Najgorszy Bond z Craigiem. Twórcy CR mieli dyskusyjny, ale jednak POMYSŁ na zupełnie inne podejście do Bonda. W QS było gorzej, lecz koncept pozostał taki sam. W "Skyfall" powrócono do konwencji Bondów z Rogerem Moorem. Będzie M, panna Moneypenny, Q (aktor fatalnie dobrany, swoją drogą), wymyślne gadżety. Może tak być, ale w wykonaniu innego aktora, nie Craiga. Jego Bond był różny od Moore'a, a teraz będzie jego kopią. Dodam jeszcze, że CR mnie wciągnęło, ciekawie się to oglądało, natomiast "Skyfall" zapowiadał się dobrze (zwiastuny), lecz był przeraźliwie nudny, żaden film o Bondzie mnie tak nie znudził, może oprócz "The World is not enough" i "Tomorrow never dies" (radzę omijać je szerokim łukiem, jedne z najgorszych filmów o Bondzie w ogóle).
Absolutnie się nie zgadzam co do Skyfall. Mnie się bardzo podobał, świetnie sfilmowany, zagrany. Nie wiem gdzie dopatrzyłaś się podobieństw do Bondów z Moorem. M, Moneypenny czy Q to oprócz, oczywiście Bonda, sztandarowe postaci serii. I bardzo mi się podoba wybór Wishawa na Q - czasy się zmieniają, świat opiera się na technologiach informatycznych, w których najlepiej sprawdzają się tacy młodzi "geniusze" jak Wishaw w Skyfall.
Pisanie, że Craig ma być kopią Moore'a to oczywisty ABSURD. Może wykaż, w którym miejscu Bond Craiga przypominał Bonda Moore'a.
Craig jako Bond był nadal bardziej poważny, skupiony jak poprzednio, nadal jest "samotnym wilkiem", twardym facetem ale także przypomina Bonda Connerego, potrafi być wyluzowany, rzucić ripostą, uwieść kobietę, choć tym razem bez większego emocjonalnego zaangażowania (nie jak w CR). Craig nawet naśladuje głos Connerego w dialogu w Astonie o katapultowym siedzeniu.
Mnie Skyfall nie znudził, podobały mi się aluzje do poprzednich filmów, obsada, muzyka, GENIALNE zdjęcia, akcja, wyważony humor.
A co do 'bondów', ktore nalezy omijać, przynajmniej moim zdaniem", dodam TRAGICZNY Śmierć nadejdzie jutro ( dla dopełnienia fatalnej, z wyjątkiem Goldeneye, kolekcji z Brosnanem), Nie podobal mi się także Moonraker czy Zabójczy widok.
Skyfall jest moim zdaniem świetny, choć delikatnie daję przewagę CR,
Skyfall to moim zdaniem najlepszy, najgłębszy z Bondów. Kontynuując myśl twórców Casino Royale i Quantum of Solace, Sam Mendes (American Beauty, Jarhead) zajmuje się tutaj człowiekiem z wszystkimi jego ułomnościami, a nie - mniej czy bardziej zabawną - komiksową kukłą, z którą mieliśmy do czynienia wcześniej. Wątek przyjaźni i lojalności w Skyfall to kino psychologiczne najwyższych lotów. Do tego skwar i mrok - i fenomenalne aktorstwo, nie tylko Craiga i Dame Judi Dench. Po obejrzeniu tego wybitnego filmu poniekąd z przekory wróciłem do teatralnego kiczu From Russia with Love i... wyłączyłem odtwarzacz po piętnastu minutach. Cedzący przez zęby, recytujący zakochany w sobie Connery i tępo skandująca każdą kwestię Lotte Lenya (skądinąd genialna interpretatorka pieśni Brechta i Weilla) są dla mnie nieznośnie groteskowi. Pozdrawiam, Karino.
Ja lubię Connerego jako Bonda ale coś mnie w nim zawsze irytowało i ty to właśnie nazwałeś - zakochany w sobie, cedzący przez zęby. On gra Bonda jak typowy "gwiazdor"( podobnie jak Brosnan), dobrze, lecz typowo na potrzeby wielkiego ekranu. Natomiast Craig czy Dalton nie mają tej maniery, grają CZŁOWIEKA z krwi i kości, Craig nawet bardziej, bo za jego kadencji ta postać jest bardziej skomplikowana i "ludzka" a może to umiejętności aktorskie Craiga to sprawiają?
Cieszę się, że jest ktoś, kto docenia Lotte Lenya jako wykonawczynię utworów Weilla i Brechta, mam nawet całość "Opery za 3 grosze" z nią w roli Jenny :) Niestety, tylko na kasecie audio, bo to dawne czasy ale zdobyłam w sumie niedawno, jakieś 15 lat temu, zważywszy, że zdobyła nagrodę Tony za te rolę w 1956 :)
Też pozdrawiam :)
,,Craig jako Bond był nadal poważny ,skupiony jak poprzednio ,, Bez jaj !!! Obejrzyj jeszcze raz ,,Skyfall ,, i policz ile razy tam Craig rzucza zabawnymi tekstami .To jego najbardziej zabawny Bond .Moore to on nie przypominał ale bardziej Bonda -Supermana w stylu Connerego .Kolejny mądry założyciel tematu zauważa że Craig nie pasuje raczej do klasycznego modemu Bonda .On bardziej powinien grać tak jak Dalton ,Bonda poważnego ,twardego i zdeterminowanego w dążeniu celu ! Każdy aktor grający Bonda miał przypisana pewną konwencje swojej postaci w której czuł się dobrze -Moore ,Bond zabawny ,Dalton -Bond poważny .Wyobrażasz sobię że Dalton miał by zagrać w 3 swoim Bondzię Bonda na luzie ,zrelaksowanego ,łagodnego jak baranek i wyrywającego panienki na lewo i prawo ? Bo ja nie .
Mnie chodzi o to, że Craig jest bardziej wszechstronny jako Bond niż Dalton czy inni i nie da się go zaszufladkować tak łatwo. On wypada świetnie zarówno jako bezwzgledny killer ale także jako "gładki" agent ze swoim seksowny sarkastycznym poczuciem humoru, Craig umiał oddać to wszystko, wszystkie słabe i mocne strony Bonda - dla mnie jest Bondem idealnym.
Moim zdaniem jako ,,Bezwgledny Killer ,, jest bardziej przekonowujący niż jako ,,gładki agent ,, Do tego drugiego bardziej pasował Brosnan .Ale ok ,szanuje twoją opinie .Scena początkowa z Casino Royale była świetna ,nie chodzi mi o walkę Craiga z tym przeciwnikiem ale dialog z tym agentem którego Bond potem zlikwidował .Widać w Craigu ten błysk i ikrę !!! : http://www.youtube.com/watch?v=Gvr6uRvESvM
Brosnan to był zawsze Remington Steel, dosyć słaby aktorsko i jego filmy były słabe. Ale ja też szanuje Twoją opinię. Craig był znakomity jako killer, w scenach walki, czy kiedy doszły do głosu jego słabości ale także jako kochanek, amant i torturowany agent. Nie wmówisz mi, że widzisz Brosnana w tak zlożonej roli. Zreszta pamietam jak wychwalałeś Craiga jako Bonda, więc nie wiem, co Ci sie "porobiło".