infantylna postać Roslyn - irytująco źle zagrana. Jakby wrażliwość miała polegać na trzepotaniu rzęsami i otwieraniu ust.
Przepraszam wszystkich miłośników Marylyn, ale gdyby na jej miejscu była jakaś bardziej pełnokrwista aktorka, film by zyskał - choć straciłby na swej "legendarności".
Przecież to była rola napisana specjalnie dla Marilyn. Miller znał ją na tyle dobrze, że wiedział, jak to będzie zagrane. Więc tak właśnie miało być.
Miej pretensje do Millera.
Pewnie nie przeszło Ci to przez myśl, ale Marilyn była tak popularna w gruncie rzeczy właśnie przez to, że była tak uroczo nieporadna, no i ładna do tego :). W tym filmie nie musiała nawet bardzo się starać, to był scenariusz napisany pod jej osobę. Można to lubić albo nie. Jeśli się nie lubi, to lepiej oglądać filmy z Angeliną Jolie.
Widziałam jak dotąd 7 filmów z Monroe (Something's Got to Give, Skłóceni z życiem, Pokochajmy się, Pół żrtem pół serio, Przystanek autobusowy, Słomiany Wdowiec, Mężczyźni wolą blondynki) i dopiero po roli Roslyn uwierzyłam w jej talent aktorski. Talent, którego niestety nie mogła w pełni rozwinąć. Zagrała ją bezbłędnie:)
No i co najważniejsze, film pokazuje ułamek tego, jaka mogła być, prywatnie.
Pokazuje też to co spotkało ją w normalnym życiu - mylne postrzeganie przez społeczeństwo.