Spotkanie dwóch wielkich aktorek starego Holiłód - Lillian Gish królującej jeszcze w czasach kina niemego i Bette Davis, które zagrały tutaj siostry. Co ciekawe Lillian zagrała młodszą, ale wyglądała też dużo lepiej od Bette, która wygląda fatalnie. Zupełnie inne są też role obydwu, Lillian zagrała przyjazną, sympatyczną staruszkę nieustannie krzątającą się koło domu, natomiast Bette wredną, starą, wiecznie jęczącą [bip]!!! Ważniejsza jest zdecydowanie rola Gish, która jest największym atutem tego filmu. Przyjemnie się ogląda jak robi takie banały jak pielenie ogródka czy flirtowanie z Pricem. Niekiedy trochę łopatologicznie przekazuje, że to już ostatnie podrygi pań, ale i tak warto zobaczyć.
Ja jestem pełna podziwu dla Lillian Gish, w wieku 93 lat posiadała nadzwyczaj dobrą dykcję, poza tym nieźle się trzymała i wcale nie było po niej widać że w rzeczywistości była starsza od Davis aż o 15 lat. Osobiście gdybym miała dożyć tylu lat chciałabym być taka żywotna jak ona. Co do Bette Davis, ona zwykle grywała takie wredne, ale akurat w tym filmie zostało to wykorzystane w celu ukazania kontrastu między siostrami - starsza bardziej doświadczona przez życie, w dodatku niewidoma, no i ma do pomocy młodszą, więc wydawać by się mogło że ma prawo być taka rozkapryszona.
PS Tytuł posta genialny ;)