Penelopy, ale cóż, jej wybór. Osobiście zdecydowanie bardziej powala mnie w wersji ojczystej, np. u Almodovara. Tutaj w trakcie seansu lekko gryzło sumienie... Nie przekonał mnie o dziwo nawet kilkunastocyfrowy budżet produkcji, ani tymbardziej romans dwójki głównych bohaterów na jakże bajkowym tle w życiu realnym...