Nie znam dokładnie prawa w USA ale nie sądzę, by Polska w tym względzie była jakoś wyjątkowo innowacyjna. To oznacza, że raczej mało prawdopodobne, żeby ładowali do pierdla obok siebie gościa za jazdę po pijaku z recydywistami penitencjarnymi za ciężkie zbrodnie. Przepisy są w tym względzie sztywne i to jest zawsze taki obraz ludzi z dobrego domu, że złapią ich za jazdę po pijaku i wsadzą do więzienia z największymi gangusami. Ponadto ciężko też uwierzyć, by grzeczny chłopiec z dobrego domu stał się nagle bezwględnym gangusem. Ja takich biografii nie znam. Owszem są goście z dobrych domów, którzy zostali gangsterami ale oni taką drogę obierają od początku i dobrowolnie. Pewne cechy, skłonności przejawiają już w latach młodości. Tutaj reżyser chce nam wmówić, że Pan sobie może być słodkim mężem i ojcem, maklerem w koszuli i mieć rodzinkę z reklamy Volvo, by za chwilę już w pierwszych dniach więzienia od razu przy pierwszej konfrontacji pobić współwięźnia i z gracją surfera wejść w środowisko jak nóż w masło. Dodatkowo jeszcze brutalnością i bandyckim sprytem przebić wszystkich innych członków gangu. Zaraz jeszcze usłyszę, że "w każdym z nas to jest". Natomiast film ogląda się dobrze, jest wciągający, akcja jest wartka. Ma wszystko to co potrzebuje dobry film akcji i od tej strony nie można mieć zarzutu.