Wydawało się, że to Red jest osobą, która może załatwić wszystko. Okazało się jednak, że to Andy załatwił dużo więcej. Film na 10 zasługuje jak najbardziej. Porusza bardzo ciekawą kwestię, jaką jest problem więźnia po obyciu swojej kary. Czy jest on już "zresocjalizowany"? Czy nadaje się do życia w społeczeństwie? Red gdyby wyszedł i nie znalazł/zapomniał/nie chciałoby mu się znaleźć tego kamienia pod drzewem, to przypuszczam, że skończyłby jak Brooks. Widać tylko w takich warunkach (morze, słońce i nadzieja) Andy i Red mogą żyć.
Niestety większość więźniów po odbyciu tak długiej kary, nie ma do czego i do kogo wrócić. W więzieniu czuli się dobrze (na swój sposób), mieli co do roboty. To była rutyna, od której się uzależnili. Po wyjściu już jej nie ma, więc co z sobą zrobić?
Tak, to jest właśnie przykre, że wypuszcza się tych ludzi na wolność, kiedy oni już nie mają nic wspólnego ze światem zewnętrznym. Idealnie oddano to w filmie na przykładzie postaci Brooksa. Tacy ludzie są bardziej zinstytucjonalizowani, niż zresocjalizowani, o czym zresztą mówi sam Red. Chociaż z pewnością istnieją przypadki ludzi, którzy odczuwają zagubienie po wyjściu z więzienia w mniejszym stopniu.