Z okazji 50 lecia cyklu o 007 postanowiłem się zbuntować przeciwko nie wliczaniu do serii 7
Bonda z Seanem Connerym bardzo lubianego przeze mnie "Nigdy nie mów nigdy więcej"
stworzonego przez innych twórców niż ci którzy tworzyli większość Bondów.
"Nigdy..." to 7 film z Seanem Connerym jako Bondem co sprawia że Connery jest razem z
Moorem rekordzistą w odtwarzaniu tej postaci.Kto się nie zgadza ten ma ode mnie w ryj !!!!
;-)).Pzdr
Nie możesz czegość wliczać do seri co jest nieoficjalne ,takie są fakty .Nigdy nie mów Nigdy powstał w konkurencyjnej wytwórni filmowej ,a nie w tej co krecili oficjalne Bondy Ty taki Bondo -Specjalista powineś o tym wiedzieć ..Co ciekawe w 1983 roku powstały dwa Bond ,i rywalizowały ze sobą w kinach o wpływy .Właśnie Nigdy nie mów Nigdy i Ośmorniczka .Mój ulubiony Bond czyli Ośmiorniczka wygrała z Bondem Connerym .Sir Roger Moore Rekordzistą jesli chodzi o angaż 007 .A to że ci się film podobał to już inna sprawa .W sumie nie jest taki zły ,chociaż ja zawsze wolałem orginał czyli Thunderball
To cwaniaku zapraszam na solówkę na zewnątrz. Twój debilny wątek tylko zaśmieca całość tego forum. Dołącz jeszcze komedię Casino Royale i bedzie słitanśnie. Następnym razem weź nic nie pisz
komedie "Casino Royale" nie traktuje jako nieoficjalny film tylko coś w stylu "Robin Hooda;facetów w rajtuzach" w gorszym wykonaniu.
Tak czy inaczej bez względu na firmę produkującą inne części jest to film którego bohaterem jest James Bond i gra go po raz 7 w karierze Sean Connery ;-).
Możecie zaliczać możecie nie ale dla mnie film o Bondzie to zawsze film o Bondzie (Tym bardziej jeśli gra go Sean) i "Nigdy nie mów nigdy więcej" do nich należy tylko robiony jest przez inną firmę.
Jest poza tym wiele Bondowskich stron które mówią że Connery grał 7 razy Bonda.
Poza tym Connery i niezbyt lubiany przeze mnie Roger Moore (kwestia gustu ale ja tego typu humoru jaki ma ten odtwórca roli 007 nie trawie) są najpopularniejszymi i możliwe że najbardziej lubianymi odtwórcami tej roli na świecie i zaliczanie "Nigdy..." do cyklu jest takim kompromisem między fanami obu aktorów bo obaj dzięki temu są rekordzistami pod względem ilości filmów ;-).
A to z "ryjem" to było tzw "pół - żartem i pół-serio".
Troche masz racji bo w sumie Connery zagrał Bonda w Nigdy nie mów nigdy i powinien być traktowany jako 7 -krotny otwórca Bonda ale tak niestety nie jest .Ja dzisiaj kupiłem gazete Film z związku z tym ze piszą o nowym Bondzie i tam jest wykaż ile i kto z aktorów grał Bonda ,no i Connery jednak 6 ,Moore 7 i tak dalej .Wiec prawdomówiąc ten Bond jest nie oficjalny ,nawet nie ma strzału ostrzegawczego na początku ..
To zależy gdzie oto przykłady w którym mówią że Connery grał w 7 filmach z Bondem
http://www.jamesbond.stopklatka.pl/index.php?id=faq
http://www.musicpophits.com/MainPages/FeaturePages/JamesBondMusic.htm
http://classicfilm.about.com/od/movielistsbyactor/tp/7-James-Bond-Movies-With-Se an-Connery.htm
Poza tym myślę że gazeta FILM skupiła się bardziej na tej serii Brockoliego
Widać różnice między "Nigdy ..." a innymi filmami z Bondem to nie da się ukryć brak GUNBARELLA itp ale w sumie Casino Royale z D.Craigiem też różniło się mocno od poprzednich części więc uważam że "Nigdy..." można śmiało zaliczyć do cyklu.Brosnan zakończył jakby "pierwszą" serię trwającą od 1962 roku
Zresztą o ile pamiętam z jednej strony to producenci innych części wykupili prawa do tego filmu więc mcże udało by się go wydać na DVD w kolekcji z innymi częściami z ulepszonym dźwiękiem.Szkoda lekka
Szacun że w dokumencie "Everything or nothing" pokazują fragmenty z "Nigdy nie mów..." tak można w każdym razie uznać ze zwiastunu
minuta 0:31 słynny pościg na motorze za Fatimą
http://www.youtube.com/watch?v=A4nkPNWUlaY&list=HL1359315337&feature=mh_lolz
Nie mam prawa poza tym do swoich poglądów.
Ja "Nigdy..." zaliczam i jest to zaraz po "Dr.No" najlepszy Bond z udziałem Seana ;-D
FAKT JEST POZA TYM FAKTEM JEST TO 7 FILM W KTÓRYM CONNERY GRAŁ BONDA CZYLI TYLE SAMO ILE ROGER.
;-D KONIEC KROPKA !!!
KAŻDY FAN BONDA POWINIEN BRAĆ POD UWAGĘ WSZYSTKIE FILMY Z TYM BOHATEREM BEZ WZGLĘDU NA TO PRZEZ JAKĄ WYTWÓRNIE JEST ROBIONY !!!!
A POZA TYM GRA TAM CONNERY KTÓRY DLA MNIE (TAK JAK DLA BARDZO WIELU OSÓB)
JEST NAJLEPSZYM 007 (MOŻE TYLKO BROSNAN I OBECNY CRAIG JAKOŚ MU MOGĄ MOIM ZDANIEM DORÓWNAĆ)
DLA MNIE FILMÓW O BONDZIE JEST OBECNIE 24 I MAM GDZIEŚ CO KTO O TYM SĄDZI.PZDR ;-)
Najlepszym Bondem Connerego były Pozdrowienia z Moskwy i Goldfinger . Resztę mogę przyjąć
U mnie to DR.NO (po mimo lat uważam że ten film ma w sobie coś takiego czego nie mają inne części) Nigdy ... oraz Goldfinger reszta na przyzwoitym poziomie poza Operacją... i Diamentami... które mnie nużą.
Ośmiorniczka która wygrała z "Nigdy..." jest bardzo przeze mnie lubiana ale "Nigdy..." lubię ciut bardziej gdyż uważam że Sean pokazuję w nim najbardziej swoją energię i charyzmę nie tylko jako Bond ale jako aktor no i wiem że to męczące jest to 7 film o Bondzie z jego udziałem.
Uważam zresztą że Sean ma też taką Bondowską zaletę że lepiej się pożegnał w swoich ostatnich filmach z Bondem.
W przedostatnim niezbyt lubianych przeze mnie "Diamentach..." grał śmiejąc się z samego siebie a po 12 latach występując w "Nigdy..." tak samo i przy okazji pod koniec w scenie z Kim Basinger jakby usprawiedliwia się dawną przysięgą że nigdy już nie wcieli się w tą postać mrugając na pożegnanie do nas okiem.
Nic nie mam do "Zabójczego widoku" szczególnie jeśli chodzi o wrogów Bonda czyli Maxa Zorina granego przez Christophera Walkena czy May Day kreowaną przez Grace Jones (nie wiem czemu ale cholernie lubie taki demoniczny typ urody u aktorek ;) ) ale pamiętam że"ZW" znalazł się na liście najgorszych filmów świata.
Kiedyś ta informacja dodana przeze mnie była na stronie filmu.
Poza tym Connery ani po "Diamentach..." ani po "Nigdy..." nie dał się zaszufladkować w tej roli.
Moore może zakończył karierę Bondowską mając blisko 60 lat ale np taki Christopher Lee gra do dziś w wieku 90 lat a Connery ostatnio zagrał w filmie mając 80 ileś lat.Moore po swoich 7 występach w niczym już niemal nie zagrał.
Moim zdaniem również Sean Connery jest bezapelacyjnie Bondem nr 1. Ale podobał mi również się w tej roli Brosnan, zwłaszcza w "GoldenEye" i " Jutro nie umiera nigdy". Lubię również Craiga,ale w "Casino Royale" ("Quantum Of Solace" jakoś mi nie leży), Moore'a za dość luźne podejście do postaci i Daltona, ale tylko w "The Living Daylights". Nigdy nie pasował mi do roli Bonda George Lazenby, mimo, że fabuła filmu "W tajnej służbie Jej Królewskiej Mości" jest świetna, a Diana Rigg jest chyba najbardziej uroczą dziewczyną Bonda...
Skomplikowana sprawa, ale de facto coś w tym jest.
@bradock - Aha Ośmiorniczka była kiepszka, chyba jedna ze słabszych części a Nigdy nie mów Nigdy - trzymał poziom.
A co do samych Bondów to S.Connery jak by nie patrzeć był najlepszy, to on utworzył legendę ;)
W/g mnie to: Connery, Brosnan, Moor - reszta kiepsko, a Creig w ogóle ni pasuje.
kwestia gustu- ja tam zarówno "Nigdy..." jak i "Ośmiorniczce" daje 8 ale "Nigdy..." stawiam na wyższym szczeblu w moim rankingu BONDOWSKICH filmów z powodu iż uważam Seana za lepszego Bonda i lepszego aktora od Rogera Moora.pzdr
Myślę że Sean nie jest TYLKO najlepszym Bondem że zapoczątkował serię (choć gdyby rolę tę dostał ktoś gorzej do tego pasujący skończyło by się może na jedynie kilku filmach z cyklu) ale przede wszystkim dlatego że ma niesamowitą charyzmę no i jeszcze raz powtórze-Bond bez szufladki i zaliczając "Never say never again" rekordzista na równi z Moorem i 7 filmami.
POSTARAM SIĘ JUŻ NIE POWTARZAĆ ;-)
Tu jeszcze jeden OSTATNI dowodzik że ktoś pamięta w ramach 50 lecia że filmów z Connerym jako Bondem było 7 !!!
http://www.orange.pl/kid,4000000438,id,4002813852,title,6-twarzy-Jamesa-Bonda,ga llery.html
To chyba oczywiste, że Connery zagrał bonda 7 razy, ale "Nigdy nie mów nigdy więcej" nigdy nie będzie wliczane do tej serii.
Po pierwsze był to remake Operacji Piorun, a po drugie jest to seria EON Productions, a "Nigdy nie mów nigdy więcej" zostało zrobione przez innego producenta, więc chyba logiczne, że nie wliczają go do serii.
Poza tym należałoby także wliczyć film Casino Royale z 1954, ale to już inna historia.
Pomijacie Barrego Nelsona, jako Bonda w filmie telewizyjnym "Casino Royale" z 1954 r. W ten sposób licząc, to Bondów znajdziemy wielu, bo z kolei w "Casino Royale" z 1967 r. każdy agent MI6 nazywał się James Bond... Ja również lubię "Nigdy nie mów nigdy więcej", ale film jest uznany, moim zdaniem słusznie, jako pozycja poza oficjalną serią, choć tu Sean świetnie bawi się postacią, która uczyniła z niego gwiazdę. Film jest niezły, z dobrą obsadą (m.in. boska Kim Basinger i Klaus Maria Brandauer), ale to inna bajka, tak jak owe dwa "Casino Royale" z 1954 i 1967...
Tak przy okazji dla tych co nie widzieli na BLOGU
Moje ulubieni odtwórcy to
Sean,Pierce i Daniel (może z małym podkreśleniem Seana)
Dalton OK Moore momentami irytujący a Lazenbyego nie lubię wcale
Ulubione filmy to Dr.No, Człowiek ze złotym pistoletem,Żyj i pozwól umrzeć
,Nigdy nie mów nigdy więcej,Ośmiorniczka,Świat to za mało,Jutro nie umiera nigdy,W tajnej służbie...,
Żyję się tylko da razy i Goldfinger
najmniej lubię: Operacje Piorun,Diamenty są wieczne,W obliczu śmierci i Licencję na zabijanie,Quantum,Tylko dla twoich oczu i Szpiega który mnie kochał. PZDR
http://www.filmweb.pl/user/Bondman/blog
REKLAMA BLOGA TEŻ MUSI BYĆ.ZAPRASZAM ;-)
Szacun że w dokumencie "Everything or nothing" pokazują fragmenty z "Nigdy nie mów..." tak można w każdym razie uznać ze zwiastunu
minuta 0:31 słynny pościg na motorze za Fatimą
http://www.youtube.com/watch?v=A4nkPNWUlaY&list=HL1359315337&feature=mh_lolz
Ostatnio sobie przypomniałem "Nigdy nie mów nigdy" i nawet bardziej mi się podobał niż wcześniej. Sean Connery był tu kapitalny; prezencja, charyzma, dystans, humor, no po prostu 100% 007. Jedyny mankament to dość słaby finał, ale tak to wszystko jest na miejscu :) Pomimo iż to remake, to poza wątkiem zniknięcia dwóch głowic atomowych zmian jest sporo względem oryginału, co także jest na plus i pozwala filmowi Kershnera dość samodzielnie bytować w tym Bondowskim świecie wyróżniając się jakoś.
Moja ulubiona scena, to ta początkowa z podkładem utworu Loni Hall :)
Szkoda Bondman, że tak słabo cenisz Bondy Daltona. Moim zdaniem to dwa najlepsze odcinki lat 80.
Pozdrawiam.
Nie pamiętam ich dokładnie ale nie pamiętam też że zrobiły na mnie jakieś wrażenie dla mnie idealnym naprawdę odtwórcami Bonda są Connery (szczególnie w DR.NO,NEVER...) Brosnan (w JUTRO NIE UMIERA... I ŚWIAT TO ZA MAŁO) oraz Craig (w ROYALE I SKYFALL)
to oczywista oczywistość. Widziałem niedawno wstęp do jego autobiografii i było napisane mniej więcej tak "Jest to autobiogorafia siedmiokrotnego odtwórcy roli Bonda" ;-))) juhhu
No i oczywiście na quizie musiałem zaznaczyć że największą ilość filmów miał znienawidzony przeze mnie Moore a tak naprawdę z Connerym są po równo i basta !!!