Ten film trzeba traktowac jako dramat społeczny pokazujący upadek ludzkich wartosci i ogladac go przez ten pryzmat. Jak ktos jest nastawiony na głupią komedie czy film akcji to nie dziwie sie tak ten film ocenił.
Zgadzam się ale mi spodobało się tu coś jeszcze innego: takie sprawne wymieszanie się gatunków filmowych - zaczyna się jak bardzo dobra komedia, potem czarna komedia, horror, komediodramat a na końcu przechodzi w dramat. Dla mnie mistrzowskie połączenie tych gatunków które nie pozwala widzowi się nudzić ani przez chwilę. Film bawi, uczy, zmusza do zastanowienia. Dla mnie 10/10 - polecam obejrzeć. Wystarczy pierwsze 5 minut żeby się wciągnąć i z zaciekawieniem oglądać do końca. Dla mnie genialny.
Co tu dużo gadać. Dla mnie rewelacyjny film. Uwielbiam niektóre teksty z tego filmu. Mimo iż oglądałem go kilka razy, to zawsze mnie śmieszy.
Ja to zrozumiałem ten film w taki sposób, że opisuje on manipulację telewizji nad ludźmi. Każdy uczestnik programu był przedstawicielem różnej grupy społecznej - polityka, robotnika, kury domowej, córeczki rodziców która ciągle wydaje pieniądze oraz artysty którym jest na swój sposób Cezary Pazura. Morał był taki, że istniejąca siła telewizji jest tak mocna, że nawet taką osobę jak on, a był oszustem, chcą postawić w złym świetle, mimo że byłby swoistym wadliwym autorytetem. W jakimś stopniu też ukazuje, jak społeczeństwo może być durne i naiwne, i że jest niewielu ludzi którzy w jakiś sposób chcą temu przeciwdziałać.
Ja tak to odebrałem, bardzo mi się ten film podobał. :)
Przed chwilą obejrzałem i jestem pod wrażeniem choć film pokazuje coś smutnego. Film jest gienialny. Popieram słowa Czarli_3 - "Jak ktos jest nastawiony na głupią komedie czy film akcji to nie dziwie sie tak ten film ocenił". Polecam
Masz rację. Tak powinno się oceniać ten film, jeśli ktoś szuka dennego humoru i komedii stricte, może czuć się zawiedziony.
Zgadzam się. Można tam znaleźć sporo wątków niemal filozoficznych. Mi szczególnie utkwiła jeszcze jedna scena, tuż przed, nazwijmy to, "epilogiem". Chodzi o tę sytuację, gdy Czarek i Zenek biorą drzwi i odpływają. Pożegnanie z Aliną już było totalnym wstrząsem dla głównego bohatera (ale nie ostatnim - scena w barze z Zenkiem), ale decyzja zapadła wcześniej. Decyzja, by uwolnić się od zakłamanej rzeczywistości, w której przebywał i (jak murarz z filmu Wajdy) "mieć wszystko w du***". Dla mnie jednak widok dwóch bohaterów "wiosłujących" na drzwiach stał się symbolem pewnej tęsknoty człowieka za wolnością, którą utracił w zinstycjonalizowanym świecie i zorganizowanym społeczeństwie. Chodzi o swobodę, którą traci się, gdy jednostka znajduje się w całym tym skomplikowanym mechaniźmie, zwanym społeczeństwem, ze wszystkim regułami i przydzielonymi każdemu miejscami. Czarek i Zenek nie decydują się dalej grać w wyreżyserowanym świecie. Czują, że jest to wbrew ich naturze (Zenek może też po prostu potrzebować towarzysza). Czarek wyłamywał się z resztą od początku ze schematów, którym uległy niemal wszyscy pozostali uczestnicy. Tutaj wielki plus dla Ślesickiego za wyraziste postacie, świetnie odzwierciedlające niektóre grupy społeczne. Ostatecznie wydźwięk filmu jest gorzki. A gorycz zwiększają pojawiające się w ostatnich sekundach filmu cyfry, odmierzające czas nagrania, jak gdyby uświadamiające nie tyle, że to co widzimy to też film, "szoł", ale może bardziej, że życie to też jest takie "reality show", tylko na wyższym poziomie i bez widocznych prowadzących i kamer. Wtedy ucieczka dwójki bohaterów jest nie całkiem udana. Na koniec bym chciał przypomnieć zapomniane stare słówko "KATHARSIS". Ślesickiego znam z produkcji bardziej sensacyjnych, komediowych niemal rubasznych. Natomiast w tym filmie są sceny , w których akcja na krótko zwalnia, by coś dać pewien przekaz widzowi - przykładem, oprócz świetnego monologu Pazury, jest scena gdy synek pyta się mamy "A co to jest prawda" (niemal jak Piłat Chrystusa, nieprawdaż? :-)). Nie wiem, czy o to wszystko chodziło reżyserowi, ale znakomite dzieła mają to do siebie, że ich interpretacja wymyka się zamysłom twórców. Chapeau bas!