Dawno nie widziałem tak doskonałego filmu...
Aktorsko - najwyższy możliwy poziom... Wkurza mnie licytacja czy lepiej wypadła pani Roberts czy
Streep - całościowo, obie pięknie wypadły jak i reszta aktorów (Juliette Lewis, Ewan McGregor i
pozostali), których się nie zauważa poprzez wirtualny pojedynek dwóch wymienionych, w
perspektywie nadchodzących Oscarów... Pieprzyć Oscary! Patrzmy całościowo na film, a nie
rozdrabniajmy go na drobne, bo nie ma w nim aktora, który by nie zasługiwał na pochwałę!
Dawno też nie widziałem tak tragicznego filmu...
I może na tym polega jego geniusz... Lekkie komedyjki o spotkaniach rodzinnych przyzwyczaiły
nas do tego, że takie filmy kończą się łzawymi pojednaniami, wyznaniami, które grzebią w
niepamięć stare nieporozumienia... A tu jest inaczej i może dlatego PRAWDZIWIEJ i bardziej
SZCZERZE!... Nie da się jedną kolacją załatać dziur w tym co się wcześniej poważnie spieprzyło
w życiu rodzinnym... Ale bardzo łatwo podczas jednej kolacji (no dobra: STYPY) wyolbrzymić
demony, które w nas rosną i to niestety jest bardziej realne od tego, że na końcu wszyscy sobie
wpadną w ramiona i "poprzepraszają" się za to co kiedyś się zdarzyło...
Bodajże oglądałem jeden tylko film który wyrwał się z tego banalnego schematu - FESTEN,
chyba duński, kręcony w duchu DOGMY...
Jakkolwiek "Sierpień..." zdołował mnie maksymalnie jednocześnie niewiarygodnie mi się
podobając, to jednocześnie natchnął we mnie nadzieję, na to, że HOLLYWOOD zaczyna kręcić
filmy realne, bez happyendów, a nie pod publikę, gdzie wszystko jest przewidywalne i mdłe jak
szpinak bez jakichkolwiek dodatków...
Pozdrawiam