Oglądałem ostatnio kilka filmów w ciągu kilku dni, które łącznie dały uczucie... ulgi. Ulgi połączonej z szokiem, że w tych filmach po pierwsze nie było debili-nastolatków. Ulgi, że nie było w nich przepychu efektów specjalnych i masy zbędnych tak naprawdę rzeczy. Wreszcie ulgi, że w tych filmach w końcu był odpowiedni dla horroru klimat z w miarę realistycznymi reakcjami na coś strasznego w przeciwieństwie do hollywoodzkich filmów, gdzie oczywiścienastolatek widzący potencjalnie porażającego ducha wyskakuje z tekstem "You've got to be fucking kidding me" - żal i nędza. W końcu obejrzałem filmy, które nie dają wrażenia, że zostały stworzone przez komputerowy kreator albo wg schematu.
Te filmy to:
Sauna http://www.filmweb.pl/f466903/Sauna,2008
Dead birds http://www.filmweb.pl/f120444/Martwe+ptaki,2004
Ofelas http://www.filmweb.pl/f132837/Tropiciel,1987 - to oczywiście nie jest horror