Skłóceni z życiem

The Misfits
1961
7,5 6,7 tys. ocen
7,5 10 1 6699
7,3 19 krytyków
Skłóceni z życiem
powrót do forum filmu Skłóceni z życiem

Mało który współczesny reżyser pracujący w Hollywood byłby w stanie zbliżyć się do takiego poziomu. Tylko Paul Thomas Anderson mógłby podołać zadaniu i osiągnąć w pełni satysfakcjonujący rezultat. Reszta hollywoodzkich "artystów" jest do niczego. Muzyka Northa - wyrazista, dramatyczna. Podsycająca i tak już gęste emocje. Dziś Zimmer walnie prostacką sklejkę dźwięków i 90% widzów uważa, że to geniusz.

http://www.youtube.com/watch?v=EKy0Ubm2LMk

Dlaczego w dzisiejszym kinie amerykańskim już nie ma takich emocji? Dlaczego skala zawsze jest tak przeraźliwie mała (bo nie sposób pierdółek zrobionych w CGI nazwać rozmachem)? Dlaczego emocje w kluczowych scenach są błahe i usychają nim na dobre zdołają się rozwinąć? Dlaczego istotne sekwencje są przeraźliwie krótkie i pospolicie zrealizowane, jak gdyby młode pokolenie amerykańskich reżyserów sądziło, że wszystko da się sprowadzić do kilku krótkich obrazków? Dlaczego poza Paulem Thomasem Andersonem nikt nie wzoruje się na starych, wielkich mistrzach kina? Hollywood, obudź się nim będzie za późno. Tego waszego dzisiejszego gówna już nikt będący przy zdrowych zmysłach nie chce oglądać.

użytkownik usunięty
La_Pier

Nie zesraj się z tą nienawiścią to współczesnego kina : /

La_Pier

Sama nie raz stawiam sobie te pytania i zawsze w mediach spotykam się z odpowiedzią - tacy są widzowie, tego od nas oczekują, takie są realia.
Nieraz słyszę jakieś bełkotanie o kompromisie twórców z widzami...

Czytaj - boimy się, że nikt tego nie kupi.. Niedługo kino jako sztuka będzie traktowane jak sweter albo pasztet..



madz20

Amerykańskie kino jeszcze nie zdechło póki są na tym świecie tacy artyści, jak Paul Thomas Anderson ("Magnolia", "Aż poleje się krew"). Ale masz rację nie jest dobrze w USA skoro Nolan uchodzi za szczyt wyrafinowania i następcę Spielberga.

ocenił(a) film na 6
La_Pier

Błędny tok rozumowania. Reżyser właśnie że powinien mieć swój własny unikalny styl, być wizjonerem a nie kopiować innych np. Altmana, Kubricka czy Wellesa.

ApolloCreed_

Idąc twoim tokiem rozumowania, Tarantino, to kiepski reżyser, bo kopiuje od innych reżyserów.

ocenił(a) film na 6
La_Pier

Tarantino to zupełnie inna bajka kreci pastisz składając hołd kinu klasy b i westernom. A jego styl jest jak najbardziej niepowtarzalny i nową jakością w kinie

ApolloCreed_

Racja, prawdziwy geniusz. PTA, to zwykły rzemieślnik.

ocenił(a) film na 6
La_Pier

rzemieślnik >>> artysta (nudziarz)
swoją drogą taki podział reżyserów jest idiotyczny

ApolloCreed_

Przestań już pajacować. Chociaż raz w życiu przestań pajacować. Intertekstualne odnośniki też trzeba umieć odpowiednio wpleść do filmu. Tarantino i Anderson świetnie sobie z tym radzą. Nie pieprz mi tu więc, że każdy artysta powinien tworzyć wyłącznie nową jakość, aby jego dzieło stało na wysokim poziomie.

ocenił(a) film na 6
La_Pier

Nie pajacuje, tylko wyśmiewam twój idiotyczny sposób szufladkowania reżyserów.

ApolloCreed_

Przecież to ty wkładasz Andersona w idiotyczną szufladkę z napisem "inni reżyserzy zrobili to już wcześniej".

ocenił(a) film na 6
La_Pier

Pozwolę sobie zacytować twoje słowa
"Dlaczego poza Paulem Thomasem Andersonem nikt nie wzoruje się na starych, wielkich mistrzach kina?"

Z tego zdania wynika, że wzorowanie się na starych mistrzach kina jest we współczesnym kinie jedynym słusznym podejściem a wszyscy inni reżyserzy którzy tego nie robią tak jak Anderson są błee...

PTA powiela Kubricka czy Bertolucciego w sposobie realizacji i Wellesa, Altmana jeśli chodzi o narrację. Nic w tym złego bo On robi to bardzo dobrze i każdy jego film trzyma poziom ale nie lepiej jest gdy reżyser próbuje w kinie czegoś nowego i posiada własny, unikalny dla siebie styl?

ApolloCreed_

Z tym Bertoluccim dowaliłeś.

ocenił(a) film na 6
La_Pier

to obejrzyj sobie najpierw Ostatnie tango a zaraz po tym Magnolie

ApolloCreed_

Oglądałem i nie widzę zbieżnych punktów. Nawet w warstwie wizualnej Anderson nie wzoruje się na Bertoluccim.

ocenił(a) film na 6
La_Pier

w takim razie ktoś się tutaj myli
http://www.filmweb.pl/video/gust_filmowy/Tomasz+Kot-28288

ApolloCreed_

Nie będę tego oglądał, bo każdy może mieć zdanie własne. Ja w "Magnolii" nie widzę nic z kina Bertolucciego.

ApolloCreed_

Mam wrażenie, że zbyt pochopnie wyprowadzasz twierdzenie o tym, że ktokolwiek tu odmawia prawa do unikalnego stylu czy własnego sposobu patrzenia na kino i tworzenia go po swojemu.
Kluczowym problemem tu podniesionym jest olbrzymia przepaść jaka dzieli kino amerykańskie dawnych lat od tego, które jest obecnie.
Od kilku lat odczuwam zażenowanie poziomem filmów, które "zasłużyły" na nominacje i nagrody - oscarowe filmy w 80% są po prostu słabe i praktycznie pewnym jest, że za 15, 20 lat nikt o nich nie będzie pamiętał, współcześni twórcy w znacznej mierze nie doczekają się miejsca w historii, bo na nie zwyczajnie nie zasłużyli.
To jest smutne, bo nam współcześni zamiast korzystać z dobrych wzorców idą na łatwiznę tworząc populistyczne gniotu ku uciesze większości, która przez wszechogarniającą butę, arogancję jest coraz mniej ciekawa otaczającego ją świata mimo, że wszystko ma praktycznie podane na tacy. Filmy wychodzą jak z linii produkcyjnej - sztampowe, zachowawcze, już na etapie produkcji mają za zadanie wpasować się w oczekiwania widzów, połechtać próżność masowych odbiorców i gremiów przyznających nagrody.
Ten populizm w kinie jest straszny, bo coraz mniej jest miejsca dla twórców niezależnych, odważnych, myślących, a co za tym idzie tworzących działa w zgodzie z sobą - własnymi przekonaniami, przesiąkniętych ich sposobem myślenia, opartych na ich własnych, unikalnych doświadczeniach.
Panuje zjawisko sztuki bezosobowej, pełnej nijakości - więcej jest mowy o zjawiskach społecznych niż o bohaterach z krwi i kości, a przecież nie ma zjawisk społecznych bez ludzi.
Kiedyś każde pokolenie zabierało głos przez wybitnych przedstawicieli generacji, dziś coraz mniej jest artystów mówiących w imieniu swoim ale i w imieniu rzeszy anonimowych widzów - ludzi, którzy mogliby się z nimi identyfikować.
Konieczne jest sięganie po dobre wzorce, adept nie mający mistrza nigdy się nie wzbije ponad niego, nie da się rozwijać tego co dobre w danej dziedzinie bez czerpania ze źródeł.

madz20

Absolutnie zgadzam się ze wszystkim. Dzisiejsze kino amerykańskie, to nieznośny popis konformizmu. Brakuje reżyserów kręcących drapieżne obrazy prezentujące konkretną treść. Wszystko jest takie wygładzone, sztuczne, puste i robione pod mało wymagającą publiczność, która natychmiast klaszcze na widok przeciętnego filmu na siłę nazwanego arcydziełem. "Operację Agro" zapomną za jakieś 3 lata. "Wszystkich ludzi prezydenta" widzowie pamiętają do dziś.

La_Pier

Pisząc powyższe miałam właśnie na myśli m.in. "Operację Argo" - film -laurkę, wytwór próżności :).

ocenił(a) film na 6
madz20

Państwo,wychwalając starsze kino amerykańskie, zdaje się, zapominają ileż to filmów z tamtych lat ,,nie dożyło" do teraz.Deprecjonujecie dzisiejszą kinematografię amerykańską bo mamy szansę być z nią niemal na bieżąco. Arcydzieła, czy choćby filmy ważne, tak wtedy, jak obecnie nie zdarzają się co tydzień. Stawiam kawę, że te proporcje między tym co do noszenia w sobie a tym co było nie dla nas w omawianych interwałach czasu nie różnią się znacząco.Ot, sentymentalizm!
Teraz słowo o ,,Skłóconych z życiem". Oto Huston bierze się za komunał, iż nawet jeśli całe życie jawi się nam jako przeoczone to jednak jest ważne.Sposób eksploracji tegoż oprawił obsadą wyborną.Dygresja:owoż ta intrygująca obsada swym tragicznym finałem żywotów rzeczywistych uczyniła z filmu legendę najsmutniejszego filmu w historii.Czy status legendy byłby utrzymany gdyby współtwórcy tej legendy pomarli ze starości w łóżkach wiele lat po premierze? Dostrzegając cynizm pytania nie zapominam przecież, że trafione w punkt, finałowe polowanie na mustangi jest intensywnym ekwiwalentem wizualnym owej wątpliwości. Do pełnej satysfakcji widza i uznania, że to artystyczny sukces Hustona zabrakło mi większej różnorodności emocjonalnej. To raczej ,,emocjonalne bolero" co odbiór całości mnie zakłóca. Ale też Huston to nie Bergman i spełniał się jako mistrz swoich czasów w innych obszarach.Good night, and good luck, esforty..
6/10

esforty

esforty, chciałam zwrócić uwagę, że nie patrzę na kino pod względem ilościowym a jakościowym. Nie ważne jest to, ileż filmów przeminęło wraz z czasem, ale jaki poziom artystyczny przedstawiają te stawiane za pierwszorzędne w swojej dobie. Z pewnością nie deprecjonuje filmów z racji na ich współczesność - mam ogromną słabość do współczesnego kina ale do kina europejskiego, które wciąż hołubi sobie wolność i nieskrępowanie myśli, nie boi się niecodziennych tematów, dojrzale opowiada trudne historie.
Na dawne kino również nie patrzę przez pryzmat sentymentów, jak można czuć sentyment do czasów, których się nie znało? Zresztą sentymentalizm nie leży w mojej naturze.