że Millerowi udało się zamierzenie. Marylin była bardzo dobrą aktorką, szkoda że nie było więcej tak dobrych filmów z jej udziałem.
Oshin jak to nie było dobrych filmów,fakt, że to była najlepsza, wręcz oscarowa rola Monroe, ale nie do końca się z tobą zgadzam, że nie miała równie dobrych ról. ,,Pół żartem pół serio" ujawniło jej wybitny talent komediowy, podobnie ,, Słomiany wdowiec". A ,,Niagara", wszak to również wielkie kino. Dalej ,, Książę i aktoreczka" gdzie przyćmiła samego Laurencea Oliviera, wspomnieć należy o genialnej roli w ,, Przystanku autobusowym", czy ,, Rzece bez powrotu", toż to arcydzieła światowego kina i to głównie dzięki fantastycznej MM.
myślę, że Millerowi udało się coś jeszcze. podobno pisząc scenariusz, czerpał z jego i MM wspólnego życia, a zatem pokazał Marilyn taką, jaką on ją widział. czyli jako osobę złożoną, pełną empatii, wrażliwości, ciepła, kochającą zwierzęta i dzieci.
film bardzo dobry. i jak na stare filmy przystało-dobre, inteligentne i zabawne dialogi, mimo że jest to dramat. za to uwielbiam stare filmy.